Katolicki sakrament dojrzałości to dla wielu młodych ludzi ostatnie spotkanie z Kościołem
Chrztu przeważnie się nie pamięta, natomiast dla przeciętnego 9-latka sens komunii przebiega gdzieś pomiędzy wydarzeniem klasowym a prezentami. Bierzmowanie to pierwszy sakrament przyjmowany przez katolików z pełną świadomością co do jego znaczenia.
16.05.2018 | aktual.: 16.05.2018 12:19
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
W Polsce do sakramentu przystępują osoby mające 14-15 lat. Sam Kościół nazywa go niekiedy "sakramentem dojrzałości". Jednym z etapów przygotowania jest deklaracja wiary nie tylko w Trójcę Świętą, ale i w Kościół katolicki. Tymczasem dla wielu polskich nastolatków, i to nawet tych wierzących, przygotowania do sakramentu stawiają krzyżyk na ich związkach z instytucją.
Trudno się dziwić, biorąc pod uwagę to, co nadal można usłyszeć na zajęciach przygotowawczych. Minimalna liczba takich spotkań wedle nowego, przyjętego w zeszłym roku planu ujednolicającego wynosi 30, jednak w niektórych parafiach przygotowania trwają nawet dwa lata.
Ewa jest po trzydziestce, o zostanie świadkiem podczas sakramentu została poproszona przez swoją nastoletnią chrześnicę. Zgodziła się, ale przygotowania do bierzmowania w podwarszawskiej parafii ją zdziwiły, żeby nie powiedzieć – zniesmaczyły.
- Zdziwiło mnie, że tak mocno ingeruje się w wygląd. Na próbie ksiądz przestrzegał, żeby w dniu bierzmowania nie malować się, wyciągnąć kolczyki i zamaskować dziurki, a nawet zamaskować tatuaże kryjącym podkładem. Co zabawne, powoływał się nie na katolicką skromność, co jeszcze jakoś można by zrozumieć, ale na fakt, że na ceremonii obecny będzie biskup – opowiada Ewa.
Jej chrześnica, Maja, ma kolczyk w wardze. Wyjmie go i naklei w tym miejscu plaster. Żeby nie gorszyć biskupa, będzie udawała, że to nie piercing, ale opryszczka. 15-latkę takie wymagania dziwią mniej niż Ewę. Zdążyła się przyzwyczaić. Szkoła również podchodzi do kwestii wyglądu niezbyt tolerancyjnie. Maja jest w o tyle komfortowej sytuacji, że przynajmniej rodzice uważają, że jest już na tyle dorosła, że może sama decydować o tym, jak wygląda.
- Dwa lata starań, chodzenia do spowiedzi, na msze, roraty i inne wydarzenia kościelne, to jak obóz przetrwania. Nie wszystkie moje koleżanki przetrwały. - opowiada Maja. - Niektórym zabrakło punktów i muszą zaczynać od nowa. Próby do bierzmowania są jak w wojsku, wszystko pod linijkę, bo przecież biskup będzie patrzeć. Kazano nam wyjąć kolczyki, ukryć tatuaże, słowem uznano, że to, jak wyglądamy będzie źle postrzegane w kościele. Nie wiem, czy będę chodzić po bierzmowaniu do kościoła, przyznam, że po tych dwóch latach, mam naprawdę dość - dodaje 16-latka.
Światopogląd w pakiecie
Innym powszechnym problemem w przypadku przygotowań do bierzmowania jest fakt, że nie zawsze prowadzą je wykwalifikowane osoby. W jednej z parafii w warszawskiej dzielnicy Włochy, zadanie powierza się zasłużonym dla wspólnoty rodzinom.
- Moi znajomi przyjmują bierzmowanie, bo chcą kiedyś wziąć ślub kościelny. To akurat nie mój przypadek, ja po prostu jestem wierzący. Nie zmienia to faktu, że na przygotowaniach trudno wysiedzieć. Zajęcia prowadzi zasłużona parafianka, nie ma do tego najmniejszego przygotowania merytorycznego. Nie mówi o Bogu ani o naszej wierze, nad niczym się wspólnie nie zastanawiamy. Dużo jest za to poglądów politycznych i różnych bzdur. Że uchodźcy islamizują Europę albo że homoseksualizm to grzech ciężki, ale na szczęście gejów i lesbijki da się uleczyć – opowiada 16-letni Tomek.
Podobnych historii nie brakuje, dziwi natomiast, że niektóre parafie nie myślą długofalowo. Zrażają do siebie młode osoby, dla których przygotowania do sakramentu katolickiej dojrzałości, są często ostatnim aktywnym uczestnictwem w życiu parafii.
Zmuszając nastolatków i nastolatki do zmiany wyglądu który liczy się dla nich nieporównywalnie bardziej niż dla osób dorosłych, wysyła się im jasny sygnał. Młodzi ludzie odczytują go jako brak akceptacji. Żeby chcieć przynależeć do jakiejkolwiek wspólnoty, w pierwszej kolejności trzeba mieć poczucie, że jest w jej obrębie akceptowanym takim, jakim się jest. Bez tego podstawowego warunku, wspólnota to tylko puste słowo.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl