Blisko ludziJej ojciec nie mógł pogodzić się z tym, że zmarła. Dostał wyjątkowy "prezent"

Jej ojciec nie mógł pogodzić się z tym, że zmarła. Dostał wyjątkowy "prezent"

Śmierć 23-letniej córki była dla Billa dużym ciosem. Wsiadł na rower i przejechał ponad 4 tys. kilometrów. To był jego sposób na żałobę. Na końcu podróży, która poruszyła Amerykanów, spotkał mężczyznę, który żyje dzięki sercu jego córki. – Teraz możesz posłuchać, że ona wciąż żyje – powiedział zrozpaczonemu ojcu uratowany chłopak.

Jej ojciec nie mógł pogodzić się z tym, że zmarła. Dostał wyjątkowy "prezent"
Źródło zdjęć: © Facebook.com
Magdalena Drozdek

21.06.2017 | aktual.: 21.06.2017 12:51

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Kilka dni temu Bill Conner zaliczył ostatni etap swojej podróży przez Stany Zjednoczone. W miesiąc przejechał ponad 4 tysiące kilometrów, zaczynając od swojego domu w Oregonie, w stanie Wisconsin. Ostatni był przystanek w Fort Lauderdale na Florydzie. Tam otrzymał wyjątkowy prezent na Dzień Ojca.

Bill spotkał się z 20-letnim Jackiem - chłopakiem, któremu przeszczepiono serce jego córki. Jack rozpiął koszulę i odsłonił ciągnącą się przez całą klatkę piersiową bliznę. Bill dostał stetoskop, by móc posłuchać, jak bije serce zmarłej Abbey.

- Uratowała mnie, a ja nie mogę się w żaden sposób odwdzięczyć. A tak bardzo bym tego chciał. Jedyne, co mogę zrobić, to podzielić się tą chwilą z jej rodziną - powiedział w rozmowie z CNN Jack.

Chłopak ma 20 lat, a przeszedł już dwa ataki serca. Pierwszy zignorował. - Myślałem sobie: "Ej, jesteś młody. To nie może być nic poważnego". Pojechałem na stację benzynową, kupiłem sobie jakieś lekarstwa i wróciłem do domu - wspomina. Drugi atak kompletnie zniszczył jego organizm. Lekarze stwierdzili, że bez przeszczepu nie będzie mógł żyć. Operację przeprowadzono dokładnie 13 stycznia tego roku. Jak przyznaje chłopak, dostał nie tylko serce, ale i inne spojrzenie na rzeczywistość. - Wcześniej nie przejmowałem się swoim zdrowiem. Kiedy zaczęły się problemy z sercem, wpadałem w depresję. Nie chciało mi się żyć. Teraz doceniam każdy dzień, który dostałem w prezencie.

- Jack żyje i moja córka też żyje, dzięki temu przeszczepowi. Słyszę bicie jej serca, a to tak, jakby część mojej dziewczynki istniała - mówi z kolei Conner.

Miała być prawnikiem

Abbey Conner miała zaledwie 23 lata. Studiowała prawo na Uniwersytecie Whitewater. Na początku roku wybrała się razem z rodzicami i bratem Austinem do Meksyku. Wspólnie bawili się w mieście i któregoś dnia postanowiła razem z bratem wyjść do klubu na plaży.

Kilka godzin później dziewczynę znaleziono w basenie. Była nieprzytomna i o krok od śmierci. Nie wiadomo, co dokładnie wydarzyło się tego dnia. Jak wspomina jej ojciec, prawdopodobnie jej i bratu dosypano narkotyki do drinków. Abbey i Austin trafili do szpitala. Chłopaka udało się uratować. Gdy odzyskał przytomność, nie potrafił powiedzieć, co się stało.

Abbey zapadła w śpiączkę. Miała nieodwracalne zmiany w mózgu. Lekarze nie dawali jej już żadnych szans. Zdecydowano, by odłączyć ją do aparatury. Wcześniej rodzice mieli zdecydować, czy chcą, by pobrano jej narządy do przeszczepów.

Bill mówi dziś, że chciał, by w tym wszystkim stało się coś pozytywnego. Myśl o tym, że jego córka może uratować kilka innych osób, pomagała mu uporać się ze stratą dziecka. - Kiedy widziałem ją na tym łóżku, przypiętą do tych wszystkich kabli, wiedziałem, że już nic nie możemy poradzić. A przy tym wszystkim byłem przekonany, że oddanie organów pomoże nam w pogodzeniu się z jej odejściem, ale przy okazji pomoże też innym potrzebującym - mówi ojciec.

Dzięki narządom pobranym od Abbey udało się uratować jeszcze trzy osoby. Dostali jej nerki, wątrobę, trzustkę, gałki oczne, pobrano także tkankę skórną.

Poradzić sobie z żałobą

W kilka tygodni po tym, gdy Abbey odeszła, jej ojciec postanowił wyruszyć w podróż po Stanach Zjednoczonych. I to rowerem. Codziennie przez cztery tygodnie przejeżdżał kilkaset kilometrów. Po drodze zatrzymywał się w lokalnych szpitalach i szkołach, by uświadamiać ludzi, jak ważna jest transplantacja.

- Chciałem pokazać na własnym przykładzie, jak to jest, gdy otrzymujesz dar życia, gdy tragedia puka do twoich drzwi - mówi. W zebraniu pieniędzy na wyprawę pomogli mu internauci. Na jednym z portali udało zebrać się ponad 12 tys. dolarów. I tak Jack w koszulce z napisem "Abbey’s Ride For Life" ("Podróż Abbey po życie") przemierzył ponad 4 tys. kilometrów, opowiadając przy okazji historię swojej córki.

Podobnych historii nie brakuje. W tamtym roku CBOS przeprowadził badanie, z którego wynika, że 80 proc. dorosłych Polaków zgadza się, by po śmierci pobrano im narządy do przeszczepów. Co dziewiąty (11 proc.) jest temu przeciwny. Jednak 75 proc. nie rozmawiało z bliskimi na ten temat.

W ocenie CBOS, niechęć do zostania dawcą narządów po śmierci częściej niż inni deklarują najstarsi respondenci, a także badani najsłabiej wykształceni, renciści oraz osoby najbardziej zaangażowane w praktyki religijne. Wyróżniają się pod tym względem również osoby źle sytuowane oraz bezrobotne.

Źródło artykułu:WP Kobieta
Komentarze (19)