Kasia i Ola zyskały idealne sylwetki, straciły dawnych znajomych. Ich nowy tryb życia wszystko zmienił
Z każdej strony zalewają nas zdjęcia gwiazd, które chwalą się swoja idealną sylwetką. Na Instagramie pojawia się coraz więcej profili promujących zdrowy tryb życia i ćwiczenia. Wiele dziewczyn marzy o tym, żeby wypracować doskonałą figurę i móc chwalić się swoimi osiągnięciami, jednak kiedy już im się to udaje, okazuje się, że ich otoczenie się od nich odsuwa.
Kasia zawsze była szczupła. W ciąży przytyła 7 kg. Wtedy jej waga wzrosła z 47 do 54 kg. Odkąd pamięta miała kompleksy z powodu swojej sylwetki. Miała nadzieję, że po porodzie jej waga się utrzyma. Niestety po pół roku znowu schudła. Coraz częściej słyszała docinki, że nie wygląda kobieco, że jest "płaska". Postanowiła, że zacznie ćwiczyć. Chciała rozbudować swoją masę mięśniową. Sprawić, że dumnie będzie mogła pokazać się w kostiumie kąpielowym.
Kostka czekolady
Zaczęła stopniowo zmieniać swoje nawyki żywieniowe. Jadła zdrowo, ale kalorycznie. Do tego doszły ćwiczenia. Początkowo wybrała treningi z jedną z najbardziej znanych trenerek w Polsce. Oglądała jej nagrania i systematycznie naśladowała wszystkie ruchy. Dołączyła do grupy na Facebooku, w której dziewczyny chwaliły się swoimi efektami. Czuła się motywowana przez inne użytkowniczki.
Kryzys rozpoczął się w momencie, kiedy po zjedzeniu batona czy kawałka czekolady, czuła się paskudnie. Brzydziła się sobą, bo nie dawała rady sprostać wyzwaniom rzucanym przez trenerkę. Inne dziewczyny sztywno trzymały się zasad. Wtedy zdecydowała, że sama dobierze sobie treningi i dietę. Będzie ćwiczyła tak, by sprawiało jej to przyjemność. Teraz nie wyobraża sobie tygodnia bez trenowania. Regularnie podnosi ciężary i pracuje nad swoim ciałem. Niestety nie wszystkim się to podoba.
Treningi sprawiły, że straciła najbliższą przyjaciółkę
Chociaż wydawać by się mogło, że dziewczyny, które mają idealną sylwetkę, nie narzekają na brak przyjaciół, to wiele z nich w ciągu tej drogi spotyka samotność i rozczarowanie.
Socjolożka Joanna Heidtman uważa, że przyjaźń, która polega na wzajemnym dbaniu o siebie, trosce i otwartości przetrwa wszystko, a to naturalne, że zwyczajne znajomości się zmieniają. Zaznacza, że nie chodzi o to, żeby utrzymać całą grupę towarzyską, z którą popijaliśmy co weekend, jednocześnie już tego nie robiąc, a dobierać znajomych, którzy pozytywnie wpłyną na nasz rozwój. Ciężko jednak pogodzić się z tym, że ktoś, kogo znamy całe życie, odsuwa się od nas w momencie, kiedy jesteśmy szczęśliwi.
Kasia nieustannie słyszała od swoich znajomych demotywujące komentarze: "Po co to robisz? I tak ci to nic nie da. Nie ćwicz, bo niedługo znikniesz". Niektórzy mówili, że nie jest już kobietą, bo podnosi ciężary. Wyśmiewali ją.
Zobacz także: Siłownia wybiegiem mody XXI wieku. Witaj kraino bieżni, miłości i roznegliżowanych ciał
Problem narastał szczególnie na imprezach. Kiedy jej znajomi zataczali się po alkoholu, ona nadal sączyła jednego drinka. Wiedziała, że alkohol nie służy przy jej przy trybie życia, jaki stara się prowadzić. Zarzucali jej, że się zmieniła. – Zaczęło mi to przeszkadzać, bo dla mnie jest milion innych rozrywek oprócz pizzy i alkoholu. Dla nich niestety nie – wyznaje.
Najbardziej bolał ją moment, kiedy odwróciła się od niej Ania, jej przyjaciółka. Znały się od dzieciństwa. Całe życie myślała, że są jak siostry, że może z nią o wszystkim porozmawiać. Sama wielokrotnie wspierała ją w trudnych chwilach. Potrzebowała pochwały, potrzebowała kogoś, kto powie jej, że warto ćwiczyć, że zmieni swoje życie, że widać efekty. Któregoś dnia wysłała jej wiadomość: "Zobacz, jak ostro ćwiczyłam. Jestem cała mokra".
Od Ani usłyszała w odpowiedzi, że ta nie wierzy w jej wysiłek, bo jest byle jaka. Kasia poczuła ukłucie w sercu. Jeśli nie może jej się zwierzyć, to komu może? Sytuacja później się powtórzyła. Przyjaciółka cały czas dawała jej do zrozumienia, że jest brzydka i do niczego. Ich kontakt się urwał.
Przytyła 6 kg. Czuje się w swoim ciele coraz lepiej, jednak jedyną osobą, która pozostała z jej starego środowiska jest jej mąż. To on jest dla niej wsparciem. Nowe znajomości nawiązuje jedynie przez Internet. To na Instagramie znalazła dziewczyny, które mają podobne problemy, jak ona.
Boi się zaufać komuś w rzeczywistości. Kiedy pytam ją, co było dla niej najtrudniejsze, odpowiada: "Brak akceptacji przez większość otoczenia. Trzeba być osobą silną psychicznie. Praktycznie co chwila trzeba przedzierać się przez jakieś głupie komentarze i krytykę. To nigdy się nie skończy. Zawsze znajdzie się ktoś, kto cię skrytykuje. Trzeba być na to przygotowanym".
Zamienili imprezy na siłownię
Ola na siłownię zapisała się dwa lata temu. Najpierw chodziła tylko na bieżnię. Zawsze lubiła aktywność fizyczną, a siłownia wydawała jej się najlepszym sposobem, żeby zrzucić kilka dodatkowych kilogramów.
Na początku jej treningi nie były regularne, nie przynosiły efektów. Jej znajomi, jak to mówi, nie byli "sportowymi świrami". Po treningu spotykała się z nimi na imprezach, piła alkohol i jadła fast foody. Samotne ćwiczenia przestały sprawiać jej frajdę. Robiła jeden krok do przodu i dwa kroki w tył.
Wszystko zmieniło się, gdy poznała swojego chłopaka. Bartek ćwiczył trójbój siłowy. – Oprócz fajnej sylwetki, zależało mi na tym, żeby mu zaimponować i mieć wspólne tematy. Wiedziałam, że podobają mu się dziewczyny, które "dźwigają" – zaczęła robić ciężkie przysiady, uczyć się wyciskania i martwych ciągów. Początkowo robiła to sama, później pod jego okiem.
Wspólne ćwiczenia przyczyniły się do poznawania coraz większej liczby osób z podobnymi zainteresowaniami. Coraz częściej spotykali się na siłowni w grupie pasjonatów, którzy przychodzili po rady do Bartka. – Czas ze znajomymi, których główną rozrywką były imprezy, zaczęłam zamieniać na wieczory w kręgu naszej sportowej paczki, na siłowni. Starałam się utrzymać relacje z jednymi i drugimi, jednak dla tych drugich każdy pretekst był dobry, żeby się pokłócić – żali się.
Socjolożka Joanna Heidtman uważa, że to nie trenowanie na siłowni sprawia, że ktoś zmienia swoje środowisko. – Powodem jest to, że osoba zmienia cały swój tryb życia oraz poglądy. Oznacza to, że osobom, które modyfikują swoje nawyki, wypada ileś aktywności z grafiku tygodnia, miesiąca i życia, które podejmowali razem z innymi. Jeżeli w ich normalnym trybie życia były wyjścia ze znajomymi na wspólne imprezy, na których piło się alkohol, czy do późna spędzało się razem czas, a teraz ich dieta, trening i pogląd im na to nie pozwalają, to naturalne jest, że wraz z tą zmianą, część otoczenia zniknie.
Ola wspomina także, że problematyczne było dla nich umawianie się z jej znajomymi, dlatego że zaczęli unikać alkoholu. Uważa, że są osobami, którym alkohol nie jest potrzebny do zabawy i nawet kiedy nie pili, to byli towarzyscy i starali się nie pozostawać z boku. Jednak jej znajomym to nie odpowiadało – Przy każdej imprezie słyszeliśmy naśmiewanie się z nas. Nie dotykało nas to nigdy specjalnie, ale faktycznie wiele osób nie mogło tego zrozumieć.
Zamiast na wspólne oglądanie filmów czy imprezy, umawiali się na wyciskanie sztangi i treningi, które zamieniały się w kilkugodzinne posiadówki wśród ciężarów. Nie brakuje jej dawnego życia. Uważa, że zmiana środowiska dobrze jej zrobiła, a znajomych, którzy nie potrafili cieszyć się z jej sukcesów, nie potrzebuje.
– Otoczenie społeczne wzmacnia te nawyki, które już mamy. Ono je utrwala, więc jeżeli dokonujemy ważnej dla nas zmiany, to często nawet niewskazane jest, abyśmy nadal trwali w środowisku, które wzmacnia to, co chcemy zmienić. Nie można być jedną nogą w tej zmianie, a drugą nie. To powoduje, że ktoś poprawia się na chwilę, ze słomianym zapałem, a później, pod wpływem otoczenia, wraca do starych nawyków. Nie można odmienić życia bez zmiany otoczenia społecznego – mówi Joanna Heidtman.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl