Blisko ludziJulia ze "Ślubu od pierwszego wejrzenia" wspomina uwagi męża. "Poczułam się upokorzona"

Julia ze "Ślubu od pierwszego wejrzenia" wspomina uwagi męża. "Poczułam się upokorzona"

Julia zamknęła tamten etap życia
Julia zamknęła tamten etap życia
Źródło zdjęć: © Archiwum prywatne
Klaudia Stabach
14.12.2021 14:17

Julia Gołębiowska wzięła udział w ostatniej edycji programu, w którym uczestnicy poznają partnera dopiero na ślubnym kobiercu. W pierwszych odcinkach jej relacja z mężem zapowiadała się obiecująco. Równia pochyła zaczęła się w momencie, gdy Tomek na wizji zaczął krytykować jej wygląd. Później było tylko gorzej. - Smuci mnie, że część kobiet nadal godzi się na przekraczanie granic, których nie powinnyśmy naginać dla żadnego mężczyzny - mówi w rozmowie z WP Kobieta.

Klaudia Stabach, WP Kobieta: W programie na oczach setek tysięcy widzów usłyszała pani od męża niewybredne uwagi na temat swojego wyglądu. Co w takiej chwili czuje kobieta?

Julia Gołębiowska, uczestniczka programu "Ślub od pierwszego wejrzenia": Poczułam się po prostu upokorzona. Nie dosyć, że padło z jego ust wiele przykrych dla mnie słów, to jeszcze było to przy ekspercie i przy kamerach. Zdawałam sobie sprawę, że później wszystko będzie upublicznione.

W ogóle nie spodziewałam się, że będę w ten sposób oceniana przez mężczyznę, który znał mnie wówczas dopiero od tygodnia. Myślałam, że skoro obydwoje zgłosiliśmy się do programu, który jest społecznym eksperymentem, to mimo wszystko skupimy się na osobowości drugiej osoby.

Czy przed programem myślała pani o sobie w takich kategoriach, w których została później zaszufladkowana przez męża?

Nie będę mówić, że postrzegam siebie jako idealną. Dostrzegam pewne niedoskonałości, jak chyba każdy człowiek, ale akceptowałam siebie, lubiłam swoje ciało.

A jak jest teraz? Z tego typu uwag, które usłyszała pani w programie, mogą zrodzić się kompleksy.

Oczywiście, że mogą. Jeśli ktoś ma słabą psychikę, jest podatny na opinie innych, to myślę, że może nawet poważnie podupaść na zdrowiu psychicznym. W moim przypadku obniżona samoocena trwała tylko przez pierwsze dwa dni. Obudziły się we mnie kompleksy i zaczęłam zastanawiać się, czy jest tak, jak Tomek powiedział. Na szczęście szybko wybiłam się z tego typu myśli, bo przecież nikt nie będzie mi wytykał, jak powinnam wyglądać, czy powinnam schudnąć, czy przytyć.

Jeszcze tego samego dnia dała pani ówczesnemu mężowi do zrozumienia, że nie weźmie pod uwagę jego sugestii, ponieważ nie ma sensu odchudzać się wyłącznie dla partnera. To chyba dobre podejście, ale niestety jeszcze nie tak powszechne w naszym społeczeństwie.

Ja też w przeszłości dostosowywałam się do partnerów. Co prawda nigdy nie słyszałam uwag dotyczących mojego wyglądu, ale w innych kwestiach brakowało mi stanowczości.

Smuci mnie, że część kobiet nadal godzi się na przekraczanie granic, których nie powinnyśmy naginać dla żadnego mężczyzny. To działa również w drugą stronę. Jednak wierzę, że zmierzamy w lepszą stronę. Myślę tak, chociażby biorąc pod uwagę historie, które dostaję w wiadomościach. Wiele osób pisze, że byli w podobnych sytuacjach lub dziękują mi, że miałam odwagę publicznie stanowczo zareagować i tym samym dać przykład.

Z czego dziś bierze się pani wewnętrzna siła?

Znam swoje wartości i większą uwagę przywiązuję do moich cech charakteru niż cech zewnętrznych. Takie podejście wyniosłam po części z domu rodzinnego, gdzie często słyszałam słowa: "Pamiętaj, najważniejsze jest, jakim jesteś człowiekiem i co sobą reprezentujesz".

Od zakończenia programu minęło kilka miesięcy. Jak pani ocenia swoją decyzję z perspektywy czasu? Czy niedopasowanie pod względem wyglądu rzeczywiście powinno być powodem, dla którego należy się rozstać?

Nie. Nasze problemy zaczęły się od uwag Tomka, ale później nie potrafiliśmy ich przepracować ze względu na ogólne niedopasowanie. Zdystansowałam się do męża, ciężko było mi wrócić na poprzednie tory, mając świadomość, że jestem dla niego nieatrakcyjna, że nie akceptuje mojego ciała. Z kolei Tomek cały czas usprawiedliwiał się wrodzoną szczerością.

Może rzeczywiście nie chciał pani zranić?

Moim zdaniem jest cienka granica między szczerością a chamstwem. Będąc dorosłym człowiekiem, trzeba jej przestrzegać. Można powiedzieć coś szczerze i jednocześnie z klasą oraz empatią. Wybrać odpowiednie okoliczności oraz tak ubrać swoje myśli w słowa, żeby nie zranić drugiej osoby.

Utrzymujecie kontakt?

Już w drugiej części trwania eksperymentu był on sporadyczny, a gdy zgasły kamery, zerwał się całkowicie. Myślę, że i ja, jak i on, odetchnęliśmy z ulgą, że to koniec.

Jakie wnioski wyciągnęła pani z tej relacji?

Utwierdziłam się w przekonaniu, że trzeba wyznaczać granice i być asertywnym. Dziś wiem, że nigdy nie pozwolę sobie na to, żeby partner, narzeczony czy mąż narzucali mi, jak mam wyglądać. Decyzje dotyczące zmian na tym polu muszą wynikać z moich własnych potrzeb i chęci.

A czy jest dzisiaj ktoś nowy w pani sercu?

Tak. Jestem w związku i czuję się szczęśliwa. Trafiłam na bardzo wartościowego i dobrego człowieka.

Gdzie się poznaliście?

Napisał do mnie w mediach społecznościowych po tym, jak przeczytał w sieci artykuły na mój temat. Pochwalił moją postawę i tak - od słowa do słowa - zaczęliśmy stopniowo się poznawać. W sumie można powiedzieć, że znalazłam miłość dzięki udziałowi w programie (śmiech).

Zapraszamy na grupę FB - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (180)
Zobacz także