Kasia Nosowska: Kobieta nowego pokolenia jest zagubiona
Ambitna, ale bez siły by ambicje realizować. Albo realizująca ambicje, w zadyszce, zapija winem swoją tęsknotę za bliskością. Wyciąga w żebraczym geście rękę po miłość. Ma niską samoocenę. Chce być lubiana za wszelką cenę. Taka jest Polka nowego pokolenia. I ja się z niej nie nabijam – mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Katarzyna Nosowska.
Bartek Fetysz: Katarzyno, Matko Nosowska polskiej sceny muzycznej, jak zostaje się ikoną? Bo tobie nawet jak odkręcić głowę – czyli HEY’a – i tak świecisz. Jak te figurki z Częstochowy z wodą świeconą zamiast krwi w ciele ludzkim.
Katarzyna Nosowska: Ikona jest symbolem czegoś. Nie bardzo wiem czego symbolem mogłabym ewentualnie być. Staram się po prostu przepędzić życie nie będąc dla nikogo ciężarem, podejmować działania, które usprawiedliwią moją obecność na świecie. Choćby w niewielkim stopniu.
I tak stałaś się orędowniczką kobiet w Polsce. W zasadzie nową gwiazdą niewymuszonej kobiecości. Czym jest dla ciebie kobiecość?
Kobiety są najpiękniejsze w swej godności, spokoju i płynącym z głębi przekonaniu, że ich prawo do szczęścia jest niezbywalne. Ale dla mnie kobieta nowego pokolenia jest zagubiona. Ambitna, ale bez siły, by ambicje realizować. Albo realizująca ambicje, w zadyszce, zapija winem swoją tęsknotę za bliskością. Wyciąga w żebraczym geście rękę po miłość. Gaśnie, bojąc się opuścić gniazdo, w którym miłości już nie ma. Mówi „nie” swojemu odbiciu w lustrze. Ma niską samoocenę. Bywa agresywna, bo czuje lęk. Chce być lubiana za wszelką cenę.
Ja, robiąc to, co robię, choćby na Instagramie, z nikogo się nie nabijam. Chcę zdjąć trochę ciężaru z pewnych tematów. Dziewczyny, które chirurgicznie poprawiają sobie usta, mają do tego absolutne prawo. Byleby nie zapominały, że z tymi nowymi ustami czy bez nich, są jednakowo cenne.
Mam czyste i dobre intencje.
Nie przyszło ci na myśl to, żeby rzucić robotę i na tej fali popularności, którą masz od zawsze właściwie, zostać królową czerwonych dywanów? Ile się proponuje Nosowskiej za to, żeby przyszła reklamować buty albo alkohol? Bo ja nie wierzę, że nie dostajesz takich zaproszeń.
Nie wyobrażam sobie życia na czerwonym dywanie. Jestem nieśmiała, nie sprawia mi żadnej radości pozostawanie w świetle jupiterów, lubię się w życiu przemykać. Zamiast pozować na ściance, wolę do kina skoczyć sobie wieczorkiem, w dresiku (śmiech). I naprawdę nigdy nie dostałam propozycji handlowej typu „reklama”.
Mieszkanie mam na kredyt, jak wielu.
W jednym z kawałków HEY’a – ”Katasza” – śpiewasz o tuszy. I gwiazdach TVN. U Wojewódzkiego i u innych mówisz o tuszy. Skąd u inteligentnej kobiety, mającej otyły od mądrości mózg, którym można by obdzielić cały naród, kompleks cielesności?
Mówiąc o tuszy, po prostu stwierdzam fakt. Pewnie, że chciałabym jeść pyszności bezkarnie, wskoczyć w nieobciskającą bieliznę, nie musieć czynić z ubierania się dramatu. Nie należę do kobiet, które zachwycają się swoimi nadmiarami, ale też nie robię z tego wielkiej sprawy. Nie gasnę, gdy ktoś nazwie mnie grubą, sama siebie tak czasem nazywam. Bardziej zależy mi na tym, by powiedzieć większym dziewczynom, żeby siebie nie torturowały pełnymi obrzydzenia spojrzeniami w lustro, żeby kochały siebie takimi, jakimi w danym momencie są. Schudniemy sobie ot tak, przyjdzie ten moment, ale miłość i szacunek do siebie powinien być w nas zanim wymienimy garderobę.
Za wszystko winię Agatę Kuleszę, chociaż bardziej niż winię, jestem jej wdzięczny, że ci pokazała internetowe zwoje, w których się odnalazłaś natychmiast i to genialnie. To uzależnia? Na Instagramie masz już 260 tysięcy fanów, a ta liczba wciąż rośnie.
Lubię nagrywać te filmiki. Bardzo się cieszę, że jest grupa ludzi, którym przeganiają marsa z czoła. Nie jestem uzależniona, bo robię to tylko i wyłącznie wtedy, gdy mam na to ochotę. Czasem przecież bywa, że przez wiele dni milczę.
Zdecydowałaś się na zawieszenie HEY’a, żeby odpocząć i sprawdzić, co jeszcze w życiu można zrobić, ale z drugiej strony – niedawno wydałaś singiel „Ja Pas”, płyta będzie na jesieni, w maju była książka. Otacza cię zainteresowanie większe niż większość polskich gwiazd, a co z nimi? Co z chłopakami z HEY?
Chłopcy nie byli zadowoleni z mojej decyzji. Rozumiem ich. Liczę, że i oni trochę rozumieją mnie. HEY działał nieprzerwanie 25 lat. Miałam 21 lat, gdy zaczynaliśmy. Teraz mam prawie 50. Nie skończyłam studiów, mam tylko jedno dziecko, od siedmiu lat nie nagrałam solowej płyty - wszystko dlatego, że HEY przez wiele lat był najważniejszy.
Moje ostatnie lata obfitowały w wiele życiowych wyzwań. A ja sama dałam sobie po raz pierwszy w życiu prawo do udzielenia szczerej odpowiedzi na pytanie: czego chcę? I dowiedziałam się, że to moje „ja” chce przede wszystkim przerwy. Dorosłość polega na braniu odpowiedzialności za swoje życie. Przerwa, jaką dla siebie zarządziłam, to świetna okazja, by zobaczyć jak to jest żyć bez cyca, jakim był HEY. Nie można wszystkiego stawiać na jedną kartę. Szczególnie w naszym wieku. Czas płynie wartko. Przerwa minie.
Słuchałem ostatnio twoich solowych płyt. I „Sushi”, której nigdy nie lubiłem, nagle stało się moimi oczami na świat. Tam tekstowo rozwalasz. Wracasz czasem do swoich starych dzięków i tekstów?
Nie słucham swoich płyt. Byłoby w tym coś nieprzyzwoitego. Czy ktoś każe pani z poczty bić po pracy, na imprezie, stemplem w poduchę?
W jakich stanach emocjonalnych piszesz?
Piszę wtedy, gdy mam wrażenie, że mam coś do powiedzenia. Kiedy targają mną silne emocje, raczej jestem w nich obecna, nie chwytam wtedy z pióro. Piszę o poranku, w spokoju, sięgam po emocje, gdy są już letnie.
Lęk uznaję za bodaj najbardziej destrukcyjną emocję. Wkładam mnóstwo pracy w wygaszanie jego źródeł. Ufam procesowi życia. Między „miłe” i „ trudne” stawiam znak równości. To bardzo przydatne. Wszystko traktuję jako hartowanie ducha.
Ja bardzo wierzę w ludzi. Nie można mówić ludziom, że są debilami, tylko dlatego, że lubią coś, co nas nie kręci. Gust to jeden z ostatnich przyczółków wolności. Każdy ma swoją drogę do przebycia i własne tempo marszu. Mamy wybór. Nie wyobrażam sobie sytuacji, w której eksterminuje się wszystkich poza kumplami. Taki świat byłby straszny. Wystarczy nie koncentrować zmysłów na ludziach, zjawiskach i sytuacjach, z którymi nam nie po drodze. Wystarczy zająć się sobą, a innym dać żyć.
Ja na przykład lubię Kardashianów - relaksuję się patrząc na ich zrelaksowane życie. Serio. Oglądam sobie Instagramy, często nieznanych ludzi. Mają ładne stopklatki z życia.
Nowa płyta ukaże się tej jesieni. Powiedz mi coś więcej na jej temat.
Będzie elektroniczna. Po latach chcę wyciszyć tęsknotę za takimi dźwiękami. Będzie bezkompromisowa. Staruszki też mają prawo potupać!
Książka, nowa płyta, co dalej?
W moim wieku naprawdę rozumie się bezsens wybiegania myślami w przyszłość. Z ciekawością czekam na kolejne rozdania…
To tak na koniec per „a ja żem jej powiedziała”. Co powiesz mnie?
Bartku, energia jest jedna. Tryska z tego samego źródła - w tobie. Używasz jej na wszystko, trawienie, oddychanie, życie. Dlatego spróbuj wydatkować jej mniej na irytowanie się rzeczywistością. Bo w tajemnicy ci powiem - wszystko nam się tylko wydaje (śmiech).
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl