Koniec pewnej ery? Marquard zamyka "Playboya" i "CKM"
Wiadomość podana przez Wirtualne Media zszokowała w środę całą branżę dziennikarską. Spółka medialna Marquard Media zamyka wszystkie swoje papierowe magazyny. W tym "Playboya" i "CKM". Informację natychmiast podchwycili czytelnicy i czytelniczki. Czy rynek polskiej prasy nie będzie już nigdy wyglądał tak samo bez erotycznych tytułów?
13.11.2019 | aktual.: 13.11.2019 20:00
Zacznę od prywaty. W moim domu nagość i erotyka nie były niczym nadzwyczajnym. Moi rodzice mieli bardzo naturalne i otwarte podejście do seksualności. Kiedy więc kupowali "Playboya", to była to dla mnie gazeta nie wzbudzająca większej sensacji. Wręcz z ciekawością oglądałam roznegliżowane ciała kobiet i ich fryzury intymne.
"Nagie panie"
Dopiero kiedy podrosłam, a moje ciało zaczęło dojrzewać, coraz wyraźniej widziałam, że ja czy mama nie wyglądamy jak "nagie panie" ze zdjęć – wszystkie bez wyjątku o gładkiej skórze czy dużych, kształtnych piersiach. Coś tu wyraźnie było nie tak. Nie wiedziałam tylko jeszcze, czy ze mną, czy z dziewczynami z fotografii poprawianych w Photoshopie.
Zobacz także
Pamiętam też, jak moi szkolni koledzy pod ławką, czy po lekcjach z ekscytacją oglądali i komentowali c..ki oraz "balony" modelek. Edukacji seksualnej nie było, były za to głównie w tym przypadku "CKM" i "Twój Weekend" oraz zdjęcia i inne treści, które kształtowały wyobrażenie młodych chłopaków o tym, jak wygląda prawdziwa kobieta, co jest seksowne, a co nie. Oczywiście w konfrontacji z rzeczywistością czekało ich rozczarowanie.
Przegrana z porno
Dziś "edukacyjną" rolę dla młodzieży pełni łatwo dostępne porno, dlatego myślę, że po "CKM-ie" wiele osób nie będzie płakało. Łezka zakręci się pewnie w oczach moim rówieśnikom wychowanym w latach 90. na tym świerszczyku, ale trzeba przyznać, że już jakiś czas temu przestał być jakkolwiek ekscytujący – moim zdaniem przegrał z jednej strony z porno, a z drugiej zdezaktualizował się w obliczu coraz większej różnorodności ciał pojawiających się w mediach, jak i powolnej, ale jednak przemianie koncepcji tego, co jest dziś sexy. Gdybym mogła, to zamknęłabym to pismo już dawno.
Co innego "Playboy". Ten był mimo wszystko spełnieniem amerykańskiego snu na polskiej ziemi. I choć na równi z "CKM" kształtował bardzo określony wizerunek cielesności i seksu, to było w nim też co poczytać. Miesięcznik długo trzymał poziom – można tu wspomnieć choćby świetne wywiady czy felietony Hanny Bakuły. "CKM" był daleko w tyle.
Zmiana
W którymś momencie jednak i "Playboy" się popsuł – powtarzalne sesje utrzymane w jednym, słusznym kanonie, słabe treści – czytelnicy zaczęli naturalnie odpływać. Wydawało się, że to pora pożegnać się z legendą i zaakceptować dominację internetu jako miejsca, gdzie szuka się z erotycznych treści. Ale kilka numerów temu pod wodzą nowej redaktorki naczelnej magazyn odrodził się z popiołów.
Może jeszcze nie wszystko udało się zmienić na lepsze, ale zmianę generalnie było widać – bardziej naturalne sesje w ciekawych konwencjach, traktowanie kobiet podmiotowo, a nie przedmiotowo, edukacyjna misja podana w lajfstajlowym wydaniu. Z przyjemnością z koleżankami obserwowałyśmy rozwój pisma i to, jak wreszcie kobieta objaśnia facetom świat (a nie na odwrót), wręcz daje na tacy pomysły, jak się odnaleźć w rzeczywistości, gdzie ponoć panuje kryzys męskości – któremu winne oczywiście są kobiety.
Koniec świerszczyków
Redaktor naczelna Anna Mierzejewska sprawiła, że "Playboy" przestał kojarzyć się ze świerszczykiem dla facetów, przyciągnęła młode dziewczyny, które chcą seksu na wspólnie ustalanych zasadach, interesują się seksualnością i nie wstydzą się o tym głośno mówić, jeśli nawet mężczyźni próbują je dyscyplinować, używając do tego slut-shamingu. Oczywiście mężczyźni nie mogli przeżyć wyboru kobiety na naczelną, zwłaszcza takiej, która odważnie zmienia ich pismo, myśli nie tylko o męskiej, lecz także kobiecej przyjemności.
Może oni ucieszą się z zamknięcia "Playboya" w tej formie, może już przetrawili, że wraz z nastaniem naczelnej skończyła się pewna era. Era, gdzie to faceci rozbierali kobiety, narzucali im, jak mają wyglądać i się zachowywać, wykorzystywali ich ciała. Tymczasem kobiety świadomie korzystające ze swojej seksualności postrzegają nie jako partnerki, a zagrożenie.
I mi właśnie tego nowego "Playboya" będzie szkoda, bo co miesiąc byłam ciekawa, co się w nim pojawi i jak uderzy w patriarchalne struktury. Uważam, że większość z nas jest seksualnie niedoedukowana, więc każda próba zmiany obowiązującej wciąż patriarchalnej narracji, w której dzieli się kobiety na święte i dz..ki jest potrzebna. Bo możemy być i świętymi, i dzi..ami zarazem. Coraz więcej z nas to wie. Pytanie, kiedy do tej prawdy dojrzeją faceci.
Paulina Klepacz – feministka, dziennikarka, redaktorka naczelna feministyczno-erotycznego magazynu "G’rls ROOM"
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl