Ledwo wiążą koniec z końcem, nie mają nawet na węgiel. Dramat w Domu Samotnej Matki
Nie lubią prosić o pomoc obcych, ale same nie są w stanie sobie poradzić. Samotne matki z warszawskiej Białołęki kilkanaście dni temu nie miały nawet "grama węgla". Dziś pomogli im dobrzy ludzie, ale po zimie też trzeba przecież żyć.
06.03.2018 | aktual.: 06.03.2018 14:53
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
W tzw. Domu Samotnej Matki na Białołęce kobiety ledwo wiążą koniec z końcem. Przy ul. Skieradowskiej 2 w pobliżu oczyszczalni ścieków "Czajka" mieszka 11 kobiet z dziećmi. Radzą sobie dzięki swojej pracy i pomocy innych, choć nie jest lekko. Mieszkają w budynku, który jest samowolą budowlaną, więc gmina chciałaby go zburzyć. W związku z tym nie chcą prosić nikogo o pomoc, ale kilkanaście dni temu były do tego zmuszone…
– Byłyśmy zrozpaczone, poprosiłyśmy ludzi o węgiel, bo było nam zimno – mówią nam załamane. Bo temperatura na dworze była poniżej kilkunastu stopni, a pieniędzy w portfelu na zakup węgla brakowało. Na pomysł zamieszczenia ogłoszenia na Facebooku wpadła 46-letnia Joanna, mama szóstki dzieci. W ośrodku mieszka od kilku lat, teraz wychowuje trójkę dzieci, bo pozostałe zdążyły się już usamodzielnić.
"Drodzy państwo, czy ktoś z państwa jest w stanie wspomóc nas przy zakupie węgla? Na chwilę obecną nie mamy środków na zakup, a w ciągu najbliższych dni znowu mają pojawić się mrozy. Będziemy bardzo wdzięczni za pomoc" – tak brzmiał apel Stowarzyszenia "Wspólnymi Siłami".
- Dwa tygodnie temu w piątek byłyśmy bez grama węgla. To była sytuacja, która nas po prostu przerosła – mówi Sylwia Wasiołek, wiceprezes stowarzyszenia. I dodaje, że po zamieszczonym ogłoszeniu zgłosili się dobrze ludzie. Pomogli z węglem i wpłacili kilka złotych na konto. Ale dramat samotnych matek nie kończy się wraz z odejściem zimy.
– Wstajemy o 6 rano, odprowadzamy dzieci na autobus i zabieramy się do pracy – mówią kobiety, które niechętnie chcą opowiadać, jak się tu znalazły. Ale cieszą się, że mają schronienie. – Nie miałam lekkiego życia. Wie pani, nie ci partnerzy – mówi mi Joanna. I dodaje, że pracuje w świetlicy w budynku, bo na pracę poza domem nie jest w stanie sobie pozwolić.
W budynku mieszka też pani Basia, która jest odpowiedzialna za kuchnię i codziennie przyrządza posiłki. – Pyta pani, skąd mamy jedzenie? Dwie firmy nam pomagają. Przywożą nam jajka i trochę szynki, tak często jak mogą. Pozostałe produkty kupujemy – dodaje Wasiołek.
Jedna z kobiet pokazuje nam pokój. Tak jak i Basia nie chce opowiadać o swoim życiu. Kobiety, które są w budynku mówią, że podczas sezonu pracują np. w ogrodzie. Gdy nie ma pogody, to nie oznacza, że jest czas na jakąś przerwę. Kobiety wykonują np. różne ozdoby na Wielkanoc, które potem sprzedają, aby mieć się za co utrzymać.
– Wychodzimy z nimi pod kościół, albo można je kupić tutaj u nas – mówi Joanna. A Luba, mama 3-letniej Sabiny i 11-letniego Marcina dodaje, że w świetlicy pracy jest sporo. I pokazuje nam upominki, które z córką wykonała. Ozdobne jajka, malowane talerzyki można już kupić nawet za 10 zł. Ale przecież, gdy skończy się Wielkanoc, to nikt rękodzieł już nie kupi. Wtedy szyją torby lub tworzą biżuterię.
Warunki w jakich mieszkają samotne rodziny nie są dobre, co potwierdza Marzena Gawkowska, rzecznik dzielnicy Białołęka. Ale dodaje, że akurat w sprawie braku opału nikt nie zgłosił się po pomoc. – Żadna z tych rodzin nie zwróciła się do dzielnicy o zasiłek celowy na zakup opału, pomimo, że część z nich korzysta z systematycznego wsparcia Ośrodka Pomocy Społecznej i taki zasiłek może otrzymać – mówi Gawkowska.
Dzielnica docelowo chce pomóc tym rodzinom, ponieważ zdaje sobie sprawę z panujących warunków. Jednak nie może inwestować w obiekt, który jest samowolą budowlaną. Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego wydał decyzję nakazująca rozbiórkę budynku. Dodatkowo teren, na którym stoi budynek, jest objęty roszczeniami – komentuje Gawkowska. I przypomina sytuację znajdującego się po sąsiedzku domu samotnej matki "Bajka". Wszystkim 22 osobom tam zamieszkującym udało się znaleźć mieszkania socjalne i komunalne na terenie Warszawy. - Jednego dnia zorganizowaliśmy przeprowadzkę wszystkich mieszkańców, którzy zyskali godne warunki życia. A znajdujący się w fatalnym stanie barak został zburzony. Chcieliśmy zrobić dokładnie to samo w przypadku Skierdowskiej 2 i zaproponowaliśmy osobom tam mieszkającym, aby złożyły wnioski o mieszkanie, ale część z nich nie jest zainteresowana współpracą z dzielnicą, zmianą lokum – mówi rzeczniczka.
Dom Stowarzyszenia "Wspólnymi Siłami" pracownik socjalny odwiedza regularnie. W zeszłym tygodniu był w czwartek, ostatnio wczoraj w poniedziałek. – Nie wszystkie rodziny go wpuszczają, więc warunków w każdym mieszkaniu nie jesteśmy w stanie ocenić. Ale zaznaczam, że zimno tam nie było – mówi Gawkowska. – Gdyby się okazało, że jest zagrożenie, to z uwagi na dobro rodzin, a w szczególności dzieci, mamy obowiązek interweniować – dodaje.
Prawdą jest, że w podobnych warunkach przebywają kobiety w wielu innych Domach Samotnej Matki w Polsce. To czasem miejsca całkiem zapomniane przez system pomocy. Pomagają więc anonimowi darczyńcy, sąsiedzi. Ośrodek na Białołęce też liczy dziś na pomoc innych. Nawet symboliczną kwotę można przelać na konto: Stowarzyszenie Wspólnymi Siłami, DOM SAMOTNYCH MATEK Z DZIEĆMI, 03-054 Warszawa Skierdowska 2, BGŻ BNP Paribas S.A
numer konta: 53203000451110000004072860. Stowarzyszenie można też znaleźć na Facebooku.