ModaKolejka po ubrania z kolekcji Erdem x H&M. Klienci czekali pod sklepem już od 6:00 rano!

Kolejka po ubrania z kolekcji Erdem x H&M. Klienci czekali pod sklepem już od 6:00 rano!

Kolejka po ubrania z kolekcji Erdem x H&M. Klienci czekali pod sklepem już od 6:00 rano!
Źródło zdjęć: © WP.PL
Marta Dragan
02.11.2017 12:09, aktualizacja: 02.11.2017 17:53

6 rano, ciemno, zimo i leje deszcz. Ludzie czekają, aż drzwi sklepu się otworzą. Brzmi jak historia z PRL-owskich kolejek, a to 2017 rok i centrum Warszawy. "Rzucili" nie papier toaletowy i nie mięso a ubrania od projektanta. Do wybranych sklepów sieci H&M trafiły właśnie ubrania z limitowanej kolekcji marki Erdem. Tanie nie są, ale rozchodziły się jak świeże bułeczki. Półki w sklepie internetowym świecą już pustkami. Ubrania można kupić na portalach aukcyjnych, ale zawyżone ceny zwalają z nóg.

Przyznacie, że godzina 6:00 rano to dość wczesna pora na zakupy, szczególnie modowe? Byli jednak fanatycy, którym nie przeszkadzała ani ciemność, ani niska temperatura, ani deszcz. Na dwie godziny przed otwarciem sklepu H&M w Warszawie ustawili się w kolejce tylko po to, by kupić upragnioną rzecz od projektanta.

Redakcja WP Kobieta była przy ul. Marszałkowskiej w Warszawie przed sklepem H&M, gdzie ustawiła się dość spora kolejka. Podobny widok można było zaobserwować pod sklepem w Galerii Krakowskiej. To właśnie tylko w tych dwóch punktach H&M w Polsce można dostać ubrania i dodatki z najnowszej limitowanej kolekcji powstałej we współpracy szwedzkiej sieciówki H&M ze światowej sławy projektantem. Zobaczcie, co mówili nam ludzie stojący w kolejce przed sklepem w Warszawie

Tuż po godzinie 8.00 otworzono sklepy H&M w Krakowie i Warszawie. Co prawda, nie było aż tak wielkiej bitwy o ciuchy, jak dwa lata temu, przy premierowej linii Balmain, ale tłum, który biegiem wparował do sklepu, od razu siał spustoszenie na wieszakach. Ludzie brali po kilka sztuk ubrań jednego modelu. W szybkim tempie ubrania znikały z półek.

Obsługa sklepu była przygotowana na duże zainteresowanie kolekcją. Przed sklepem porządku pilnowało kilku ochroniarzy. Rozstawione były bramki, a by umilić czekanie klientom, ustawiono nawiewy ciepłego powietrza. Z uwagi na niską temperaturę klienci byli również częstowani ciepłą kawą i herbatą. Na stronie H&M już kilka dni wcześniej pojawił się komunikat z prośbą o zastosowanie się do kilku zasad bezpieczeństwa. "Jeśli pojawisz się przed otwarciem sklepu, ustaw się w kolejce, a nasz personel poinformuje cię, jak można dokonać zakupów. Ponieważ kolekcje tworzone we współpracy ze znanymi projektantami cieszą się zazwyczaj dużą popularnością, miej na uwadze kilka prostych zasad, które ułatwią ci robienie zakupów" - napisano. Po otwarciu drzwi, panowie z obsługi wpuszczali klientów grupami 10-15 osobowymi po to, by nie doszło do słynnych w sieci scen z dostawy torebek w Lidlu. I rzeczywiście sytuacja wyglądała na opanowaną.

Można zaobserwować, że coraz mniej osób przychodzi na takie zakupy do sklepu stacjonarnego, od kiedy jest alternatywa w postaci sklepu online. Kolejki są mniejsze, ale za to prawdziwe oblężenie przeżywają sklepy internetowe. Od 26 marca 2015 roku funkcjonuje w Polsce sklep internetowy H&M, w którym klienci z poziomu kanapy mogą zrobić zakupy. Do zakupów online zachęca wydłużony czas na zwrot. W regulaminie sklepu można przeczytać, że z zamówienia można zrezygnować w ciągu 28 dni bez podawania przyczyny. Jeżeli produkt nabyliśmy w sklepie stacjonarnym, to "w przypadku kolekcji stworzonej we współpracy z projektantem zwrot jest możliwy tylko w ciągu 1 dnia od daty zakupu, wyłącznie w sklepie, w którym kolekcja została zakupiona. Wszystkie artykuły muszą być w idealnym stanie, czyli nienoszone i nieużywane z oryginalnymi metkami i paragonem" - informuje obsługa sklepu.

Sprzedaż internetowa miała ruszyć o godzinie 9:00, ale było lekkie opóźnienie. Strona zawieszała się, co świadczy o zainteresowaniu kolekcją. Koniec końców sprzedaż została uruchomiona po godzinie 9:35. Do tego czasu zapał klientów ostudzał sympatyczny komunikat.

Obraz
© hm.com

Śledziliśmy to, co działo się na stronie sklepu internetowego z minuty na minutę. Wystarczyło niespełna 10 minut, by ubrania z najnowszej kolekcji Erdem x H&M wyparowały ze sklepu.

Obraz
© WP.PL

Co zachęcało klientów do zakupu kolekcji Erdem x H&M? Przede wszystkim jest to kolekcja limitowana. Na stronie sieci H&M można było przeczytać, że marka zastrzega sobie, że w sklepach stacjonarnych limit wynosi po jednym egzemplarzu każdego modelu z kolekcji damskiej na osobę w pierwszych dwóch godzinach sprzedaży (8:00 - 10:00). Limit dotyczył całej kolekcji damskiej, w tym również butów, torebek i akcesoriów. Limit nie obejmował kolekcji męskiej. Fani limitowanych kolekcji są przekonani, że ubrania stworzone we współpracy ze znanym projektantem są wykonane z wysokogatunkowych tkanin, lepszej jakości niż typowa odzież z sieciówki.

Warto wspomnieć, że najtańszą rzeczą z damskiej kolekcji są rajstopy za 79,90 złotych, z męskiej krawat za 99,90 złotych, natomiast najdroższą kwiatowa sukienka maxi i płaszczyk w kratę za 1299 złotych, a z męskiej również płaszcz. Pojawia się jednak pytanie: czy przeciętną Polkę stać na kreację za 1 299 złotych?

Obraz
© allegro.pl

I choć sklep internetowy H&M z kolekcją Erdem świeci pustkami, w sklepach stacjonarnych też ze świecą szukać flagowych produktów, to na tym nie zakończy się historia ubrań od projektanta. Klienci często kupują limitowane ubrania po to, by na nich po prostu zarobić. Dowodem na to są aukcje internetowe, które wyrosły w sieci niczym grzyby po deszczu. Na popularnej platformie sprzedażowej Allegro.pl pojawiło się w przeciągu 2 godzin ponad 100 aukcji z ubraniami Erdem. Produkty wystawione są zarówno w opcji "Kup teraz", jak i do licytacji. Cena wyjściowa oczywiście przewyższa cenę, za którą można było nabyć ubrania w sklepie H&M. Dla przykładu płaszcz w panterkę kosztował w H&M 799 złotych, a na aukcji 1 200 złotych, szara bluza z kapturem 229 złotych, a na aukcji 360 złotych, sukienka z falbaną za 799 złotych jest sprzedawana za 1 149 złotych.

Obraz
© ebay.com

Biznes kwitnie nie tylko w Polsce, ale również zagranicą. Na eBayu można kupić właściwie wszystkie ubrania z kolekcji Erdem. Ceny? Mocno zawyżone. Dla przykładu czarna bluza w kwiatki, która na stronie H&M kosztuje 99 dolarów, na eBayu jest o 100 dolarów droższa. Cekinowa sukienka w sklepie za 249 dolarów, na eBayu 499 dolarów. Niektóre ubrania są dokładnie dwa razy droższe niż w sklepie - chociażby sukienka z wycięciami po bokach - w sklepie 199 dolarów, na eBayu 499 dolarów. To oznacza, że kupując sukienkę czy sweterek z kolekcji z Erdem dla H&M możemy zarobić na tym pięć razy więcej.

Warto wspomnieć, że ubrania z najnowszej kolaboracji H&M cieszyły się w ostatnich dniach dużą popularnością w gronie polskich gwiazd. W błękitnym sweterku Magda Mołek prowadziła weekendowe wydanie "Dzień dobry TVN", w kwiatowej sukience z falbaną Małgorzata Kożuchowska świętowała przekroczenie liczby 4 tys. obserwujących na Instagramie, w kolorowej midi z wycięciami po bokach aktorka pojawiła się w Toruniu. Monika Olejnik zaprezentowała się w kreacji Erdem x H&M na jubileuszu Paprocki&Brzozowski. Również 19-letniej Julii Wieniawie przypadła do gustu stylistyka Erdem, która pojawiła się w kwiatowej sukience na Balu Charytatywnym "Cała Polska Czyta Dzieciom".

Skoro przeciętna Polka kupuje na bazarze i nie stać ją na sukienkę za 300 złotych to, co dzieje się, że jak do sklepów trafia kolekcja od znanego projektanta, nagle pojawia się tłum kobiet po sukienki nie za 300 złotych a za 1 300 złotych? Zdaje się, że są trzy typy klientek. Pierwsza to ofiara reklamy. Druga to wierna miłośniczka stylistyki ubrań projektanta. Trzecia to bizneswomen.

Ofiara reklamy kupuje, bo widzi. Z pewnością duża zasługa w tym mediów. Zanim taka limitowana kolekcja wejdzie na rynek, to jej premiera poprzedzona jest szeroko zakrojoną akcją marketingową. Ze wszystkich środków masowego przekazu klientka dostaje jasny sygnał, że ta kolekcja jest wyjątkowa. Sieciówka inwestuje w promocję horrendalne kwoty. Ubrania na parę tygodni wcześniej noszą gwiazdy, którymi poniekąd klientki się inspirują. Nie wierzycie? To dlaczego chociażby polskie marki wysyłają gwiazdom ubrania tylko po to, by zrobiły sobie w nich zdjęcia? To działa jak domino. Gwiazda założy daną sukienkę, zrobi sobie w niej zdjęcie, które opublikuje w social mediach. Modowe i plotkarskie portale dostrzegą i napiszą o tym. Marka nie dość, że zaistniała w mediach społecznościowych gwiazdy, to za jednym zamachem również jej produkt krąży w sieci. Kolejne zagorzałe fanki, którym spodobał się look gwiazdy, dzieli już jedynie krótka droga od zakupu. Podobnie rzecz ma się w przypadku limitowanych kolekcji. Gratka jest tym większa, bo jest określona pula ubrań. Kupię sobie sukienkę za 1 300 złotych, ale oprócz mnie to w zasadzie niewiele osób będzie ją miało.

Wierna miłośniczka stylistyki jest zauroczona tą kolekcją, zna projektanta, jego historię, śledziła jego poprzednie kolekcje i w zasadzie od dawna marzyła o tym, by jej szafa wzbogaciła się o rzecz z jego metką. Nagle pojawia się okazja, bo te ubrania są w dobrze jej znanej sieciówce. Są na wyciągnięcie ręki, a ona znając przeciętne ceny projektów Erdema, stwierdza, że te wcale nie są wygórowane.

Bizneswomen kupuje ubrania od znanego projektanta po to, by później je sprzedać i na tym zarobić.

Czy wam również przypadła do gustu ta kolekcja? Czy waszym zdaniem warto zapłacić 1 299 złotych za kreację z metką Erdem? Dajcie znać w komentarzach.

Źródło artykułu:WP Kobieta
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (103)
Zobacz także