Swoją walkę z anoreksją udokumentowała na Instagramie
- Odchudzam się, bo chcę być popularna – mówiła jeszcze kilkanaście miesięcy temu Sarah Francati. Nie ma nawet 20 lat, a na koncie ma już traumatyczne doświadczenia. Sarah od dzieciństwa zmaga się z anoreksją, z chorobą, która przez lata wyniszcza organizm i psychikę, odbiera chęć do życia, wreszcie prowadzi do skrajnego niedożywienia. Jej udało się z tego wyjść.
Osoby cierpiące na anoreksję rzadko decydują się na to, by tak otwarcie opowiadać o swoich problemach. Sarah postanowiła udokumentować swoją walkę z chorobą w mediach społecznościowych. Jak to się stało, że dziewczyna, która miała szczęśliwe, normalne dzieciństwo, doprowadziła swój organizm na skraj wyniszczenia?
Bo chciała być najchudsza
Francati na co dzień mieszka w Nowym Jorku. Jej problemy zaczęły się w podstawówce. Sama przyznaje, że wszystko zaczęło się od głupich ambicji, by być popularną w szkole.
- Chciałam być taka jak inne „śliczne dziewczyny”. Nie miałam sportowej sylwetki, nie brałam udziału w żadnych zawodach. Dla mnie jedynym sportem było odchudzanie. Miałam zamiar być w nim najlepsza. Chciałam być najchudsza – wspomina.
Sarah w niecałe dwa lata straciła ponad 20 kilogramów i niemal zagłodziła się na śmierć. Potrafiła codziennie pływać godzinami w basenie, aż do momentu, kiedy nie miała już nawet siły wyjść z wody po drabince.
Kiedy trafiła do szpitala, ważyła zaledwie 36 kg.
W szpitalu nie mogli jej pomóc
Niedługo później trafiła do ośrodka dla osób z podobnymi zaburzeniami. Bardzo szybko została jednak z niego usunięta, bo jak wspomina słowa swojego byłego terapeuty, nie była w stanie dostosować się do programu. Robiła wszystko, by przeszkadzać pracownikom w ich pracy. Powiedziałaby wszystko, żeby tylko nie jeść.
Lekarze zaproponowali, by rodzice zabrali ją do domu i spróbowali tzw. modelu Maudsleya, czyli takiej formy terapii, w której najważniejszą rolę grają najbliżsi. Leczenie odbywa się w domu, a jak mantrę powtarza się, że „rodzice nie powodują zaburzeń odżywiania”. Często to właśnie ich obarcza się winą za stan zdrowia dziecka. Współwinnym są też media, które lansują szczupłe sylwetki jako ideały piękna. Ta metoda skupia się jednak na tym, by anoreksję potraktować jak zaburzenie neurologiczne, które wyleczyć można wzmożoną kontrolą rodziców nad jadłospisem swojego dziecka i budowaniem pozytywnych relacji z rodzeństwem.
W przypadku Sary sprawdziło się to idealnie.
Nowy start
Dziewczyna nie tylko przybrała na wadze, ale i zaczęła prowadzić zupełnie inny tryb życia. Amerykanka założyła profil na Instagramie, gdzie dokumentuje swoją przemianę. Publikuje zdjęcia swojej imponującej sylwetki i codziennych posiłków.
Dziś ma pokaźne grono fanów. Jej walkę o życie obserwuje ponad 25 tys. użytkowników. Wielu z nich przechodziło przez to samo.
- Byłam tak bardzo zaskoczona, kiedy zobaczyłam, że moja historia dociera do ludzi. Nigdy nie pomyślałabym, że kogoś będzie to obchodzić. Mam 19 lat. Nie jestem lekarzem ani żadnym doradcą, tylko zwykłą dziewczyną. Teraz o rady pytają mnie nie tylko kobiety, ale i mężczyźni i nastolatki. To ogromna odpowiedzialność – opowiada.
„Zasługuję na to, by żyć”
Sarah nie wygląda już jak cień człowieka. Cały czas jednak przyznaje, że droga do pełni zdrowia jest przed nią jeszcze długa.
- Zbudowałam sobie ścianę. Za każdym razem, kiedy chowałam jedzenie, kiedy wymiotowałam, sprawdzałam, ile ważę, ta ściana stawała się coraz większa. Cegła po cegle. Odseparowywała mnie od rzeczywistości. Moje zaburzenie żywienia uwięziło mnie i nie byłam w stanie nic zrobić. Cztery lata później ta ściana dalej istnieje, ale każdego dnia ubywa kolejnych cegieł. Mówię sobie, że muszę walczyć. Moje rodzeństwo potrzebuje swojej starszej siostry. Zasługuję na to, by żyć. Któregoś dnia ta ściana całkowicie zniknie. Wszystkie cegły się rozpadną – przekonuje pod jednym ze zdjęć.