Siłownia wybiegiem mody XXI wieku. Witaj kraino bieżni, miłości i roznegliżowanych ciał
Magda zapisała się na siłownię. Kiedy weszła tam po raz pierwszy, bardzo się zdziwiła. Jej oczom ukazał się rząd niećwiczących kobiet pod ścianą. - Pomyślałam, że pomyliłam miejsca - wspomina. Nie wiedziała, że przyszły z zupełnie innego powodu: znaleźć męża.
Obecnie treningi w klubach fitness to coś więcej niż aktywność fizyczna. To styl życia, który pokochało wiele Polek i Polaków. Z najnowszego raportu Deloitte Polska i EuropeActive wynika, że wzrost zainteresowania siłowniami nie przekłada się jednak na ilość czasu spędzanego na ćwiczeniach. W 2014 roku statystyczny Kowalski spędzał na siłowni jednorazowo 1 godz. 40 min, obecnie coraz częściej wybieramy szybkie energetyczne treningi, trwające nie dłużej niż 30 min.
Wielkomiejskie siłownie prześcigają się w sposobach pozyskania klientów. Dla niektórych stały się alternatywą klubu nocnego. Muzyka, pot, roznegliżowane ciała kojarzą się z miejscami, w których hormony szaleją. Tu endorfiny i testosteron niemalże czuć w powietrzu.
Siłownia miejscem do polowania
Iga na co dzień mieszka w Krakowie, jest byłą trenerką personalną. Jak sama mówi, co tydzień "rusza na polowanie" w siłowni. Wszystkich dotychczasowych partnerów poznała w salkach do ćwiczeń. – Nic tak nie łączy ludzi, jak wspólne hobby. A nawet więcej niż hobby – w siłowni spotykają się miłośnicy określonego stylu życia. Zdyscyplinowani, aktywni i wysportowani – wyjaśnia. – Wolę mężczyzn spoconych od podnoszenia ciężarów niż takich, co śmierdzą w koszulach na dyskotece. Szukam takich, którzy wódkę zamienili na izotoniki – dodaje.
Gdy była trenerką, przychodziła w dresie. Obecnie jej obowiązkowy "zestaw startowy" to szminka, obcisłe legginsy i telefon komórkowy, by mieć gdzie zapisać numer potencjalnego kandydata na chłopaka. Swoją decyzję tłumaczy jednym zdaniem: "Nie ma co się oszukiwać, mężczyźni są przecież wzrokowcami". – Wyznaję zasadę, że im seksowniej będziesz wyglądać, tym większej nabierze ochoty, by poznać cię bliżej – tłumaczy.
Iga dwa lata temu przez przypadek trafiła na forum, na którym popularnością cieszył się wątek dotyczący podrywu na siłowni. Była zaskoczona, że grupa komentujących jest aż tak liczna. To tam znalazła porady od "ubrania się seksownie" po "poproś o pomoc". Teraz śmieje się, że coś w tym jest.
Nie wytrzymała, zmieniła siłownię
Magda, ze względu na jesienną aurę, bieganie po parku zamieniła na bieżnię w siłowni na warszawskim Ursusie. W piątkowy wieczór podjęła decyzję, że pójdzie poćwiczyć. Pomyślała wówczas, że o tej porze sala będzie pusta – w końcu ludzie udają się na imprezy, spotkania ze znajomymi czy do kina. Wrażenia z pierwszej wizyty wspomina do dziś. Nie spodziewała się tego, co zastanie. – Weszłam i zobaczyłam rząd dziewczyn stojących pod ścianą, żadna z nich nie ćwiczyła. Pomyślałam, że pomyliłam miejsca – wspomina Magda.
Z drugiej strony ucieszyła się, bo wszystkie bieżnie były wolne. – Wyglądało na to, że żadna z tych dziewczyn nie chciała się spocić. To był pierwszy wniosek, który przyszedł mi do głowy. Biegając, miałam dużo czasu, by obserwować otoczenie. Wyglądało to mniej więcej tak, że te dziewczyny przemieszczały się od sprzętu do sprzętu i z żadnego nie korzystały. Większość czasu zajmowała im próba uruchomienia go – kontynuuje.
Zobacz także: Jak schudnąć do Sylwestra? Dieta Dukana, dieta kopenhaska i post dr Dąbrowskiej pod ostrzałem dietetyczki
Pytam więc Magdę, jak wspomniane dziewczyny wyglądały. – Większość z nich miała na sobie markowe legginsy, odsłonięte brzuchy i crop topy zamiast koszulek. Były wymalowane, miały zrobione paznokcie. Na pierwszy rzut oka wszystko to wyglądało estetycznie i drogo. Do tego ta biżuteria. Jeszcze wisiorki mogę sobie wyobrazić, ale pierścionki na siłownie? Były dla mnie zbyt abstrakcyjne – odpowiada.
Gdy zobaczyła, że dziewczyny, jak sama określiła, "mizdrzą się" i ustawiają w wyzywających pozach, flirtując z ćwiczącymi mężczyznami, miała dość. Zastanawiała się również, jak to jest, że podpierają urządzenia, a mają smukłe, wyrzeźbione figury. – Nie wiem, czy rano ćwiczyły, a wieczorem przychodziły, żeby się pokazać – rozmyśla.
W tej samej siłowni Magda była jeszcze kilka razy, ale mówi wprost, że irytowała ją panująca tam atmosfera. Mimo nieprzyjemnej pogody starała się biegać na zewnątrz. – To, co tam zobaczyłam, było po prostu żenujące – kwituje Magda.
Pozbył się brzucha i zyskał nową znajomość
Marcin od 5 miesięcy chodzi do sieciowej siłowni na warszawskim Ursynowie. Obiecał sobie, że do urlopu zrobi "kaloryfer". Nie sądził jednak, że oprócz pozbycia się dodatkowych kilogramów, pozna przyszłą dziewczynę. – Kumpel wielokrotnie mi powtarzał, żebyśmy zamiast chodzić na piątkowe imprezy do klubów nocnych, chodzili na siłownię. Przekonywał, że brzuch rosnący od cotygodniowych popijaw i wydawanie kilka stówek w barze nie wróżą nic dobrego – opowiada 28-latek.
Kolega Marcina miał rację. Mężczyźni nie zauważyli nawet, kiedy przytyli. Zdarzało się również, że po imprezach budzili się obok kobiet, które nie wyglądały tak samo jak zeszłej nocy. Do tego dochodził potworny ból głowy. – Z perspektywy czasu wiem, że na siłowni łatwiej jest uniknąć rozczarowań. Na imprezach kobiety zastawiają na nas wizualne pułapki w postaci makijażu czy szpilek, a w stroju do ćwiczeń niewiele da się ukrywać. Tam nie nabiorę się na staniki push up czy zatynkowaną twarz – wyjaśnia.
Regularne treningi przyniosły efekty. Oprócz lepszego zdrowia i większych mięśni, Marcin zyskał nową znajomość. To właśnie w siłowni poznał swoją obecną partnerkę. – Po prostu zagadałem do dziewczyny, którą spotykałem kilka razy w tygodniu. Połączyła nas wspólna pasja – cieszy się mężczyzna.
Siłownia zamieniła się w pokaz mody
Monika mieszka w centrum Warszawy. Na siłownię przychodzi w dresie i bez makijażu. Po kilku razach poczuła, że wpadła w pułapkę. Jej zdaniem kluby fitness to rewia mody. – Większość dziewczyn jest pomalowana i uczesana, ćwiczą w samych stanikach sportowych. Na początku nie wydawało mi się to dziwne, bo przecież tam jest gorąco. Jednak to nie plaża, żeby aż tak eksponować ciało – stwierdza.
Zobacz także: Mój chłopak chce, żebym schudła. Nie wiem, co mam robić
– Dosłownie wyglądały, jakby przyszły na podryw, by wyrwać jakiegoś umięśnionego przystojniaka. Zdarzały się sytuacje, że ćwiczyły tak, byleby się nie zmęczyć. Na ich skórze nie było ani jednej kropli potu, za to patrzyły czy trener lub mężczyzna, który biega obok, na nie zerka – dodaje.
Z relacji 27-latki wynika, że niektóre "zalotnie machały włosami", a inne "prężyły biust" i ustawiały się do zdjęcia dłużej niż ćwiczyły. W drugą stronę to też działało. Monika ma żal, że trenerzy, zamiast skupiać się na swoich podopiecznych, obserwowali wystrojone dziewczyny lub flirtowali. – Siłownia to przecież nie jest klub nocny. Ja tu przychodzę poćwiczyć – kwituje.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl