Jesteś molem książkowym? Uważaj, żeby nie popełnić tsundoku!
Tsundoku wywodzi się z Japonii i bardzo trafnie opisuje zwyczaje panujące wśród współczesnych moli książkowych. Coraz więcej osób kupuje książki, stawia je na półce i nigdy nie czytają. Sprawdźmy, skąd wzięło się to zjawisko i jak z nim walczyć.
Każdy z nas zna taką osobę, która nie powinna chodzić bez opieki do księgarni, bo już po chwili wyjdzie z niej bogatsza o kilka(naście) tomów i biedniejsza o połowę wypłaty. Co może być złego w kupowaniu książek? Tak naprawdę nic, o ile zamierzamy te książki przeczytać. A nie robią tego osoby popełniające tsundoku.
Tsundoku to japoński termin pochodzący od słów ”tsunde”, czyli magazynowanie rzeczy oraz ”dokusho” - czytać. Oznacza on kupowanie dziesiątek książek, które następnie lądują na półkach w naszych prywatnych biblioteczkach i nigdy nie zostają przeczytane.
Same musimy przyznać, że często zdarza nam się zakupić książkę, którą polecili nam znajomi, ale nie mając czasu na jej przeczytanie, odkładamy ją w bezpieczne miejsce i pozwalamy się jej porządnie zakurzyć. Czy jest to marnotrawstwo potencjału dobrej lektury i naszych pieniędzy? Tak. Czy jest to najgorszy możliwy sposób na roztrwonienie premii? Nie.
Jeśli jednak chcielibyśmy poskromić nasze tsundoku, warto rozważyć kilka propozycji. Przede wszystkim warto zamienić wizyty w księgarniach na wizyty w bibliotece. Nasz apetyt czytania nowych książek zostanie zaspokojony, a przy okazji nie ucierpi portfel.
Opcją numer dwa są porządki w domowej bibliotece. Warto przejrzeć wszystkie książki, które się w niej znalazły i podzielić na trzy kategorie: przeczytane, nieprzeczytane, ale takie, które zamierzamy przeczytać i te nieprzeczytane, po które na pewno nie sięgniemy w najbliższej przyszłości. Tę ostatnią grupę oddajemy do biblioteki, szkoły lub przekazujemy swoim znajomym. W ten sposób książka ma szansę zyskać wiernego fana, a nasze sumienie jest spokojniejsze.
Ostatnim, i najmniej przyjemnym rozwiązaniem, jest zakupienie czytnika elektronicznego i kupowanie e-booków, których ceny nie wpłyną tak niekorzystnie na zawartość naszego portfela.
Czasami jednak warto dać się ponieść i pozwolić sobie na kupno kilku woluminów. Choćby dla samego zapachu nowych książek.