Kolejny protest w stylu "Opowieści Podręcznej". Kobiety boją się nie tego co trzeba
Wychodzą na ulice, przebrane za bohaterki głośnego serialu. Sądzą, że walczą o swoje prawa. Nie zauważają, że w ten sposób odwracają uwagę nas wszystkich od faktycznej groźby zniewolenia kobiet.
24.07.2018 | aktual.: 24.07.2018 14:10
Kilka dni temu ulicami Warszawy przeszedł nietypowy protest. W marszu szły równym krokiem kobiety w czerwonych płaszczach i charakterystycznych nakryciach głowy. Wzrok utkwiony w ziemi, usta zasznurowane. Kto to taki? Podręczne. Rozpłodowe samice amerykańskiego reżimu. Tytułowe bohaterki serialu "Opowieść podręcznej", który zachwycił kobiety, także w Polsce.
Akcja nakręconego na podstawie powieści Margaret Atwood serialu dzieje się w wyobrażonej Ameryce niedalekiej przyszłości (albo alternatywnej teraźniejszości). Na skutek niewyjaśnionych zdarzeń coraz więcej kobiet po prostu nie jest w stanie zajść w ciążę. Absolutną władzę przejmują skrajni konserwatyści, którzy swoje credo opierają na Biblii. W Starym Testamencie zaś, jak wiadomo, kiedy kobieta nie mogła zajść w ciążę i dać potomków patriarsze, ten "zbliżał się" do niewolnicy, by ta poczęła, a następnie dziecko usynawiał, a niewolnicę oddalał.
Władze fikcyjnego Gileadu – tej alternatywnej Ameryki – również składają się z takich patriarchów. Nie noszą oni co prawda patriarszych bród, a świetnie skrojone garnitury, nie błąkają się po pustyni, a jeżdżą lśniącymi, czarnymi SUV-ami. Łączy ich z biblijnymi prorokami głównie jedno: jedni i drudzy wierzą, że są żywą tubą dla głosu Boga. Aby wcielić w życie jego biblijny model, wyłapują kobiety zdolne mieć dzieci i zmieniają je w podręczne – niewolnice przydzielone do panów. Panowie ci mają swoje bezpłodne żony, a podręczne wykorzystują jedynie do dawania dzieci. Seks z nimi nie jest "uprawianiem miłości", jest religijnym ceremoniałem, zgodnie z którym mężczyzna zbliża się do niewolnicy na łonie żony, by podkreślić prawomocność relacji.
Kobiety na całym świecie oszalały na punkcie tej wizji. W połowie czerwca podręczne przemaszerowały ulicami Warszawy, do zdjęcia ustawiając się w zwartym dwuszeregu pod Pałacem Prezydenckim. Była to jawna aluzja do wcześniejszych czarnych protestów i poczucia polskich kobiet, że rząd PiS-u wskazuje im podległą wobec mężczyzn rolę w systemie społecznym. Wtedy całe wydarzenie nakręcił Showmax – internetowa platforma do oglądania filmów, na której można w Polsce oglądać serial.
Jednak na początku lipca podręczne również protestowały w Warszawie – a to z okazji wizyty Donalda Trumpa. W poniedziałek zaś podobny protest kobiet przebranych za podręczne odbył się w stolicy amerykańskiej wolności, w Filadelfii.
Protesty reżyserowane przez Showmax od tych, w których spontanicznie kobiety przebierają się za podręczne, łatwo odróżnić. W tych pierwszych, spowite w szkarłat postaci suną równym dwuszeregiem. W tych drugich – są wściekłe, z podniesionymi głowami krzyczą i wymachują transparentami. I tu rysuje się w protestach pewien problem: dzisiejsze Stany, a tym bardziej Polska, nie są fikcyjnym Gileadem. Kobiety protestują przeciw odebraniu im prawa do protestów. Krzyczą, że nie pozwala im się krzyczeć. Wychodzą na ulice, by pokazać, że nie mogą dziś wyjść na ulicę. Wierząc w spełnienie fikcji z opowieści podręcznej, nie zauważają, że jest się czego bać, ale gdzie indziej.
Tak, wizja opowieści podręcznej może spełnić się w każdej chwili. Ale jeśli to się stanie, nie zobaczycie na ulicach opancerzonych SUV-ów ani hycli, wyłapujących płodne kobiety, żeby zmienić je w nadzorowane i więzione niewolnice. Nie będzie spółkowania przy świecach i wersetach z Biblii, rytmicznych, nieerotycznych ruchów. Nie będzie znakowania kobiet jak bydła, opasek na ramionach, mundurków żadnego rodzaju.
Nie będzie jak w "Roku 1984" Orwella. W zamian będzie bardziej jak w "Nowym wspaniałym świecie" Aldousa Huxleya. Więcej pozorów wolności właśnie, a nie niewoli. Tej wolności, ograniczonej tylko rzekomą troską o bezpieczeństwo kobiet i stabilność społeczną. Więcej recept na antykoncepcję, zakazów aborcji albo nakazów aborcji. Więcej przetwarzania danych osobowych z aplikacji, do których dobrowolnie i dla własnej wygody kobiety wpisują cykl miesiączkowy albo przyjmowane leki. Więcej reklam pieluch, kierowanych do kobiet, które nawet jeszcze nie wiedzą, że są w ciąży – bo dyskonty wiedzą to wcześniej na podstawie komputerowej analizy ich zakupów.
Takiego świata należy się bać. Czerwony płaszcz podręcznej podczas protestu przesłania nam fakt, że scenariusz serialu w jakiś sposób spełnia się na naszych oczach.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl