Justyna Nagłowska, narzeczona Borysa Szyca, o depresji. "Czułam, że jestem beznadziejna"
Justyna Nagłowska, odnosząca sukcesy bizneswoman, prywatnie narzeczona Borysa Szyca, wyznała, że kilka lat temu cierpiała na depresję. Na jej blogu pojawił się poruszający wpis.
Wydaje się, że Justyna Nagłowska ma wszystko: wspaniałe dzieci, przystojnego partnera i własną firmę. Od niedawna jest również prowadzącą programu podróżniczego. Kilka lat temu była jednak w gorszej sytuacji. Zaczęło się od bezsenności, później Nagłowska zachorowała na depresję. Swoje zmagania opisała w sieci.
"Bezsenność przyszła nagle. Tak mi się wydaje, choć nie pamiętam i chyba nie chcę pamiętać. To najgorsze, co mi się przytrafiło, nie licząc depresji, na którą cierpiałam około trzech lat, przez ponad dwa będąc pod opieką lekarzy i lekarstw" – zaczyna się jej wpis. Dalej tłumaczy, że bezsenność to choroba, która pozbawia chęci do życia i ona sama nie wie, czy była skutkiem depresji czy też jej powodem. "Czułam, że jestem beznadziejna (...). Dwoje małych dzieci i brak sił, by wstać z łóżka. Pamiętam parę momentów. Pamiętam je tak mocno, że do teraz potrafię je poczuć w ciele. Takie uczucie, że głowa nie współpracuje z resztą ciała" – czytamy.
Nagłowską boli, że depresję postrzega się wciąż jako smutek wywołany przez brzydką pogodę czy rozstanie. "Tylko że depresja nie pojawia się w sytuacjach, kiedy jest źle. Ona nakrywa całe nasze życie – niezależnie od tego, czy świeci słońce, czy pada deszcz. Choć na zewnątrz często jej nie widać, bo wykonujemy nadludzką pracę, by jakoś funkcjonować wśród ludzi, to ona jest w każdej naszej myśli, w każdej podejmowanej decyzji, w każdym kroku, czy każdym bezruchu. A kiedy gasną światła i inni już śpią, wyłazi w formie bezsenności i nie pozwala od siebie odpocząć" – zaznacza kobieta.
Justyna wspomina moment, kiedy zdecydowała zawalczyć o siebie i pokonać chorobę. Mama jej wieloletniej przyjaciółki popełniła samobójstwo – to był dla niej szok, ale i otrzeźwienie. Wkrótce po pogrzebie, zgłosiła się po pomoc. Najtrudniejsze dla Nagłowskiej było wejście do przychodni. Podejmowała trzy próby, raz doszła do okienka rejestracji, ale uciekła.
"Miejsce było okropne, obskurne, ludzie szarzy i smutni. Nie byłam gotowa i wystarczająco zdesperowana, by tam zostać, ale nieco później znalazłam inną poradnię, nieco mniejszą i powiedzmy 'przytulniejszą'" – opowiada. "Dostałam tabletki, które miały mnie wyciszyć wieczorem i pozwolić mi zasnąć, a na rano inne, które miały mnie z kolei rozbudzić i zachęcić do życia" – czytamy. To był początek drogi do wyzdrowienia, o której Nagłowska zamierza jeszcze mówić. W komentarzach wiele osób za to jej dziękuje.
*Jeśli znajdujesz się w trudnej sytuacji i chcesz porozmawiać z psychologiem, dzwoń pod bezpłatny numer 800 70 2222 całodobowego Centrum Wsparcia dla osób w kryzysie. Możesz też napisać maila lub skorzystać z czatu, a listę miejsc, w których możesz szukać pomocy, znajdziesz TUTAJ. *
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl