Kim są polskie Majsterki?
Nie sztuka iść do sklepu i coś kupić, sztuką jest samodzielnie to coś wykonać. Albo przerobić, „odświeżyć” jakąś staroć, naprawić wysłużony przedmiot, dać mu nowe życie.
Hasło „zrób to sam”, spopularyzowane w latach 60. i 70. przez Adama Słodowego, przeżywa obecnie renesans.
DIY po Polsku
Za oceanem guru DIY („do it yourself”) jest gwiazda amerykańskich mediów, Martha Stewart. Ta Polka z pochodzenia od kilku dekad uczy, jak gotować, naprawiać meble, odnowić mieszkanie czy dopasować ubrania. Ma swój program, pismo, sprzedaje produkty sygnowane własnym nazwiskiem.
Polacy samodzielnie wykonują różne czynności, czy to we własnym domu, czy w ogrodzie, czerpiąc z tego niemałą przyjemność. Przyznaje się do tego aż 73 procent internautów przebadanych przez Allegro i Mobile Institute, a szczegóły tego badania zawarto w raporcie „Zrób to sam. Jak Polacy łączą przyjemne z pożytecznym?”. To pierwsza tak obszerna analiza rynku DIY w naszym kraju. Potwierdza ona, że skala zjawiska jest naprawdę wielka. Ponad połowa rodaków samodzielnie wykonuje najróżniejsze prace, które mogliby za nich wykonać – oczywiście za opłatą – fachowcy. To najczęściej remonty mieszkania i domu, czyli malowanie, układanie parkietów, naprawa elektryki, ale także prace w ogrodzie czy na balkonie. Polacy chętnie podejmują się naprawy samochodu czy motoru, nie stronią też od gotowania.
Kobieta z młotkiem i wiertarką
A Polki? Oczywiście wiele z nich ideę „zrób to sam” wciela w kuchni, to akurat nie jest niczym nadzwyczajnym. Zaskakujące może być, że coraz więcej pań realizuje się w mechanice czy stolarstwie. - Pamiętam nasz pierwszy mebel: dwa niezbyt piękne stoliczki z Ikei, sklejone ze sobą i pomysłowo ozdobione. Znajomi nie mogli się nachwalić, od razu miałyśmy zamówienie na kolejną produkcję – wspomina Sylwia Czubkowska, jedna z warszawskich Majsterek. Ona i dwie jej koleżanki są amatorkami, wcześniej nie miały nic wspólnego z majsterkowaniem. Kilka lat temu połączyła je pasja robienia czegoś z niczego. Całkiem niedawno dorobiły się własnego warsztatu. Na stołecznej Pradze, w budynkach dawnej drukarni mają, pomieszczenie, w którym mogą odreagowywać czas spędzony w korporacji.
Bywa, że siedzą tam cały weekend, nawet po kilkanaście godzin dziennie, czasami wpadają tylko na chwilę. Przychodzą w święta, bo wtedy mają więcej czasu i wolą majsterkowanie niż siedzenie godzinami przy suto zastawionym stole. - Jesteśmy młode i zapracowane, każda ma swoją pełnoetatową pracę. Gdy tylko jest wolna chwila, lubimy tu wpaść i powiercić, wbić parę gwoździ, coś naprawić, przerobić – mówi Sylwia. Barbara Sowa, druga Majsterka, przyznaje, że ich hobby jest czasochłonne, ale daje bardzo dużą satysfakcję.
Sylwia i Basia - na co dzień dziennikarki, obie około 30-tki – cały czas zachęcają inne młode kobiety do spróbowania sił w zajęciach tradycyjnie zarezerwowanych dla mężczyzn. Odzew jest coraz większy. Stronę „Majsterki” na Facebooku polubiło już blisko 15 tysięcy osób, kanał na YouTube śledzi ponad 100 tysięcy internautów, na organizowane przez nie warsztaty ustawiają się kolejki chętnych. Niedawno grupa zapalonych majsterkowiczek przerabiała stare skrzynki po amunicji, kupione od zbieracza wojennych pamiątek. Wyszły z tego pomysłowe, nowoczesne szafki.
- Przyszły do nas aktywne kobiety, młode dziewczyny, którym największą przyjemność sprawia zrobienie czegoś własnoręcznie, bo nudzą je już produkty seryjne, sklepowe. Gdy wykonasz coś według swojego projektu, wymyślisz to od początku do końca, satysfakcja jest największa. My podpowiadamy, podsuwamy ciekawe rozwiązania, ułatwiamy pracę, przypominając błędy, które same kiedyś popełniłyśmy.
Na warsztaty u Majsterek przychodzą dorośli, ale także dzieci. Bo – jak podkreślają organizatorki – warto wpajać najmłodszym ideę recyklingu.
Nie kupuję, robię sama
Hasło „zrób to sam” kojarzy się najczęściej ze stolarstwem, ślusarstwem, pracą z młotkiem i wiertarką, tymczasem jest to także szycie, gotowanie czy robienie domowych nalewek. Pokolenie naszych rodziców i dziadków też to robiło, ale przede wszystkim dlatego, że niewiele można było kupić w sklepach. Dziś – w czasach dostępności gotowych rzeczy – własnoręczne produkowanie jest trendy i eko. W dobrym tonie jest własnoręczne przygotowywanie przetworów, pieczenie chleba czy tortów. Albo domowe przeróbki starych mebli. - Uwielbiamy miejskie „wystawki”, na podwórkach kamienic i w śmietnikach można czasem znaleźć prawdziwe perełki. Stare meble wyrzucane z mieszkań, na pierwszy rzut oka może nieatrakcyjne, po oczyszczeniu i odświeżeniu potrafią zachwycić.
Basia i Sylwia niejednokrotnie dowiodły, że w zniszczonym, niechcianym przedmiocie można odkryć potencjał. W ich pracowni można podziwiać kawowy stolik-jamnik, masową produkcję z lat 70., który ma dziś nowe zgrabne nogi, odświeżony i ozdobiony blat. Doskonale wpisuje się w modę na meble vintage, a jeszcze niedawno był niechcianym rupieciem wyrzuconym na śmietnik.
Sylwia Czubkowska podkreśla, że wcale nie musimy mieć wielkich pieniędzy, by stać się posiadaczami stylowych mebli. Ważniejszy jest pomysł i wykonanie.
Pomaga w tym coraz bogatsza oferta sklepów budowlanych. Wyczuły już trend, więc prześcigają się w propozycjach dla amatorów DIY. Każdy bez problemu kupi łatwiejsze w obsłudze elektronarzędzia, przyjazne materiały do wykańczania drewna i renowacji mebli, a także poradniki poświęcone ich zastosowaniu.
Zobaczcie nas!
Z badań wynika, że majsterkują dla przyjemności przede wszystkim osoby młode, mieszkające w dużych miastach. I coraz częściej kobiety. Niemal co czwarta internautka ankietowana przez Allegro i Mobile Institute potwierdziła, że piecze ciasta i torty, 21 procent robi własne przetwory, 14 procent – samodzielnie przygotowuje prezenty. Aż 23 procent badanych kobiet w wieku 25-34 lata przyznaje się do samodzielnego naprawiania samochodu lub motocykla, 10 procent miało okazję cyklinować parkiet czy kłaść podłogę.
Swoimi sukcesami chętnie chwalimy się w sieci. Media społecznościowe pełne są postów opatrzonych zdjęciami rękodzieła, powstają profile i blogi poświęcone majsterkowaniu. A także krótkie filmy instruktażowe, jak choćby te z kanału „Majsterek”. Na specjalne strony poświęcone majsterkowaniu zaglądają przede wszystkim osoby młode i także one najczęściej chwalą się swoimi dokonaniami. Skąd takie zainteresowanie ideą „zrób to sam” wśród 30-latków?
Anna Kalinowska, kulturoznawczyni z SWPS, która specjalizuje się w socjologii internetu, przekonuje, że ma to związek ze wspomnieniami z dzieciństwa.
- Między 25 a 35 rokiem życia w życiu człowieka jest moment, gdy osiąga dojrzałość, budzą się pragnienia i sentymenty. Młodzi zaczynają doceniać produkty i techniki, które pamiętają z wczesnej młodości, z wakacji u dziadków. Dzisiejsi 30-latkowie są ostatnim pokoleniem, które pamięta życie w świecie bez internetu, gdy informacji do szkolnego referatu szukało się w encyklopedii, a nie w smartfonie. Przypominają sobie smak kompotu zrobionego przez babcię, chodzenie po lesie, zajęcia ZPT w szkole. Dlatego doceniają rzeczy, które można wykonać własnoręcznie.
I nie ma znaczenia, czym te osoby zajmują się zawodowo. Co ciekawe, właśnie pracownicy korporacji najczęściej sięgają po książki kucharskie, piły i wiertarki. Pewnie właśnie dlatego, że są zestresowani i zapracowani. Z raportu wynika, że co piąty Polak uważa prace majsterkowo-remontowe za najlepszy sposób na zrelaksowanie się i oderwanie od codziennych problemów. Takie samodzielne działania, zakończone sukcesem, dodatkowo poprawiają samopoczucie, wykonawcy lepiej oceniają siebie i swoje umiejętności.
To hobby dla każdego - podkreślają Majsterki. Co ważne: by wcielać w życie ideę „zrób to sam”, nie trzeba mieć wcale profesjonalnego sprzętu ani wielkiej pracowni.
- Gdy pierwszy raz przybijałam gwoździe, nie miałam nawet młotka, skorzystałam z tłuczka do mięsa - Sylwia z rozbawieniem wspomina swoje początki. Robiła to w małym mieszkaniu, ku przerażeniu sąsiadów. Dziś dzieli z koleżankami pracownię na stołecznej Pradze, gdzie mają świetnie wyposażony warsztat. Część sprzętów została kupiona, inne podarowali znajomi. Materiałów do prac, a także pomysłów, cały czas przybywa.
- Kiedy uda ci się własnoręcznie zrobić wieszak na ubrania, odnowić stolik albo ukochany fotel rodziców, satysfakcja jest ogromna. To o niebo więcej niż radość z upolowanej w sklepie „okazji” - zapewniają Majsterki.
Zobacz także: Dostali 40 tysięcy złotych na remont mieszkania