Blisko ludziKochanka, czyli kobieta drugiej kategorii. Zwłaszcza w święta...

Kochanka, czyli kobieta drugiej kategorii. Zwłaszcza w święta...

Zamiast spotkań, muszą zadowolić się rozmową na czacie, zamiast wspólnych wypadów za miasto, powinny cieszyć się, że mogą się spotkać ukradkiem choć na chwilę. Kochanki w pandemii nie tylko czują się podwójnie samotne, ale bardzo często uświadamiają sobie, jak ważne są dla swoich partnerów.

Dla kochanek święta to smutny czas
Dla kochanek święta to smutny czas
Źródło zdjęć: © 123RF

24.12.2020 | aktual.: 02.03.2022 23:58

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Agnieszce, 42-letniej specjalistce od marketingu, zamiana spotkań na żywo na długie rozmowy na czacie na początku pandemii nawet się spodobała. Miała ostatnio poczucie, że prowadzenie podwójnego życia bardzo ją męczy. Udawanie przed rodzicami, rodzeństwem i przyjaciółmi, że jest sama, gdy tymczasem ma romans z żonatym facetem, dużo ją kosztowało. Jednak, gdy ona i Rafał musieli przerzucić się na e-maile, bo jej facet chciał ukryć przed żoną, że koresponduje z kochanką, a nie klientami czy pracownikami, zaczęło ją to irytować.

– To niby nic wielkiego, ale poczułam się upokorzona, że muszę pisać do niego na służbową skrzynkę, jakbym była petentką. I tu zaczęła się równia pochyła – mówi Agnieszka. – Bycie tą trzecią to, mówiąc delikatnie, mało komfortowy stan. Ale jeśli się kocha faceta, ufa mu i chce na niego czekać, to można znieść wiele. Jednak są granice.

Nie kupiłam mu nawet prezentu

I Agnieszka wylicza, dlaczego ma dość. – On nie może wyjść z domu, nigdy nie wiesz, kiedy się spotkacie – opowiada. – Wszelkie wyjazdy weekendowe, wspólne wypady za miasto, choćby na jeden dzień, kolacyjki na mieście szlag trafił. Na dodatek, gdy już się wyrwie z domu, ale nie wraca do niego przez dwie godziny, żona wydzwania, bo się boi, że coś mu się stało. Tak bardzo przyzwyczaiła się, że on jest zawsze pod ręką. Mam poczucie, że przez to, że się nie widujemy, oddalamy się od siebie coraz bardziej. Sam mi wyznał, że pandemia sprawiła, że poznał lepiej swoje dzieci, że się czegoś o nich dowiedział, że zaczął z nimi spędzać czas. Twierdzi, że dzieci stały mu się zaskakująco bliskie. Gdzie w takim razie jest miejsce dla mnie? Ile są warte te deklaracje, że on odejdzie od żony? Gdy go zapytałam, czy ciągle ze sobą nie sypiają, nic nie odpowiedział.

- Pandemia wywróciła do góry nogami nasze życie w wielu aspektach, nie ma się więc co dziwić, że i nieformalne, tajne związki także odczuwają skutki koronawisrusa – mówi psycholożka Katarzyna Szymańska. – To trudny moment zwłaszcza dla tych osób, które w trójkącie funkcjonują jako te trzecie, bo ich partner uwikłany w inny związek, nie może swobodnie wyjść z domu, spotkać się tak jak dawniej. Poczucie osamotnienia w takiej sytuacji jest spotęgowane. Moim zdaniem to dobry moment, żeby zadać sobie pytanie: po co uwikłałam się w związek z zajętym facetem? Jakie są tego zalety, a jakie wady? Wbrew pozorom to może być impuls do szczerego porozmawiania ze sobą. I próba znalezienia odpowiedzi na pytanie, czy chce się być partnerką drugiej kategorii…

Agnieszka na święta nie będzie sama. Ma mnóstwo przyjaciół, ale przede wszystkim dużą rodzinę. Żeby nie stanowić zagrożenia dla rodziców, z którymi planuje spędzić Wigilię i Boże Narodzenie, urządziła sobie w domu samoizolację. Podobnie jak jej cztery siostry i brat. W związku z tym nie wychodzi z domu wcale, zakupy robi przez internet, śmieci wyrzucają jej sąsiedzi.

– Rafał zaproponował, że wpadnie do mnie rano w wigilię. Ale ja się z nim widziałam ostatni raz na żywo miesiąc temu. I mam poczucie, że jest coraz bardziej mi obcy – opowiada 42-latka. – Poza tym nie po to poddałam się samoizolacji, żeby teraz przyjmować w domu faceta, który z rodziną ostatnie weekendy spędził na robieniu świątecznych zakupów, wycierał się po galeriach handlowych i przyniesie mi wirusa do domu. Mam postanowienie noworoczne: koniec z żonatymi facetami. Nie kupiłam mu nawet prezentu.

Seks w maseczce i rękawiczkach

31-letnia Iwona poznała Ricka na Tinderze. Przystojny, dziesięć lat starszy od niej Amerykanin w Warszawie od trzech lat, zatrudniony w dużym koncernie z branży technologicznej. – Jedna randka, druga, trzecia, seks – wylicza Iwona, która pracuje jako architektka wnętrz.

– No i się zakochałam. Słowny, szarmancki, dobrze wychowany. Jak mówił, że zadzwoni, dzwonił. Jak się umówił, zawsze dotrzymywał słowa. Naprawdę trudno było się nie zadurzyć. Niestety po roku spotkałam go na targu śniadaniowym z… rodziną. Żona, która do tej pory mieszkała w USA, postanowiła jednak z dziećmi przenieść się do Polski, bo Rick miał zostać tu kolejne trzy lata. Chciałam najpierw zabić jego, potem siebie. Płakał, tłumacząc mi, że nie miał odwagi wyznać mi, że ma rodzinę, bo bał się, że odejdę. Twierdził, że tego by nie przeżył, bo nieprawdopodobnie się we mnie zakochał. A ja, kretynka, uwierzyłam…

Zdaniem Katarzyny Szymańskiej, relacja, której fundamentem jest kłamstwo, gdy jedna ze stron ukrywa istotne szczegóły dotyczące swojego życia, z założenia jest asymetryczna i szkodliwa dla oszukiwanej osoby. – Bardzo trudno jest zbudować związek, gdy jedno z partnerów nie wie istotnej prawdy o drugim i przez to nie może podjąć świadomej decyzji, czy chce tę relację budować, czy nie – uważa psycholożka.

Iwona przyznaje, że jej kochanek dwoił się i troił, by utrzymać ich związek. Był na każde jej zwołanie. Przyjechał nawet o 1 w nocy, gdy pękła jej rura doprowadzająca wodę do zmywarki i zalało całą kuchnię. – Nie wiem, co powiedział wtedy żonie, ale nic mnie to nie obchodziło – opowiada architektka. – Tak organizował czas, że nawet w wakacje wyjeżdżaliśmy na tydzień. Nawet uwierzyłam, że ten związek ma szanse, że on odejdzie od żony, tylko potrzebuje trochę czasu. Jednak pandemia zweryfikowała to dość gruntownie.

Gdy w Polsce wykryto koronawirusa u pierwszego pacjenta, Rick wpadł w panikę. – Okazało się, że jest hipochondrykiem, ale takim w skrajnej postaci – opowiada Iwona. – To było dla mnie straszne zaskoczenie. Napisał wtedy do mnie, że z wiadomych względów nie możemy się teraz widywać, bo trzeba ograniczyć kontakty z obcymi. I właśnie to ostatnie słowo uświadomiło mi, kim ja dla niego naprawdę jestem. Obcą osobą. Gdy początkowa panika trochę ucichła i okazało się, że koronawirus nie zbiera w czasie pierwszej fali takiego żniwa, jak się obawiano, Rick przyjechał do mnie. W maseczce i rękawiczkach. Chciał seksu, bo jak mi wyznał, jego żona ma libido na poziomie Żuław. Nie wiem, dlaczego poszłam z nim wtedy do łóżka. Chyba ciągle go kochałam.

Ale to właśnie wtedy Iwona uświadomiła sobie, że to początek końca. Rick wpadał do niej już właściwie tylko na seks i to na dodatek na krótko. – Szlag mnie trafiał, gdy wchodził w maseczce i rękawiczkach – mówi Iwona. – Ostatni raz zaproponował, żebyśmy kochali się od tyłu, żeby zachować dystans. I z zasłoniętymi twarzami. Wywaliłam go na zbity pysk. Podejmował kolejne próby, przepraszał, ale właśnie zerwaliśmy wszelkie kontakty. Kupił mi elegancki kosz smakołyków na święta, z prawdziwym szampanem. Oddałam go bezdomnym, którzy żyją na śmietniku koło mojego domu. Mówią do mnie królowo – Iwona dodaje ze śmiechem. – Przynajmniej komuś sprawiłam radość.

Jak podkreśla Katarzyna Szymańska, sytuacje kryzysowe, skrajne, trudne, a do takich z pewnością należy pandemia, ujawniają wiele cech ludzkich, które w sytuacji normalności i spokoju nigdy by nie ujrzały światła dziennego. – Wtedy łatwo sprawdzić, na kogo można liczyć, dla kogo jest się ważnym, jakie miejsce w hierarchii ważności innych osób się zajmuje – wylicza psycholożka. – Choć to trudne i bolesne, ale pozwala zobaczyć na przykład, że nie jest się ważnym dla drugiego człowieka. A to pozwala podjąć świadomą decyzję, co dalej.

Komentarze (557)