Mają dość aplikacji randkowych. Oto nowe trendy randkowe
- Miałam kilka dopasowań. Zaczęłam rozmawiać z różnymi mężczyznami i wydawało mi się, że niektórzy są naprawdę interesujący, dlatego spotkałam się z nimi "na żywo". Nie miałam jednak szczęścia - przyznaje Zofia. Rozczarowanych aplikacjami randkowymi jest coraz więcej.
15.12.2024 06:50
Aplikacje randkowe stają się passe? Zgodnie z najnowszym raportem przedstawionym przez Ofcom, czyli brytyjski organ nadzorujący rynek mediów i telekomunikacji, rzeczywiście coś może być na rzeczy. Okazuje się, że w 2023 r. Tinder stracił w samej Wielkiej Brytanii ponad 600 tys. użytkowników. Spory spadek zaobserwowano również w przypadku aplikacji Bumble, z której w analogicznym czasie zrezygnowało aż 368 tys. klientów. Co ciekawe, tego typu sposoby na znalezienie drugiej połówki stają się najmniej atrakcyjne dla pokolenia Z, czyli osób urodzonych między od 1995 r. a 2012 r.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Informacje te potwierdzają także dane przedstawione przez Spicy Mobile. Okazuje się, że w styczniu 2024 r. z aplikacji randkowych, takich jak Badoo oraz Tinder, Polacy korzystali zaledwie przez 19 minut miesięcznie. Dla porównania w lutym 2023 r. były to aż 73 minuty.
- Analiza danych z naszego panelu badawczego pokazuje spadek aktywności panelistów w popularnych aplikacjach randkowych - przyznała cytowana przez serwis Manager+ Marta Sielska z agencji Spicy Mobile.
Gdzie w takim razie w dzisiejszych czasach można spotkać miłość? Zapytałam o to na różnych kobiecych grupach na Facebooku. Odpowiedzi, których udzieliły Polki, mogą zaskakiwać.
Pochodzą z innych krajów, połączyła ich gra komputerowa
Karolinę Glinkę i jej partnera połączyła gra "Clash of Kings". - Grają w nią ludzie różnej narodowości, a wiadomości i czat posiadają opcję tłumaczenia - wyjaśnia w rozmowie z Wirtualną Polską.
- Tak naprawdę jako pierwsza poznała go moja siostra, która stwierdziła, że powinnam z nim porozmawiać, bo może akurat coś z tego będzie. Pomyślałam, że nie mam nic do stracenia. Wysłałam mu wiadomość w stylu: "Hej, jestem siostrą Sylwii (imię zmienione na prośbę bohaterki - przyp. red.), co słychać?". Rozmawialiśmy przez jakiś czas przez internet, a później przy okazji moich urodzin przyjechał do Polski, abyśmy mogli lepiej się poznać - dodaje.
Oboje wiedzieli, że związek na odległość nie ma w ich przypadku żadnego sensu, dlatego musieli zdecydować, co dalej.
- Stanęło na tym, że pojechałam do niego już cztery miesiące po naszym pierwszym i jedynym spotkaniu na żywo - przyznaje.
Karolina Glinka nie ukrywa, że początki ich wspólnego życia były bardzo trudne. Wszystko przez barierę językową. Ukochany kobiety jest bowiem Francuzem.
- Łatwo się rozmawia, używając automatycznego tłumacza w grze. Musieliśmy też poznać swoje charaktery i przyzwyczajenia, jednak wszystko potoczyło się dobrze i w ten sposób mija już szósty rok naszego związku - podsumowuje.
Połączyła ich miłość do PlayStation
- W zasadzie gram w gry, od kiedy pamiętam. Lubię m.in. strzelanki, strategie czy symulatory, ale swoje własne PlayStation kupiłam chyba w 2015 r. - mówi Karolina, która nie przypuszczała wtedy, że ta decyzja całkowicie zmieni jej życie.
Warto wiedzieć, że grając w gry online, można za ich pośrednictwem rozmawiać z innymi graczami. To nie tylko okazja do zdobywania nowych znajomości, ale jak potwierdza to przypadek Karoliny, także miłości.
- Graliśmy wtedy z innymi graczami w strzelankę "Rainbow Six Siege". Zdarzało się, że zostawaliśmy na czacie tylko we dwójkę, więc rozmowy były wtedy na różne tematy nie tylko te związane z grą. Po jakimś czasie wymieniliśmy się numerami telefonów, by móc się kontaktować na innych platformach niż PlayStation.
Po ok. pół roku oboje postanowili spotkać się w realnym świecie. Mężczyzna mieszkał wtedy w Wielkiej Brytanii, jednak specjalnie dla niej przyjechał do Polski.
- Wszystko potoczyło się bardzo szybko, bo oboje stwierdziliśmy, że dobrze się ze sobą czujemy. Właśnie dlatego kilka miesięcy później podjął decyzję o powrocie do kraju. Zamieszkaliśmy wtedy w jego rodzinnym mieście, a jak urodził nam się syn, to przenieśliśmy się w moje rodzinne strony. Tak żyjemy razem już ponad pięć lat i do dziś gramy razem na konsolach - podsumowuje.
Zdjęcie na Facebooku zmieniło jej życie
- W październiku 2020 r. pracowałam za granicą. Na pewnej grupie na Facebooku poznałam dziewczynę, która również pracowała wtedy jako opiekunka. Po kilku dniach pisania postanowiłyśmy się spotkać i tak pierwsze spotkanie przerodziło się w przyjaźń -mówi Wirtualnej Polsce Mariola Weil.
Panie wybrały się razem na wycieczkę, na której zrobiły kilka pamiątkowych zdjęć. -Koleżanka wstawiła je na Facebooka. Okazało się, że dostrzegł mnie na nich kolega jej męża z pracy, który już na drugi dzień do mnie napisał.
Na wiadomościach jednak się nie skończyło. Szybko wymienili się telefonami, a po niespełna tygodniu postanowili się spotkać.
- Pod koniec listopada wróciłam do Polski. Ze względu na dzielącą nas odległość nie sądziłam, że ta relacja w ogóle przetrwa. Niedługo potem zaproponował, że mnie odwiedzi. Myślałam, że kłamie, więc bez namysłu powiedziałam: "Jak ci zależy, to przyjedź". Tydzień później był już u mnie - opowiada.
Mariola Weil zdradza, że po wyjeździe ukochanego potrafili rozmawiać ze sobą nawet przez 12 godzin dziennie. W styczniu kobieta ponownie wyjechała za granicę. Tym razem dzieliło ich od siebie jedynie 35 km, dzięki czemu mogli każdą wolną chwilę spędzać razem. - Po dwóch latach związku postanowiliśmy się pobrać.
Przez aplikacje randkowe straciła wiarę w miłość
Zofia (imię zostało zmienione - przyp. red.) po zakończeniu wieloletniej relacji postanowiła założyć konto w jednej z popularnych aplikacji randkowych. Jak przyznała w rozmowie z Wirtualną Polską, zna parę, która poznała się właśnie w ten sposób, dlatego miała nadzieję, że los też się do niej uśmiechnie.
- Jestem dość zajętą osobą, rzadko wychodzę na imprezy, a byłam na takim etapie, że chciałam kogoś poznać - przyznaje.
Na początku wszystko szło jak po maśle. Zofia sądziła, że naprawdę spotka osobę, z którą będzie chciała spędzić resztę życia.
- Miałam kilka dopasowań. Zaczęłam rozmawiać z różnymi mężczyznami i wydawało mi się, że niektórzy są naprawdę interesujący, dlatego spotkałam się z nimi "na żywo". Nie miałam jednak szczęścia - mówi.
Kiedy wirtualne znajomości przechodziły do realnego świata, była nimi rozczarowana.
- Jedna osoba, z którą złapałam świetny kontakt, nagle usunęła parę. Kolejna już na pierwszej randce zaczęła mówić o rodzinie, dzieciach, gdzie wybuduje dom, jak ma wyglądać nasze życie. Innym razem zdarzyło mi się, że facet na spotkaniu był okropnie nachalny, przystawiał się, mimo że próbowałam wyznaczyć granice. Czułam się okropnie, a koniec końców później i tak usunął parę - opowiada kobieta.
Zofia zrozumiała, że nie znajdzie miłości, korzystając z aplikacji randkowych. Postanowiła dać sobie czas, co w jej przypadku okazało się strzałem w dziesiątkę.
- Kilka miesięcy później wpadłam w kawiarni na dawnego znajomego. Okazało się, że mamy więcej wspólnych tematów niż kiedyś, choć wtedy nie łączyło nas nic romantycznego. Nie tylko odnowiliśmy kontakt, ale zaczęliśmy się też spotykać - relacjonuje.
Kobieta od 1,5 roku tworzy z nim szczęśliwy związek. Nie ukrywa przy tym, że jeszcze kilka lat temu nie uwierzyłaby, gdyby ktoś powiedział jej, że będą kiedyś razem. Dziś jednak są niemal nierozłączni.
Przypadek Zofii idealnie wpisuje się w nowy trend w randkowaniu, który szczególnie upodobało sobie pokolenie Z. "Meet cute" polega na przypadkowym poznaniu drugiej połówki w realnym życiu. Choć jeszcze niedawno młodzi chętnie nawiązywali nowe relacje za pośrednictwem portali lub aplikacji randkowych, obecnie coraz częściej zależy im na tym, by odbyło się to w bardziej romantyczny i często dość przypadkowy sposób.
"Nie każdy czuje się w tym wirtualnym świecie komfortowo"
Katarzyna Wzorek, psycholożka, psychoterapeutka i terapeutka par, w rozmowie z Wirtualną Polską przyznaje, że wielu jej pacjentów świadomie zrezygnowało z korzystania z aplikacji randkowych.
- Kiedyś rzeczywiście było to świetne miejsce, gdzie można było znaleźć miłość. Teraz wielu moim pacjentom wydaje się to coraz trudniejsze - w końcu nie każdy czuje się w tym wirtualnym świecie komfortowo. Spora grupa ludzi twierdzi również, że nie potrafi znaleźć tam nikogo interesującego. Ktoś im nie odpisuje lub okazuje się, że wymieniali wiadomości z botami. Nic dziwnego, że mają oni poczucie, że to nie jest dla nich dobre miejsce. Zdarza się także, że inni użytkownicy nie odpowiadają im w kontekście osobowościowym - tłumaczy.
Ekspertka zauważa, że wiele jej pacjentów, którzy decydowali się na szukanie drugiej połówki za pomocą aplikacji randkowych, narzucało na siebie presję związaną z tym, że muszą tam kogoś znaleźć. Niestety, to często utrudniało im poznanie osoby, z którą chcieliby spędzić resztę życia.
- W gabinecie wiele razy słyszałam, że ktoś spotkał swoją partnerkę lub partnera, gdy grał w grę lub na jakimś forum. Wydaje mi się, że te miejsca są dla niektórych znacznie atrakcyjniejsze, bo nie wymagają od nich flirtowania. Nie bez znaczenia jest tutaj brak presji i fakt, że nie muszą oni wówczas podejmować decyzji od razu. Relacje mogą rozwijać się tam znacznie swobodniej - podkreśla Wzorek.
Psycholożka zauważa też, że z aplikacji randkowych korzystają miliony osób na całym świecie. To z kolei może być dla wielu bardzo przytłaczające.
- Niektórzy porównują tego typu aplikacje do swego rodzaju sklepu. Wchodząc do niego, widzimy pełno "produktów". Mając problem z decyzyjnością, trudno jest nam kogoś wybrać. Zdarza się, że nie angażujemy się w jakąś relację, sądząc, że być może ktoś znacznie lepszy tam gdzieś jeszcze na nas czeka - zauważa.
Specjalistka przyznaje, że choć obecnie wiele osób ma problem ze znalezieniem miłości, nie warto się poddawać. Istnieją bowiem miejsca, w których wciąż można spotkać swoją drugą połówkę.
- Niektórzy biorą udział w tzw. szybkich randkach, a inni decydują się na specjalne wyjazdy dla singli - mówi.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl