Madame Bunt, czyli jak Madonna została kameleonem
Efekt motyla mówi o wpływie drobnych, często nieplanowanych decyzji na życie. Efekt Madonny jest tego całkowitą odwrotnością. Kiedy Madonna Louise Ciccone przyjechała do Nowego Jorku w 1978 roku miasto było drapieżne, brutalne, w procesie rozkładu. Pokochała to zgniłe odium. Postanowiła sprać Wielkie Jabłko gołymi pięściami. I wygrać za wszelką cenę, zwodząc przeciwnika dziesiątkami masek.
Madonna jest przykładem popkulturowej mimikry. Każde z jej nowych wcieleń upodabnia ją do artystycznej wizji o globalnej sile rażenia. Choć w świecie rozpędzonej do granic karuzeli trendów katapulta do sławy znajduje się w zasięgu scrollującego kciuka, ostatnie cztery dekady pokazały, że nie było i nie będzie drugiej Madonny.
Get into the groove
Jedyne kilkadziesiąt dolarów w kieszeni, pierwszy lot samolotem i marzenia o tańcu wypełniały myśli dziewiętnastoletniej Madonny u schyłku lat 70. Ostentacyjna era disco powoli szarzała, ustępując miejsca coraz głośniejszej, undergroundowej scenie. DJ-e odkrywali moc soundsystemów grając 14-godzinne sety dla tysięcy ludzi. Energia twórcza różnych dziedzin plotła bezkompromisową opowieść. W kultowej "Danceterii" Sade serwowała drinki, LL Cool J był windziarzem, a Madonna spędzała długie godziny na parkiecie, tuż obok Grace Jones i Vivienne Westwood.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Głód ekspresji i muzyczna ciekawość zaowocowały wkrótce pierwszym kontraktem płytowym. W 1985 roku Madonna zagrała w filmie "Rozpaczliwie poszukując Susan" - ale w nieistniejącym już nowojorskim półświatku, który wysterylizował burmistrz Rudy Giuliani, przede wszystkim odnalazła siebie. Madonna od samego początku pojawia się w głosówkach Andy’ego Warhola, zaprzyjaźnia się z Keithem Harringiem, związała się z Basquiatem. Od razu słyszy też, że nie potrafi śpiewać. Jednak właśnie dzięki fermentowi podziemnej sceny upewniła się, że nie musi. Była nie tylko piosenkarką - poczuła się artystką mającą absolutną władzę nad swoją kreacją. W tym, nad swoim wizerunkiem, gdzie każda płyta, i ona sama, są nowym projektem.
Styl Madonny w latach 80 zdefiniował dekadę i uznaje się go za najlepszy przedsmak kolejnych wcieleń. Choć jej pop zarażał chwytliwością, początkowy wizerunek był hołdem wobec kultury DIY i odwrotnością cukierkowego stylu rywalki, Cyndi Lauper. Narodziny Madonny to mocny, niedbały makijaż, dziesiątki bransoletek i naszyjników (w tym różańców), kabaretki, tiulowa kokarda we włosach, koronkowe rękawiczki i zadziorne warstwy. Madonna połączyła estetykę klubową z New Romantic - punk rozrzedzony popem, stał się strawną rebelią dla nastolatków.
Chwilę później postanowiła zadrwić z wyobrażenia o dziewictwie zakładając słynną suknię ślubną zdekonstruowaną paskiem z napisem "Boy Toy". Prowokująco spoglądała na odbiorców, co idealnie uchwycił Steven Maisel na sepiowej sesji do "Like a Virgin". Kamienia milowego w historii popu. Jej występ na MTV VMA w 1984, kiedy zmysłowo wije się na scenie po zrzuceniu welonu, przeszedł do historii. Madonnolodzy uznają ten moment za kluczowy do rozpoczęcia kulturowej wojny w konserwatywnych amerykańskich mediach - za dobrą amunicję uznała rozważania o kobiecej seksualności i tradycyjnie pojmowanych rolach. To wszystko transportowane masowo przez teledyski po raz pierwszy urastające do filmowych, milionowych przedsięwzięć.
Widząc jak w czasie Reaganomics popkultura powoli pada przed nią na kolana, w erze "True Blue" Madonna postawiła na krótkie blond włosy i nieskomplikowane stylizacje, bawiące się słodką Americaną lat 50. Odrzucenie ton dodatków miało zwiastować przemianę i - wbrew pozorom - odsłonięcie jej wrażliwego wnętrza. "Papa Don't Preach" dotykające tematu nastoletnich ciąż doprowadziło do zatargu z Watykanem. Jednego z wielu.
Strike a pose!
Po nawiązaniu do Marilyn Monroe w klipie do "Material Girl", w latach 90 Madonna zdecydowała się odważniej sięgać wizerunkiem do amerykańskiego pocztu królów - Złotej Ery Hollywood. "Express yourself" w reżyserii Davida Finchera było frywolnym nawiązaniem do ekspresjonistycznego arcydzieła "Metropolis" z 1927 roku. Madonna występuje w męskim garniturze, do oka przykłada monokl, płynnie porusza się pomiędzy elementami męskości i kobiecości jak z obrazów Łempickiej.
Kontynuuje konwencję w "Vogue", robiąc ukłon wobec sceny klubowej, z której wyrosła. Tym razem recytując nazwiska Dietrich, Monroe i Garbo, Madonna zahacza o ballroom, czyli wówczas undergroundową subkulturę LGBTQ+, w której rozwinął się efektowny, teatralny rodzaj tańca nazywany "voguingiem". Minimalistyczny klip ujęciem żywo wziętym ze słynnego zdjęcia gorsetu Mainbochera Horsta P. Horsta napisał wstęp do tego, co wielu wiąże z Madonną tak mocno, jak jej diastemę.
W roku 1990 rozpoczęła się światowa trasa Blonde Ambition Tour, w której za kostiumy odpowiadał enfant terrible mody - Jean Paul Gaultier. Kultowy gorset ze stożkowatym stanikiem igrał ze stereotypową kobiecością bullet bras lat 50, wyłaniając się spod prążkowanego, męskiego garnituru. Na ciele Madonny, z symbolu uciśnienia stał się narzędziem agresywnej, kobiecej dominacji.
Albumem "Erotica" Madonna wyprowadziła na smyczy swoje alter ego, złotozębną Mistress Ditę. Elementy fetyszu i BDSM - skóra, lateks, ćwieki - pobrzmiewały w książce "Sex". Nowe wcielenie dominy było jak buldożer spychający ograniczenia, z rozkoszą oddając się bachanaliom. Przed gromem zgorszenia i krytyki postanowiła zasłonić się kolejnym wcieleniem. Odkupienie przyniosła jej rola "Evity" i kojący jak kołysanka megahit "Take a bow".
Koniec lat 90. był dla Madonny momentem poznania macierzyństwa i fascynacji kabałą. Jej wizerunek skłaniał się ku powściągliwości, spoglądając w stronę wschodniego minimalizmu. Po raz pierwszy Madonna zdecydowała się na własny akt odwagi, pokazanie siebie bez wyszukanej maski. Dla odmiany nie walczy, rozważa, oddając się introspekcji. Dla uodpornionej na jej transformacje publiczności to był prawdziwy szok. I zachwyt. "Ray of Light" okazał się być największym sukcesem płytowym Madonny.
Who’s that girl?
Łagodniej, niż w latach 90., w swoich kolejnych odsłonach Madonna wciąż bawiła się konwencją - country & western, disco, hip-hopem. Jest "swoim własnym eksperymentem, swoją własną sztuką". Madonnologia widzi prowokacyjne transformacje Ciccone jako jedno z ważniejszych narzędzi rozpoczynania popkulturowych przemian w XX wieku. Madonna jest kreacją, wiecznym poszukiwaniem. Ostatnio uwaga skupiła się na odmienionej twarzy Madame X - za co ona, jak zawsze, nie zamierzała przepraszać. Choć sprzedaż płyt Madonny spadła, a jej pomysły nie wydają się tak rewolucyjne, rozpoczęła kolejną dyskusję.
O miejscu dojrzałych kobiet w showbusinessie i o prawie do własnego wyglądu. Dlaczego nie przejdzie na emeryturę? A czy to możliwe, jeśli jest się artystką? Krytyka Madonny wynika z chęci zatrzymania jej w miejscu. Po sześćdziesiątce najlepiej w nostalgicznych recitalach. Jednak dla tej, która na nowo zdefiniowała pojęcie performerki, jedyną stałą jest zmienna. Nieujarzmiona kreatywna energia Madonny jest wciąż liczącą się siłą, a głośny brak jej nobliwej pokory aktem popowej rebelii.