Koronawirus w Szwajcarii. "Wykonują najwięcej testów na milion mieszkańców"

Ponad 16 176 przypadków zachorowań i 373 ofiar śmiertelnych. Tak wygląda rzeczywistość Szwajcarów w obliczu pandemii koronawirusa. – Mimo że Szwajcaria jest bardzo dotknięta koronawirusem, nie zdecydowała się na wprowadzenie kompletnego zamknięcia jak Włochy, Francja czy Hiszpania – mówi Joanna Lampka, mieszkanka Morges.

Joanna Lampka opowiada o Szwajcarii w dobie koronawirusa
Źródło zdjęć: © Archiwum prywatne
Dominika Czerniszewska

Gdy kolejne kraje zamykały szkoły, lotniska i granice, w Szwajcarii życie toczyło się bez większych zmian. Rząd nie wprowadzał obostrzeń, które miałyby na celu opanowanie rozprzestrzeniającej się pandemii. W końcu koronawirus dotarł do wszystkich 26 kantonów Szwajcarii.

Neutralny kraj pozostawił otwarte sklepy spożywcze, apteki i drogerie, poczty, banki, stacje benzynowe, warsztaty samochodowe, dworce i stacje, urzędy oraz hotele. Natomiast Rada Związkowa nakazała zamknięcia restauracji, barów i klubów nocnych, instytucji kultury oraz obiektów sportowych.

Jeżeli zestawić liczbę zachorowań i szybkość rozprzestrzeniania się wirusa z liczbą ludności, wychodzi na to, że sytuacja w Szwajcarii jest bardziej niepokojąca niż we Włoszech.

Władza, zamiast zakazywać, przekonuje

Joanna Lampka od lat mieszka w okolicach miasteczka Morges. Autorka książek o Szwajcarii ("Szwajcaria, czyli jak przeżyć między krowami a bankami. Bilet w jedną stronę") i bloga "Szwajcarskie Blabliblu" w rozmowie z WP Kobieta opowiedziała, jak wygląda życie codzienne Szwajcarów w dobie koronawirusa.

Kobieta już na samym początku podkreśla, że w Szwajcarii po prostu wykonuje się o wiele więcej testów. Gdyby w Polsce testowano częściej na obecność koronawirusa, liczba zarażonych również by się zwiększyła, co przyznają też lekarze. – Rada Federalna Szwajcarii podała statystyki, z których wynika, że Szwajcaria jest jednym z krajów, które wykonują najwięcej testów na milion mieszkańców, nawet więcej niż Korea Południowa– tłumaczy pani Joanna.

– Mimo że Szwajcaria jest bardzo dotknięta koronawirusem, nie zdecydowała się na wprowadzenie kompletnego zamknięcia jak Włochy, Francja czy Hiszpania. Minister Zdrowia raczej rekomenduje obywatelom pozostanie w domach i dziękuje im za zastosowanie się do poleceń, zamiast nakładać surowe obostrzenia. Władza, zamiast zakazywać, przekonuje. Dlaczego? Szwajcaria od wieków jest rządzona przez swoich obywateli – jej ustrój najbliższy jest demokracji bezpośredniej – tłumaczy Lampka.

– Istnieje stereotyp, że typowy Szwajcar jest praworządny i to prawda, ale musimy o tym pamiętać, że dzięki systemowi referendów Szwajcar sam stanowi prawo, którego przestrzega. To całkowicie coś innego niż to, co znamy z polskiego podwórka – dodaje.

Pusty dworzec w Lozannie

Obraz
© Archiwum prywatne

W Polsce masowo szyje się maseczki dla służby zdrowia, mówi się, że brakuje sprzętu. – Szwajcarska służba zdrowia stoi na bardzo wysokim poziomie. Nie ma tutaj inicjatyw chałupniczego szycia maseczek i partyzanckiego organizowania gumowych rękawiczek. Jeśli chodzi o noszenie maseczek, jest całkowicie inna polityka niż w Azji. Rada Federalna przekonuje, że maseczki zarezerwowane są dla chorych i służby zdrowia, a nie całego społeczeństwa – wyjaśnia.

Joanna Lampka podkreśla jednak, że to, że Szwajcarzy nie szyją maseczek nie znaczy, że sobie nie pomagają. Wręcz przeciwnie – w kraju sporo jest inicjatyw pomocy, szczególnie dla osób starszych. Polka sama zbiera listy zakupów od wszystkich sąsiadów. – Spędzam w sklepie dwie godziny, aby znaleźć wszystkie produkty. Samochód jest cały zatowarowany – śmieje się.

– Na samym początku Szwajcarzy zignorowali zagrożenie, a place zabaw i parki były pełne rodzin nie zachowujących dystansu bezpieczeństwa. Teraz to już raczej przeszłość – mówi pani Joanna. Nikt w Szwajcarii nie skarży się ani nie buntuje. Przed sklepami i urzędami grzecznie ustawia się rzadka, jakby rozrzucona kolejka. Wprowadzone są limity klientów do sklepów i aptek. I tak wygląda ta "nowa rzeczywistość" – kwituje.

Poczta w Morges

Obraz
© Archiwum prywatne

"Hotele działały do końca marca"

Inna mieszkanka Szwajcarii, Kasia Polka, która pochodzi ze Śląska, od przeszło roku mieszka w niewielkiej gminie turystycznej Flims-Laax-Falera w kantonie Gryzonia. Większość z nas kojarzy to miejsce z resortem narciarskim. Już na wstępie mówi, że władza na początku ignorowała nieco koronawirusa. – Szwajcarzy są z reguły bardzo materialistycznie nastawieni do świata, więc trochę to potrwało, zanim zdecydowali się na pewne kroki. Nie chcieli, by gospodarka ucierpiała – wyjaśnia.

Zanim koronawirus zaczął zbierać żniwo w Szwajcarii, Polka pracowała w gastronomii, więc na co dzień miała styczność z turystami z całego świata. – Kiedy pojawiły się pierwsze alarmy i przestrogi, w Szwajcarii niewiele się zmieniło, dopiero w pierwszym tygodniu marca mieliśmy spotkanie z managerem knajpy odnośnie środków ostrożności. Wciąż odczuwałam jednak lekkie podejście przełożonych w sprawie koronawirusa. Gołymi rękoma dotykałam szklanek, talerzy, pieniędzy, kart... – oznajmia.

12 marca Kasia Polka wyraziła swoje obawy na profilu na Instagramie (@yoursilesianfriends). Opowiedziała o różnicach pomiędzy Polską a Szwajcarią w podejściu do tematu pandemii. U nas pierwsze obostrzenia pojawiły się 11 marca (zamknięcie szkół – przyp. red), ale niektóre firmy na pracę zdalną zdecydowały się nawet kilka dni wcześniej.

– Niektóre hotele działały nawet do końca marca. Z niewielką liczbą gości, ale pracownicy musieli się stawić. 16 marca byłam ostatni dzień w pracy. Mieliśmy przyjść jeszcze na drugi dzień, aby dokończyć sprzątanie, ale wtedy sytuacja w Szwajcarii była już poważna, więc nie przyszłam. Bałam się. Choruję na astmę – wyjaśnia Kasia.

Od tego czasu obowiązują zalecenia władz dotyczące pandemii koronawirusa. Jednak nastawienie Szwajcarów jest podobne. Nadal korzystają z uroków natury i czasu na świeżym powietrzu. – W mojej okolicy ludzie wychodzą na zewnątrz. Wierzymy, że w otoczeniu natury jesteśmy bardziej bezpieczni niż w miastach. Resort jest zamknięty, ale sami podchodzą pod górę i zjeżdżają na nartach lub deskach. Tutaj jest spokojniej niż w Polsce – stwierdza.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Wybrane dla Ciebie

Założyła najmodniejszy płaszcz. Numer jeden na jesienne chłody
Założyła najmodniejszy płaszcz. Numer jeden na jesienne chłody
"Jestem niedocenioną artystką". Żali się na polski show biznes
"Jestem niedocenioną artystką". Żali się na polski show biznes
Pomieszkuje w skromnych warunkach. "Kanapa, stolik, czajnik"
Pomieszkuje w skromnych warunkach. "Kanapa, stolik, czajnik"
Każdy powinien mieć w domu. Policjantka radzi na wypadek ewakuacji
Każdy powinien mieć w domu. Policjantka radzi na wypadek ewakuacji
Jego syn robi karierę. Zapozował na ściance. Podobny?
Jego syn robi karierę. Zapozował na ściance. Podobny?
Przestała liczyć kalorie. Tak się zmieniła. "Jest mnie więcej"
Przestała liczyć kalorie. Tak się zmieniła. "Jest mnie więcej"
Nie powiedziała mu, że umiera. Miała tylko jedną prośbę do lekarzy
Nie powiedziała mu, że umiera. Miała tylko jedną prośbę do lekarzy
Zniknęła z show-biznesu. Tak wygląda dziś
Zniknęła z show-biznesu. Tak wygląda dziś
"Nie dam się zastraszyć". Skandaliczne, jak przerwano jej występ
"Nie dam się zastraszyć". Skandaliczne, jak przerwano jej występ
Zaczynają wchodzić do domów. Wiadomo, co je przyciąga
Zaczynają wchodzić do domów. Wiadomo, co je przyciąga
Rozwiedli się po dwóch latach. "Zaciskałam zęby w nocy"
Rozwiedli się po dwóch latach. "Zaciskałam zęby w nocy"
Szwedzka ministra zemdlała na konferencji. Przyczyna już jest znana
Szwedzka ministra zemdlała na konferencji. Przyczyna już jest znana