Kortez: Za kogo się przebiorę?
W ciągu kilku miesięcy jego życie zmieniło się o 180 stopni. Był zwykłym chłopakiem z Krosna, któremu los dał szansę – jedyną i niepowtarzalną. Po castingach do telewizyjnego show odezwał się do niego prezes wytwórni Jazzboy. W jednej chwili świat show-biznesu otworzył przed drzwi. Minął rok, odkąd Kortez wydał swój debiutancki album – „Bumerang”, trafił na najwyższe miejsca list przebojów i największe sceny polskiej muzyki. Sława uderzyła mu do głowy? Niekoniecznie. Nie zmienił image'u, gada jak gadał wcześniej, a zamiast modnej kawiarni wybiera na wywiad ciasne, zagracone studio, bo właśnie pracuje nad drugą płytą. Przespał tu i przepracował cały rok. Ma gdzieś, co o nim mówią i piszą. Ma gdzieś, co ja o nim pomyślę. Będzie trudniej? Inaczej, ale prawdziwiej, bo Kortez to facet bez wybujałego ego. Szorstki, prosty, bezpośredni. Taki jak jego piosenki!
Aleksandra Nagel: Nie zamierzam przepytywać cię jak na egzaminie.
Kortez: Czyli nie chodzi o to, by mi to zaliczyć i dostać piątkę? (śmiech)
Raczej nie. *
To jak zaczniemy?
*Może tak: nagłówki z internetu są wszędzie podobne. Facet z budowy, ochroniarz z Biedronki został gwiazdą. Jak sądzisz, dlaczego właśnie tak przedstawiają cię media? *
To jest po prostu dla mediów ciekawy temat. Łatwo napisać: facet z budowy gra ckliwe piosenki. To się sprzeda no nie? Tym bardziej, że moje życie naprawdę tak wyglądało, więc to nie jest jakieś przekłamanie.
*Dlaczego tak długo musiałeś czekać na sukces? *
Od zawsze robiłem muzę, ale długo nie mogłem na niej zarobić. Muzyka jest metafizyczna, ale twoje życie jest fizyczne. Żyjesz, musisz jeść, masz potrzeby. Przychodzi taki moment, w którym po prostu wiesz, że musisz zarobić trochę sosu. Czasem nakłada się wiele rzeczy, które w sumie uniemożliwiają ci robienie tego, co tak naprawdę jest twoją największą pasją. Poza tym, zawsze byłem zwolennikiem wchodzenia w różnego rodzaju doświadczenia, wcale niekoniecznie dobre dla mnie, żeby zdobyć jakąś mądrość i wiedzę na jakiś temat.
*Jaką wiedzę zdobyłeś, pracując jako ochroniarz w dyskoncie? *
Wiesz, to z ochroną nie miało nic wspólnego. Po prostu jesteś cieciem, który lata po sklepie i patrzy, czy ktoś nie kradnie sera. Co to jest za ochroniarz?
*Dla kogo to robiłeś? *
W głównej mierze dla syna. Pampersy, buty, mleko, ciuchy, jedzenie – musiałem na to zarobić.
*Z tej perspektywy, w której jesteś dzisiaj, postąpiłbyś tak samo?
Oczywiście, że tak. Krosno to nie jest i nie była Warszawa. Ciężko jest znaleźć pracę po licencjacie muzycznym. Wszystkie fajne miejsca są już obstawione przez starych wyjadaczy. Tak naprawdę co ci zostaje? Słuchawka, gdzie zarobisz 5 zł na godzinę, McDonald's, gdzie zarobisz 4,5 zł na godzinę, albo budowa, gdzie zarobisz 10 zł na godzinę. W Biedronce miałem stałą pracę pod dachem. Było ciepło.
Czego ciebie to nauczyło?
„Biedronkowy cieć” to jest koleś, który może się do ciebie przyczepić o głupotę. Czasami jest ci głupio, że zaczepiasz jakiegoś gówniarza i zmuszasz go, by oddał ci tego lizaka, który kosztuje 40 groszy. Raptem stajesz się kolesiem, który, gdy widzi kradzież, dzwoni po policję. Pały przyjeżdżają i są brawa od kierownika, bo jesteś zarąbistym pracownikiem. Rządzisz! Masz nad sobą prawo!
Miałeś wyrzuty sumienia?
Nie raz było mi wstyd. Czasami widzisz ludzi, którzy są biedni jak mysz kościelna i oni kradną bułkę. Machasz ręką, bo co to jest za kradzież?
*Ciebie to bolało? *
Strasznie. Zdarzali się bogaci panowie w zajebiście drogich garniakach, którzy podpier…ali parówki. To mnie najbardziej wkur…o. Masz ochotę zdemaskować ich na oczach wszystkich. Tacy im więcej mają, tym więcej chcą. Z drugiej strony masz bezdomnych. Wszyscy wiedzieli, że jak przychodził taki, to tylko po to, by coś ukraść. Kierownik wtedy wołał mnie na sklep, bo było jasne, że na pewno coś podpie…oli. Więc szedłem. Widziałem, że dźwiga jakieś bułki czy parówki, ale nie reagowałem. Kilka razy podszedłem do kasy i po prostu za niego zapłaciłem. Było mi po prostu po ludzku głupio. 4 zł - co to jest? Nie chciałem się odcinać, jak inni.
Kortez: Za kogo się przebiorę?
W sumie skąd to masz? To zainteresowanie drugim człowiekiem?
Mam tak od zawsze, ale nigdy się nad tym nie zastanawiałem. Może to moja mama? Pracuje z niepełnosprawnymi, jest opiekunką dorosłych ludzi. Kąpie ich, przewija, karmi. Często jest wycieńczona, ale widzę po niej, że ona widzi w tym sens.
*To mama nauczyła cię widzenia więcej? *
Gdy zaczęła tę pracę, byłem dzieciakiem. Ona też na początku była przerażona – ludzie na wózkach, pokręceni, pogarbieni, krzyki, psychiczne akcje. Wyglądało to strasznie, ale ona zawsze podchodziła do tego wszystkiego ze spokojem. Kiedyś powiedziała mi, że ci ludzie potrafią dać z siebie więcej, niż normalni, zdrowi, że potrafią okazać ci miłość i szacunek bez względu na wszystko. Nie ma barier, wszystko jest bezwarunkowe.
Te spotkania i praca mojej mamy nauczyły mnie też, że mam za co dziękować. Ludzie na co dzień nad tym się nie zastanawiają, ale to naprawdę jest mega rzecz, że to wszystko masz, że chodzisz, jesz samodzielnie, widzisz, słyszysz, śpiewasz. To jest tak zajebiste. Ja to widziałem i rozumiałem jako gówniarz.
*„Cieć z Biedronki zostaje gwiazdą”. To był ten ostatni rok, w którym wszystko się zmieniło. Kojarzy mi się to z twoją piosenką o kosmosie. Gdzieś wystrzeliłeś na księżyc. Z małego miasta przeniosłeś się do stolicy. Koncerty, fanki, wywiady, sława. Co ten rok zmienił w twoim życiu? *
Wiele. Wyobraź sobie, że jesteś chłopakiem z małej mieściny i nagle pojawia się ktoś wielki z jakiegoś tam show-biznesu, z telewizji. Nie wiesz, kto to w ogóle jest! On mówi ci, żebyś wysłał mu swoje piosenki. Boisz się, czy ci ich nie ukradnie, bo przecież różnie bywa, ale nie masz wyjścia. Musisz spróbować, bo to twoja jedyna szansa. Tak to się zaczęło. Dostałem duży kredyt zaufania. Mogłem mieszkać w studiu ze sprzętem. Dali mi to wszystko, a przecież wyglądałem podejrzanie. Znasz ten stereotyp łysego faceta w szerokich spodniach… Przez pierwszy rok spałem na kanapie. Budziłem się, włączałem kompa, robiłem muzę, leciałem na budowę do roboty, po robocie wracałem i grzebaliśmy płytę dalej. Tak to wyglądało.
Kortez: Za kogo się przebiorę?
Jak to jest z tym twoim wyglądem? Rzeczywiście nie wyglądasz typowo, jak na chłopaka, który śpiewa takie, a nie inne, piosenki. Nikt nie zadał ci takiego pytania, gdy tworzyłeś płytę,: „Słuchaj Kortez, a może byś tak zmienił image?”
Nie. Serio! Nawet jak chciałem się ładnie ubrać na pierwszy koncert w Opolu i założyłem białe lakiereczki, to dostałem po głowie od menedżera, że chyba z konia spadłem. Wiesz, ja nigdy w takich butach nie chodziłem, a tam chciałem ładnie wyglądać, przycwaniłem trochę. Prawdę mówiąc, pilnują tego, by mi za bardzo w tym temacie nie odbiło. Mam być sobą. Jakbym zaczął udawać kogoś innego, to oni pierwsi by mnie po ryju wytrzaskali. Słabe jest udawanie kogoś kim się nie jest, prawda?
Są muzycy, którzy zmieniają się na scenie. Kreują siebie - Florence, Brodka, Bowie. Są różne drogi… *
No tak, ale to jest wizerunek sceniczny.
*Ty nie masz wizerunku scenicznego? *
Po co mam mieć? Za co się przebiorę? Za kata z Ku Klux Klanu?
*Szczerze mówiąc, jak ludzie ciebie słuchają, to na pewno nie wyobrażają sobie ciebie jako faceta w dresie. Jakby to powiedzieć, twoje piosenki brzmią na kogoś innego. To zaskakujące, ale też fajne. Dobrze, że nikt nie kazał ci się zmieniać.
Wiesz, jeśli masz się zmienić, bo ktoś tego chce, to już możesz sobie strzelić w łeb. Dlaczego ktoś ma ciebie zmieniać? Dlaczego ktoś może mieć prawo, aby mówić ci, jak masz się zachowywać i wyglądać? Nie jesteś pajacem!
W dzisiejszym świecie twoje pytanie nie jest do końca uzasadnione. Ilu jest mistrzów wizerunku? Ile osób dostosowuje się do przyjętych norm, dress code’ów, zasad? *
Masz rację, ale tak naprawdę nie chodzi o to, kto stoi na tej scenie.
*A co chodzi?
Chodzi o to, żeby człowiek, który chce przyjść na koncert, posłuchał muzyki. Dzisiaj sprowadziło się to do jakichś tanich show. Mój profesor powiedział kiedyś do mnie: „Jeżeli wychodzisz na scenę i prezentujesz muzykę, to jesteś mądry, ale jeżeli wychodzisz na scenę i prezentujesz siebie, to już cię nie lubię”. Muzyka powinna wypływać z twojego serca, tak na grubo.
Kortez: Za kogo się przebiorę?
Lepiej piszesz czy komponujesz?
Mam ogromny problem z tym, żeby w ogóle usiąść i napisać na kartce kilka wersów. Ja nie mam do tego drygu. Są teksty, które napisałem od początku do końca sam, ale przy wielu miałem wsparcie. Poprosiłem o pomoc Agatę Trafalską. Wyciągaliśmy z mojej głowy różne rzeczy i układaliśmy to w całość. Bardzo mi pomogła, otworzyła mi głowę, jak pisać, jak podchodzić do pisania.
Sam nauczyłeś się grać na gitarze? Jesteś samoukiem? *
Do końca nie, choć nigdy nie miałem nauki gry na gitarze podwórkowej. Bardziej gitara klasyczna.
*Masz 27 lat. Co leciało w radiu, gdy byłeś nastolatkiem? Varius Manx chyba… *
Zaskoczę cię. Nie słuchałem radia. Teraz dopiero to odkrywam. Zawsze słuchałem klasyki.
*Mówisz jak raper, śpiewasz jak poeta, a czujesz jak Chopin. Coraz bardziej mnie zaskakujesz. Twoje największe marzenie z dzieciństwa? Czy to miejsce, w którym jesteś dzisiaj?
Marzę o tym, by kiedyś posłuchać napisanego przez siebie koncertu w filharmonii. Wiem, że kiedyś się spełni. Ja strasznie kocham świat muzyki klasycznej. Tam budujesz emocje za pomocą dźwięków i to, co ma działać w głowie, działa tylko przez to.
Kortez: Za kogo się przebiorę?
Zaskoczyło ciebie to, że na twoją muzykę reagują głównie kobiety? Czy od razu wiedziałeś, że tak będzie?
Nie. Pierwsza myśl, jaka mi się pojawiła w głowie po premierze, to taka, że będzie hejt ze strony chłopaków.
Dlaczego? *
To jest bardzo intymne, a ja śpiewam o tym, co siedzi w nas facetach głęboko. By napisać te piosenki, musiałem się obnażyć. Bałem się tego. Myślałem, że faceci tego nie zrozumieją. Potem zobaczyłem, że na moje koncerty przychodzi wielu facetów!
*Co oni mówią?
Dziękują. Mówią, że daje im miejsce, żeby mogli się otworzyć. Faceci wykonują proste polecenia, prosto myślą, strasznie nie lubią, jak coś jest zawiłe. Jednak są emocje, które są tak skomplikowane, że my faceci mamy blokadę. Nie chcemy dopuszczać do siebie myśli, że coś tam w nas siedzi.
*Ty dopuszczać, wchodzisz w to. Po co to zrobiłeś? To był dla ciebie rodzaj autoterapii? *
Myślę, że tak. Moment, w którym tworzyłem płytę, był dla mnie naprawdę trudny. To był gruz. Muza była odskocznią. Mogłem się dzięki niej oderwać od rzeczywistości.
*Jaka jest ta kobieta, o której śpiewasz, spotykasz ją na koncertach, widzisz jak na nich płacze… *
To prawda, bardzo dużo kobiet płacze…
*Cieszy to ciebie? *
Zastanawia. Są też płaczący faceci. Raz podszedł do mnie po koncercie taki wielki, łysy facet. Miał oczy czerwone, bo przeryczał cały koncert. Powiedział, że go rozj…łem. Zrozumiałem, że nie jest ważne, czy jesteś facetem czy kobietą. Emocji nie da się oszukać. Wszyscy podobnie odczuwamy.
*Być może, ale ty śpiewasz o kobietach, które odchodzą od facetów, buntują się, robią po swojemu… To trochę inna kobieta, niż ta sprzed 20 czy 30 lat. Silniejsza… *
Myślę, że dzisiaj to kobiety nami rządzą. Znam wiele rodzin, w których facet nie ma swojego miejsca. Jest przyklejony do jakiegoś świata wykreowanego przez kobietę.
*Wkurza cię to? *
Bardzo. Współczesny facet czuje się elementem w jakiejś układance. Nie czuje się ważny. Z drugiej strony wiele kobiet ma pretensje, że nie jest facetem przez duże F. To jest obłęd.
Kortez: Za kogo się przebiorę?
O czym będzie twoja kolejna płyta?
Nie mam pojęcia (śmiech). W pierwszej płycie dużo z siebie wyrzuciłem, nie chcę wracać w te klimaty. Szukam czegoś innego, innych emocji. Nie chcę tego przeżywać od początku.
Czyli będzie optymistycznie? *
Raczej tak. Oczywiście, im bardziej masz przerąbane, tym jest łatwiej stworzyć coś dobrego, ale to jeszcze o niczym nie przesądza (śmiech).
*Wyobraź sobie, że jesteś tym chłopakiem, który ma naście lat. Co byś mu dzisiaj poradził, gdybyś go spotkał? *
Wiesz co, jak byłem mniejszy, to nie chciałem, żeby ktokolwiek mnie gdziekolwiek prowadził. Chciałem poznać wszystko sam, zrobić wszystko po swojemu. Więc gdyby przyszedł do mnie dziś taki ktoś, to powiedziałbym mu tylko tyle: „Stary, bądź sobą”.
*Tego uczysz również swojego syna? *
Tak.
*To, że jesteś ojcem jest ważniejsze, niż to że jesteś muzykiem? Nie jesteś rozchwiany? *
Nie mam z tym problemu, bo jak siedzę tutaj w studiu to jestem w moim świecie, ale umiem wyjść, zamknąć drzwi i być z synem na maksa. Możesz być z dzieckiem blisko cały dzień, ale nie będziesz obecna. To jest problem. Ja staram się wyłączać nawet komórkę, gdy z nim jestem. Chcę mieć z nim jakąś relację. Chodzi o to, żeby umieć się zatrzymać i wyrzucić naprawdę wszystko na rzecz, tego by spędzić czas z tym małym człowiekiem. Gdy on dorośnie, będzie za późno.
*Największa mądrość, którą chciałbyś mu przekazać?
Jaka mądrość? Mądrości nie da się przekazać. Nikogo nigdy nie zatrzymasz przed czymś. Najważniejsze jest, by nie dać sobie wcisnąć czegoś do głowy.
Ty nie dajesz?
Ja mam bardzo grube bramy w swojej głowie. Żeby coś do mnie doszło, muszę to sto razy przeanalizować.
Nie masz czasami ochoty wrócić do miejsca, z którego przyszedłeś? *
To jest tak, że jak żyjesz w małym miasteczku, to chcesz być gdzieś wysoko, daleko. Jak ci się to udaje, to chcesz wrócić do tego miejsca, gdzie jest czas na wszystko. Przychodzi taki moment.
*Czego masz w życiu więcej – szczęścia czy...? *
Rozumu?
*Dokładnie. Czego masz więcej? *
Chyba mam w życiu naprawdę wielkiego farta.
*Spotkałeś się kiedyś ze śmiercią?
Tak. Nawet ostatnio przemknął mi autobus kilka milimetrów przed twarzą. W takich momentach stajesz i wiesz, co jest ważne. Chcesz po prostu być przy synu.