Blisko ludziJej rozwód trwał pięć lat. Teraz pomaga Polkom rozwieść się… nawet w kilka minut

Jej rozwód trwał pięć lat. Teraz pomaga Polkom rozwieść się… nawet w kilka minut

Były mąż wielokrotnie pozywał ją do sądu rodzinnego. W międzyczasie uprowadził ich wspólne dziecko. Jako że nie miała pieniędzy na specjalistów z każdej dziedziny, sama wertowała przepisy. Dziś Dorota Wollenszleger-Gałuszka jest mediatorką i zawodowo zajmuje się organizowaniem rozwodów Polek.

Jej rozwód trwał pięć lat. Teraz pomaga Polkom rozwieść się… nawet w kilka minut
Źródło zdjęć: © Archiwum prywatne
Anna Moczydłowska

06.06.2017 17:05

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Rozwód nie jest już w Polsce tematem tabu?

Przestaje nim być. Kiedy mnie zostawił mąż, wstydziłam się do tego przyznać. Cieszy mnie więc podwójnie, kiedy widzę, jak moje klientki kwitną. Na szczęście w społeczeństwie przestało już pokutować przekonanie, że rozwód to koniec świata. Coraz częściej widzi się atrakcyjne i energiczne rozwódki, które odniosły sukces i nie było to wcale zasługą męża. Z każdym rokiem też zgłaszają się do mnie kobiety silniejsze, odważniejsze, wiedzące czego chcą. One nie chcą już liczyć na łaskę lub niełaskę męża. Nie czekają na to, co ten zaoferuje. Mają od rozwodu konkretne oczekiwanie, nie zawsze finansowe.

Polskie rozwody odbywają się z klasą czy to sądowe przepychanki?

My dążymy do tego, by przeprowadzać rozwody z klasą. Proszę mi wierzyć, ponad połowa pań przychodzi z przeświadczeniem, ze chce się rozwieść polubownie. Kobiety naprawdę nie chcą iść na wojnę. Mają świadomość, jakie konsekwencje to za sobą niesie.

Pierwszy etap pracy z klientką zawsze wiąże się z mediacją. Bezpośrednią - wtedy zapraszamy męża na rozmowę, albo pośrednią - moją rolą jest wtedy kontrolowanie korespondencji, także sms-owej czy dawanie wskazówek, jak z partnerem rozmawiać. Trzeba uważać, żeby nie zaognić atmosfery. Skuteczna mediacja pozwala przeprowadzić rozwód błyskawicznie. Na swoim koncie, jako firma, mamy rozwód… w osiem minut. Były też trzynasto- i dziewiętnasto- minutowe. To wynik, który można świętować! Takie usługi też oferujemy.

Po co kobieta ma świętować rozwód?

Ważne, by w dniu z założenia przykrym, mieć na co czekać. Nie na sprawę sądową czy spotkanie z prawie byłym już mężem, ale na to, co będzie nagrodą już po. Takie oczekiwanie wnosi w ten dzień pewną pozytywną nutę. Mnie tego zabrakło. Po wizycie w sądzie wróciłam do pustego domu i zajęłam się codziennymi czynnościami, mimo że chciałam zrobić coś, co pozwoliłoby przypieczętować koniec i zacząć na nowo.

To był pomysł na biznes?

Wciąż słyszę, że na wszystkim można zrobić biznes. A nie tylko o biznes tu chodzi, moja firma ma za zadanie otoczyć kobietę kompleksową opieką i wsparciem w każdym momencie. Jestem dostępna dla moich klientek 24 godziny na dobę i jeśli tego wymaga sprawa, moi współpracownicy też tak pracują.

Tzw. impreza rozwodowa jest ostatnim etapem naszej wspólnej drogi. Ważną kwestią jest cena. Nie oszukujmy się, najczęściej po rozstaniu kobiety zostają w gorszej sytuacji finansowej. Wiele środków przeznaczają też na pomoc prawną i inne aspekty rozwodu. Stąd oferta nie w tysiącach złotych, ale skromniejsza. Cena za osobę zamyka się w 140-200 złotych od osoby. Zwykle udział bierze w niej kilka najbliższych osób.

Cały czas przyglądam się potrzebom. Pytam, w jaki sposób kobiety chciałyby zaakcentować ostatni dzień starego życia.

I co się najczęściej dzieje na takich imprezach?

W większości panie nie marzą wcale o dzikiej imprezie, a raczej o spokojnym wieczorze z odrobiną luksusu. Chcą podsumowania i refleksji. Wraz z koleżankami wpadłyśmy więc na pomysł organizacji wizyt z tej okazji w SPA. Niech ktoś o tę rozwódkę w końcu zadba, zawiezie, przywiezie, wymasuje.

Potem przychodzi pora na zabawy z elementem… szamańskim. Dla chętnych odprawiony zostaje tzw. rytuał separacyjny. Polega on na wypalaniu świec, które symbolizują dane etapy związku i życia, by móc skupić się na tym, co przed nią. To atrakcja na pograniczu czarnej magii, ale oczywiście z przymrużeniem oka.

Obraz
© Archiwum prywatne

Działa?

Działa. Pozwala zamknąć stary i otworzyć nowy rozdział. To dobre zarówno dla kobiet, które uciekły z toksycznego związku, jak i takich, które po prostu muszą pogodzić się, że małżeństwo się skończyło. Najważniejsze, że świadomość Polek jest już inna niż jeszcze dwa lata temu. Przestajemy wstydzić się rozwodu.

Najczęstsze przyczyny polskich rozwodów?

Zdrada. Albo pogubienie małżonków. Pewnie rzeczy się kończą, wygasają. Często słyszę, że w teorii oboje małżonków, wie co robić. Sprawnie funkcjonują jako rodzina, jednak w praktyce brak między nimi "tego czegoś". Łapią się na tym, że przekazują sobie tylko suche fakty dotyczące dzieci czy domowych obowiązków.

Czasami już na już tym etapie związek się kończy. Jeśli jednak nie, to nierzadko rozpoczyna się poszukiwanie pociechy w ramionach innych osób. I tej pociechy wcale nie musi szukać mężczyzna. Trafiają do nas też panie, które zdradziły mężów, wiedzą, że źle zrobiły, że muszą odejść. A jednak mimo tego, że odnalazły szczęście w innym związku, przychodzą i płaczą.

Trudno pogodzić oczekiwania rozwodników?

Kiedyś obierałam sobie za cel zawarcie ugody pomiędzy małżonkami. Uznawałam, że należy spotykać się z parą tak długo, aż do tego dojdzie. Dziś wiem, że to nie jest konieczne. Sama mediacja zmienia ludzi i oczyszcza relacje. A często któraś ze stron zaskakuje nas zmianą stanowiska i udaje się spotkać w połowie drogi. Nagle może okazać się, że partner zaczął dostrzegać potrzeby dzieci, a kwota alimentów, wyznaczona przez kobietę wcale nie jest wzięta z kosmosu.

Są przypadki, gdzie mediować się nie da?

Z całej siły wierzę w instytucję mediacji, jednak nigdy nie mediuję, jeśli w grę wchodzi przemoc domowa. To byłoby wbrew mojej naturze. Nie ma wtedy równowagi stron, a co więcej nie da się jej już wypracować.

Ofiary przemocy, zgłaszają się do nas często jeszcze w trakcie trwania małżeństwa. Nie podjęły jeszcze żadnych kroków. Te kobiety wiedzą, że jest źle, ale nie mają siły wyjść ze związku. Przychodzą wtedy i pytają: "czy mogę coś zrobić?". A czasami nawet: „czy w ogóle powinnam coś zrobić?”. Wtedy wiem, że przed nami długa droga. Często dopiero po roku lub więcej są gotowe, by choćby złożyć pozew rozwodowy.

Były przypadki, w których odmawiała Pani pomocy?

Daleka jestem od oceniania kogokolwiek negatywnie. Mój mediacyjny radar pozwala mi jednak szybko wyczuć intencje danej osoby. Dwa razy w ciągu kariery, odmówiłam poprowadzenia sprawy. Czułam, że niektóre elementy historii są niespójne. Wiele wskazywało na to, że nie chodzi o dobro dzieci, a skrzywdzenie partnera.

Co Pani zrobiła?

Nie odmówiłam wprost. Poprosiłam, by klientka przed następnym spotkaniem, poczyniła kroki, które poprawiłyby obecną sytuację. Tak jak myślałam, więcej jej nie zobaczyłam.

Kobieta nie może zakładać, że dziecko ma być tylko przy niej i koniec. Ono ma prawo do obojga rodziców. Pod warunkiem, że nie dzieje się mu krzywda, spotkania z ojcem, należy wpisać w przyszły grafik. Często niestety panie mają problem żeby się z tym pogodzić.

Kieruje nimi rządza zemsty?

Czasami. Zdarza się, że klientki naciskają żeby dać mu popalić, odegrać się. To trudne do przepracowania emocje, ale nie o to chodzi. Zanim przejdziemy do mediacji, warto spotkać się z psychologiem. Mediacja nie ma być rozmową terapeutyczną, ale konstruktywną. Jest po to, by zrozumieć swoje stanowiska, a nie wyrzucać żale. Przez pryzmat nieprzepracowanego z psychologiem żalu i chęci odwetu jest to bardzo trudne, ale nie niemożliwe.

Zdarzają się ocalone małżeństwa?

Tak, ale wtedy to już działka terapeuty. Kiedy widzę, że im dalej w las z przygotowaniami do rozwodu, tym więcej u kobiety wątpliwości, doradzam parze skorzystanie z terapii małżeńskiej. Zazwyczaj kilka spotkań pozwala oszacować, czy coś z tego będzie. Niestety zdarza się, że po kilku spotkaniach pani wraca i wie, że już jest gotowa. Przyszła pora na rozwód.

Co najgorszego może zdarzyć się w trakcie rozwodu?

Odpowiadam bez wahania: uprowadzenie rodzicielskie. Mój były mąż uprowadził nasze dzieci, jednej z córek nie widziałam kilka tygodni To było dla mnie najbardziej traumatyczne przeżycie w trakcie rozwodu i robię wszystko, żeby uchronić przed tym moje klientki. Kiedy widzę jakiekolwiek sygnały, że sytuacja zmierza w tym kierunku, momentalnie działam.

Na co uważać?

Na przepychanki słowne w rodzaju: "ja ci pokażę", "zobaczysz, kto tu rządzi", "jeszcze się zdziwisz". Mogą wydawać się niewinne, ale w głowie powinno zapalić się nam czerwone światło.

Wiele osób kieruje się mylnym stereotypem, że to przy którym rodzicu dziecko będzie w dniu rozprawy sądowej, zadecyduje gdzie zostanie. Tym pokutującym przekonaniem kierował się mój były mąż. Jego manewr na szczęście nie odniósł sukcesu. Ustalenie miejsca pobytu dziecka to nie koncert życzeń jednej ze stron. Muszą istnieć ku temu przesłanki. Sąd bada, który z rodziców zapewni dziecku większe poczucie bezpieczeństwa, odpowiednią opiekę, warunki do nauki i rozwoju, który z rodziców jest zaangażowany i zorientowany w potrzebach dziecka itp. Porywanie go i wywożenie w obce miejsce temu wszystkiemu przeczy.

Jak temu zapobiec?

Nie ma jednego sposobu, ale zawsze nastrajam klientkę na odpowiednie rozmowy i doradzam, jakie sygnały mają szanse odwieść męża od tego pomysłu. Nie ograniczać kontaktu z dzieckiem, ale dążyć do ustalenia planu spotkań tak, by uporządkować jak najszybciej życie dziecka w nowych okolicznościach. Wówczas nie będzie też mowy o ograniczaniu kontaktów, co zazwyczaj jest głównym pretekstem do uprowadzenia rodzicielskiego.

Podkreślajmy, że dziecko ma swoje środowisko, do którego jest przyzwyczajone. Tej traumy trzeba za wszelką cenę uniknąć. Pamiętajmy, że w dalszej perspektywie, zabranie od jednego rodzica, skutkuje - paradoksalnie - odwróceniem się od rodzica, który dokonał takiej izolacji.

Ma Pani jakieś porażki na koncie?

Zawsze mam niedosyt (śmiech). Wydaje mi się, że można było zakończyć rozwód na lepszych warunkach, ale tak naprawdę, wszystko zależy od klientki. Jeśli ona mówi "stop", to nie zrobię niczego wbrew niej. Najczęściej chodzi oczywiście o podział majątku. Nie wynika to z tego, że jestem zawzięta (śmiech), ale z doświadczenia wiem jednak, że kiedy emocje opadają, przychodzi żal i słyszę: "mogłam jednak pani posłuchać".

_Dorota Wollenszleger-Gałuszka jest koordynaorem prowadzącym gdański oddział firmy Kobieta i Rozwód. Dzięki bazie ekspertów (między innymi prawników, psychologów, detektywów, doradców podatkowych, mediatorów) firma udziela kompleksowej pomocy Polkom, chcącycym się rozwieść, niezależnie od ich statusu finansowego. _

kobietarozwódalimenty
Komentarze (96)