Blisko ludzi„Jestem za gruba na siłownię. Przecież mnie wyśmieją”. Akcje jak ta nie zachęcają nikogo

„Jestem za gruba na siłownię. Przecież mnie wyśmieją”. Akcje jak ta nie zachęcają nikogo

Wolą ćwiczyć w domu niż pocić się na siłowni, a przy okazji pokazywać swoje nieidealne sylwetki - tak wygląda rzeczywistość wielu kobiet. Boją się, że staną się obiektem drwin, że wszyscy będą patrzeć tylko i wyłącznie na wałeczki odznaczające się pod koszulką. Kiedy wydawałoby się, że siłownie wreszcie stają się miejscem dla wszystkich, historie takie jak ta wciąż się pojawiają.

„Jestem za gruba na siłownię. Przecież mnie wyśmieją”. Akcje jak ta nie zachęcają nikogo
Źródło zdjęć: © 123RF.COM
Magdalena Drozdek

14.03.2017 | aktual.: 14.03.2017 16:36

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Diana Andrews, brytyjska kulturystka, opublikowała w swoich mediach społecznościowych zdjęcie kobiety, która ćwiczy na bieżni. Dziewczyna nie dość, że biegnie z telefonem w ręku, to jeszcze, o zgrozo, ma nadwagę - koszulka odsłania jej boczki. Andrews do zdjęcia załączyła swój komentarz: „pewnie zamawia burgery”. Chwilę później wrzuciła selfie, na którym próbuje powstrzymać śmiech.

Nie trzeba było długo czekać, żeby screeny z konta Andrews trafiły do całej reszty internautów. „To właśnie dlatego większość osób nienawidzi chodzić na siłownię” - to najczęściej pojawiający się komentarz. „Chciałabym, żeby ludzie tacy jak Diana zdali sobie sprawę, że ośmieszając innych, nie polepszają swojej sytuacji. To powielanie chorych standardów piękna, sprawianie, że kobiety rywalizują między sobą w tym, która lepiej wygląda. Dla każdego jest miejsce” - piszą Brytyjki.

Obraz
© Facebook.com

Na kulturystkę wylała się fala krytyki - i to do tego stopnia, że musiała zamknąć swoje konto na Snapchacie i Instagramie. Na Facebooku niedługo później pisała, że nie chciała ośmieszyć tej kobiety, a tylko wskazać, że rozmawia przez telefon. Andrews dopiero po czasie przypomniała sobie, że ona też przecież zaczynała od zera. Napisała, że od zawsze wspiera kobiety w walce o lepszy wygląd. - Żałuję, że to opublikowałam. Biorę za to odpowiedzialność - dodaje Brytyjka.

To nie pierwsza taka historia. Kilka miesięcy wcześniej jedna z trenerek fitness opublikowała zdjęcie kobiety kąpiącej się po treningu. Dziewczyna też nie wyglądała jak grecka bogini. Zarówno wtedy, jak i teraz, internauci rozpoczęli dyskusję o tym, jak kobiety same zniechęcają się do wyjścia na siłownię.

- Na początku pomyślałam, że przecież ta dziewczyna pewnie i tak nie weźmie tego do swojego serca. Ale potem wyobraziłam sobie, że zamiast tej anonimowej kobiety na bieżni jest moja mama. Mama, która zawsze obawiała się pójść na siłownię, bo wszyscy będą komentować to, jak wygląda, że nie ma najlepszych ciuchów ani zgrabnych nóg. Zrobiło mi się przykro. Przez takie akcje osoby, które chciałyby popracować nad swoją figurą, zaszywają się w domu - czytamy w komentarzach.

- To naprawdę tragiczny przykład tego, jak kobiety zmuszone są do rywalizowania między sobą, do porównywania się i wytykania sobie swoich niedoskonałości - piszą autorki kampanii „This Girl Can” („Ta kobieta potrafi”), która skupia się na promowaniu zdrowego trybu życia wśród Brytyjek. - Żyjemy w czasach, kiedy kobiety muszą przepraszać za to, jak wyglądają. Kiedy ja pierwszy raz poszłam na siłownię, byłam przerażona, zawstydzona. Nie czułam się dobrze, bo nie wyglądałam jak inne dziewczyny. To się z czasem zmienia. Człowiek nabiera pewności siebie. Trzeba skupić się na swojej pracy, a nie na tym, co robią inni. Nie ma nic złego w twoim ciele. Jedyną nieodpowiednią rzeczą są te komentarze od osób, które nie mają prawa cię oceniać - dodają.

Krągłości z siłki

Najnowsze badania przeprowadzone przez Curves Australia (międzynarodowa sieć klubów fitness) dowiodły, że 51 proc. kobiet boi się ćwiczyć w miejscach publicznych. Gymofobię powodują m.in. sportowe ubrania, które demaskatorsko opinają ciało.

Jeszcze więcej, bo aż 53 procent kobiet, martwi się, że kiepsko wygląda podczas ćwiczeń. Wiele pań ma problem z niedoskonałościami swoich ciał, z nadwagą lub otyłością. - Są kobiety, których głównymi problemami są pot, kolor skóry w trakcie wysiłku fizycznego lub nieład na głowie - pisze na jednym z kobiecych forów internetowych Klaudia, stała bywalczyni siłowni. - Zupełnie normalnym zjawiskiem w damskich szatniach są kobiety malujące się i lakierujące włosy przed wyjściem na salę ćwiczeń.

Trudno dziwić się także 46 proc. kobiet, które przyznają, że moda na zdrowy tryb życia je onieśmiela, bo nie wiedzą, jak posługiwać się sprzętami w siłowni. Aż 36 proc. przyznaje, że zwyczajnie boi się przekroczyć próg siłowni, a co piąta kobieta wyraźnie nazywa siebie „siłowniofobką”. Objawia się to tak, jak inne codzienne stresy: poceniem, przyspieszonym pulsem, bólem głowy.

Nie trzeba jednak sięgać po historie z Wielkiej Brytanii czy innych zakątków świata. Polki też wstydzą się pokazywać na siłowni, choć to się zmienia.

- Pewnie mnie wyśmiejecie, ale wstydzę się chodzić na siłownię. Chcę zrzucić parę kilogramów, ale stresuję się. Sama nie wiem dlaczego. Przychodzą tam pewnie dziewczyny o figurach modelek, z pięknymi ciałami, a ja nie do końca jestem taka „wymodelowana”. Próbowałam namówić przyjaciółkę, pewnie byłoby mi raźniej, ale stwierdziła, że to nie dla niej. Nie wiem, jak się przełamać - takich wątków na internetowych forach nie brakuje.

Źródło artykułu:WP Kobieta
Komentarze (51)