Justyna Nagłowska, narzeczona Borysa Szyca, o depresji. "Czułam, że jestem beznadziejna"
Justyna Nagłowska, odnosząca sukcesy bizneswoman, prywatnie narzeczona Borysa Szyca, wyznała, że kilka lat temu cierpiała na depresję. Na jej blogu pojawił się poruszający wpis.
08.01.2019 | aktual.: 08.01.2019 11:44
Wydaje się, że Justyna Nagłowska ma wszystko: wspaniałe dzieci, przystojnego partnera i własną firmę. Od niedawna jest również prowadzącą programu podróżniczego. Kilka lat temu była jednak w gorszej sytuacji. Zaczęło się od bezsenności, później Nagłowska zachorowała na depresję. Swoje zmagania opisała w sieci.
"Bezsenność przyszła nagle. Tak mi się wydaje, choć nie pamiętam i chyba nie chcę pamiętać. To najgorsze, co mi się przytrafiło, nie licząc depresji, na którą cierpiałam około trzech lat, przez ponad dwa będąc pod opieką lekarzy i lekarstw" – zaczyna się jej wpis. Dalej tłumaczy, że bezsenność to choroba, która pozbawia chęci do życia i ona sama nie wie, czy była skutkiem depresji czy też jej powodem. "Czułam, że jestem beznadziejna (...). Dwoje małych dzieci i brak sił, by wstać z łóżka. Pamiętam parę momentów. Pamiętam je tak mocno, że do teraz potrafię je poczuć w ciele. Takie uczucie, że głowa nie współpracuje z resztą ciała" – czytamy.
Nagłowską boli, że depresję postrzega się wciąż jako smutek wywołany przez brzydką pogodę czy rozstanie. "Tylko że depresja nie pojawia się w sytuacjach, kiedy jest źle. Ona nakrywa całe nasze życie – niezależnie od tego, czy świeci słońce, czy pada deszcz. Choć na zewnątrz często jej nie widać, bo wykonujemy nadludzką pracę, by jakoś funkcjonować wśród ludzi, to ona jest w każdej naszej myśli, w każdej podejmowanej decyzji, w każdym kroku, czy każdym bezruchu. A kiedy gasną światła i inni już śpią, wyłazi w formie bezsenności i nie pozwala od siebie odpocząć" – zaznacza kobieta.
Justyna wspomina moment, kiedy zdecydowała zawalczyć o siebie i pokonać chorobę. Mama jej wieloletniej przyjaciółki popełniła samobójstwo – to był dla niej szok, ale i otrzeźwienie. Wkrótce po pogrzebie, zgłosiła się po pomoc. Najtrudniejsze dla Nagłowskiej było wejście do przychodni. Podejmowała trzy próby, raz doszła do okienka rejestracji, ale uciekła.
"Miejsce było okropne, obskurne, ludzie szarzy i smutni. Nie byłam gotowa i wystarczająco zdesperowana, by tam zostać, ale nieco później znalazłam inną poradnię, nieco mniejszą i powiedzmy 'przytulniejszą'" – opowiada. "Dostałam tabletki, które miały mnie wyciszyć wieczorem i pozwolić mi zasnąć, a na rano inne, które miały mnie z kolei rozbudzić i zachęcić do życia" – czytamy. To był początek drogi do wyzdrowienia, o której Nagłowska zamierza jeszcze mówić. W komentarzach wiele osób za to jej dziękuje.
*Jeśli znajdujesz się w trudnej sytuacji i chcesz porozmawiać z psychologiem, dzwoń pod bezpłatny numer 800 70 2222 całodobowego Centrum Wsparcia dla osób w kryzysie. Możesz też napisać maila lub skorzystać z czatu, a listę miejsc, w których możesz szukać pomocy, znajdziesz TUTAJ. *
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl