Kobiety, których mężowie są za granicą. Zdradzają i się nie angażują - nowy trend
"Męska rzecz być daleko, a kobieca - wiernie czekać”? Do niedawna uważano, że to mężczyznom "skok w bok” przychodzi łatwiej, bo kobiety zdradzają rzadziej, gdyż potrzebują więzi emocjonalnej. Czy rzeczywiście?
21.12.2018 | aktual.: 22.12.2018 08:47
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Zdrada jest równie stara jak małżeństwo, choć dawniej nie mówiono o niej na głos, zwłaszcza w przypadku kobiet. Mimo że wszyscy wiedzieli, co się działo. Czy w dzisiejszym, liberalnym świecie zmieniło się podejście do zdrady? - Na pewno zmieniły się role społeczne kobiet. Stajemy się pewne siebie i bardziej otwarte na eksperymentowanie, także w łóżku. Myślę, że z tego też powodu mniej ukrywamy zdrady, bo mniej boimy się napiętnowania. Trudno jednak powiedzieć, czy dziś jako ludzie zdradzamy częściej. Na pewno jawniej - wyjaśnia w rozmowie z WP Kobieta Monika Dreger, psycholożka, założycielka Warszawskiej Grupy Psychologicznej, współautorka książki "Co boli związek?”.
- Otwierają się granice, nie tylko te między państwami. A ceną za lepsze zarobki może być kryzys w związku, mimo że wiele osób zapewnia, że nigdy nie zdradziłoby partnera. Odległość stwarza zagrożenie. Im jest czasowo dłuższa, tym zagrożenie jest większe. Potrzebujemy fizycznego kontaktu z drugim człowiekiem, a kiedy nie możemy spotkać się z partnerem, tę lukę łatwo może wypełnić ktoś inny - wyjaśnia Dreger.
Małżeństwo to nie namiętność
- Pierwszy raz zdradziłam Ksawerego po roku naszego małżeństwa - przyznaje bez ogródek Justyna. - Ale nie nazywam tego zdradą. To po prostu drugie życie. Poznaliśmy się przez znajomych, chwilę później wzięliśmy ślub. Mąż od lat pracuje za granicą i wiedziałam o tym od początku. On z kolei wiedział, że ja nie zamierzam się wyprowadzać. Nasze życie, wbrew pozorom, jest bardzo uporządkowane: on jest w domu co drugi weekend. Gdy przyjeżdża, jestem kochającą żoną, która wita go w domu plackami z jabłkami (jego ulubione danie). Spędzamy razem czas, odwiedzamy rodzinę, czule się żegnamy i… do następnego - chłodno relacjonuje 39-latka. - Mąż jest moim przyjacielem. Małżeństwo to wspólne dzielenie: radości, smutków i rachunków, ale nie namiętności - dodaje.
- Kiedy zamykają się drzwi, z żony staję się nastolatką z wolną chatą. Choć nikogo do niej nigdy nie zapraszam. Taką mam zasadę. Nie ukrywam się i zawsze chodzę w obrączce. To zabawne, ale działa na facetów. Taki zakazany owoc. Mam takiego znajomego, zawsze wychodzimy we dwoje. Choć nie zawsze razem wracamy. Czasami znikamy na cały weekend. Wypożyczamy sportowy samochód i ruszamy do innego miasta, idziemy do klubu, a potem lądujemy w hotelu. Nie wyobrażam sobie innego życia. Ta mieszanka wybuchowa pozwala mi zachować równowagę i połączyć dwa światy - małżeński i… mój. Z mężem nie da się robić takich rzeczy. Ksawery o niczym nie wie, ale też o nic nie pyta. Ja też nie pytam, jak on spędza czas. Sądzę, że każde z nas prowadzi podwójne życie. Ale jakie to ma znaczenie, jeśli jest dobrze?
- Do tej pory uważano, że kobiety w relacji (także pozamałżeńskiej) szukają bliskości. Jednak w swojej pracy coraz częściej słyszę od nich, że seks to po prostu rozrywka. Rzecz bez znaczenia. Patrząc z drugiej strony, mężatka może być interesująca dla innych mężczyzn. Często przecież zdarza się, że mężczyzna poznaje w klubie kobietę, licząc na niezobowiązującą znajomość, a ona już w myślach planuje z nim życie. Tutaj nie ma tego niebezpieczeństwa - podsumowuje Monika Dreger.
Oko za oko
- Nie planowałam tego. Tak samo jak nie planowałam związku na odległość - drżącym głosem zaczyna opowiadać Róża. - Mój mąż zawsze robił, co chciał. Dwa lata temu wrócił do domu oznajmił, że dostał kontrakt, wyjeżdża do Słowenii i czy jedziemy z nim. Odmówiłam - starszy syn miał zaraz egzaminy do liceum. Zostałam z dziećmi, a męża mieliśmy odwiedzać. Podczas tych rzadkich spotkań był zajęty telefonem. Coś mnie tknęło i pierwszy raz w życiu przeczytałam jego smsy. Okazało się, że miał romans. Tam za granicą. Byłam zdruzgotana, chodziłam nawet na grupę wsparcia. Nie wiem jak to się stało, ale któregoś dnia weszłam na portal randkowy i się zaczęło.
Zobacz także
Czułam się samotna, oszukana i zmęczona. Poznałam kogoś. Był z innego miasta, dlatego wydawało mi się to bezpieczne. To miały być tylko rozmowy samotnego ojca i… słomianej wdowy. Po kilku tygodniach zaproponował kawę. Byłam tak zagubiona, że dałam sobie przyzwolenie na odprężenie. Kawa zamieniła się w kieliszek wina, a kieliszek w butelkę. Poczułam się ważna i atrakcyjna. Stało się. Spotykaliśmy się przez pół roku, ukradkiem na parę godzin, gdzieś w połowie drogi. To było jak film. I pomagało uporać się z samotnością i poniżeniem ze strony męża. Nie miałam wyrzutów sumienia. Nawet dobrze się z tym czułam. Na kilka tygodni przed powrotem męża do domu zakończyłam tę znajomość. Ale nigdy nie usunęłam naszych wiadomości. Mam nadzieję, że i on kiedyś postanowi przeczytać moje smsy - dodaje już chłodno 45-latka.
- Kiedy jedno z rodziców zostaje samo z podwójnymi obowiązkami, może pojawić się ktoś, z kim nawiąże się emocjonalna więź. A od emocji do fizyczności jest bardzo blisko - mówi psycholożka, Monika Dreger.
"Zdrada za zdradę” wydaje się być czymś, co chociaż trochę da się usprawiedliwić. Nie tylko przed sobą, ale także przed innymi ludźmi. Gdyby się wydała, odpowiedzialność można by przerzucić na tego, kto zdradził pierwszy. Tylko czy to ktokolwiek na tym zyska? - To nie jest dobry pomysł, bo pomaga tylko na chwilę. Później pojawią się emocje związane z tą zdradą i wcale nie muszą to być wyrzuty sumienia. Może okazać się, że czujemy się z tym dobrze i co wtedy? Wina za zdradę zawsze leży gdzieś pomiędzy partnerami, ale niekoniecznie pośrodku, a zdrada jest wynikiem jakichś problemów w związku i może służyć rozładowaniu napięcia między partnerami. - kwituje psycholożka.
Druga młodość
- Mąż stracił pracę niemal z dnia na dzień. Dostał odprawę, ale został skazany na siedzenie w domu. Mam niewielką firmę, ale brak drugiej pensji mocno dałby nam się we znaki. Nie było innej możliwości niż znalezienie czegoś natychmiast. Brat zaproponował mu pracę u siebie w Niemczech - opowiada Anna.
Tak się dziwnie złożyło, że niedługo po tym, jak on wyjechał, wróciła z wymiany moja siostra i wprowadziła się do mnie, żeby było raźniej. Miałam wolne wieczory, zaczęłyśmy chodzić na fitness, namówiła mnie też na zmianę wyglądu. Miałam wrażenie, że odzyskałam minione lata. Wyszłam za mąż młodo, nigdy nie chodziłam ani na imprezy, ani na randki.
Raz wyciągnęła mnie "na miasto”. Nie wiedziałam, że prowadzi "lekki styl życia”, ale jeszcze bardziej zaskoczyło mnie, że mi też się to podoba. Byłyśmy jak zwariowane studentki wracające do domu nad ranem. Trochę się bałam, żeby sprawa nie wyszła na jaw, więc randkowałyśmy z przyjezdnymi i same udawałyśmy, że nie jesteśmy z Polski. Za każdym razem wymyślałyśmy inne historie. Raz byłyśmy studentkami, innym razem turystkami. Mimo randek, nie poszłam do łóżka z nikim innym. I dobrze. Gdy mąż znalazł pracę w kraju, we mnie zaczęły wzbierać wyrzuty sumienia. Niby nic się nie stało, ale sama nie chciałabym dowiedzieć się, że on robił coś takiego za moimi plecami. Wciąż mu nie powiedziałam i nie wiem czy w ogóle powinnam - kończy smutnym głosem Anna.
Specjaliści nie zawsze zalecają przyznawanie się do zdrady tłumacząc, że to zrzucenie winy na partnera i pozostawienie go z przykrą wiedzą. Przed podjęciem decyzji warto wybrać się do psychologa i wspólnie poszukać najlepszego rozwiązania.
- Znam pary, które po pracy z terapeutą mówią, że zdrada to najlepsze, co je w życiu spotkało. Zaznaczam jednak, że to wymaga przepracowania, zastanowienia się, co nie gra w związku i wyciągnięcia wniosków. Wykrzyczenie zdrady w kłótni nigdy nie jest rozwiązaniem - wyjaśnia Monika Dreger.
Imiona bohaterów zostały zmienione.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl