Maria Konopnicka – nie taka święta?
Ze szkoły wynosimy zazwyczaj wizerunek Marii Konopnickiej jako nobliwej autorki pobudzającej patriotyczne emocje „Roty”, zaangażowanych społecznie noweli w stylu „Naszej szkapy” oraz pięknych baśni dla dzieci, np. „O krasnoludkach i sierotce Marysi”. Na lekcjach polskiego nie dowiadujemy się jednak nic o skomplikowanym życiu osobistym wybitnej poetki i pisarki, która porzuciła męża, nie stroniła od związków z młodszymi mężczyznami, a największym uczuciem darzyła prawdopodobnie kobietę.
18.11.2015 | aktual.: 18.11.2015 16:48
Ze szkoły wynosimy zazwyczaj wizerunek Marii Konopnickiej jako nobliwej autorki pobudzającej patriotyczne emocje „Roty”, zaangażowanych społecznie noweli w stylu „Naszej szkapy” oraz pięknych baśni dla dzieci, np. „O krasnoludkach i sierotce Marysi”. Na lekcjach polskiego nie dowiadujemy się jednak niczego o skomplikowanym życiu osobistym wybitnej poetki i pisarki, która porzuciła męża, nie stroniła od związków z młodszymi mężczyznami, a największym uczuciem darzyła prawdopodobnie kobietę.
Awantura o Konopnicką zaczęła się trzy lata temu, gdy po kolejnym marszu niepodległości, podczas którego nawet najwięksi zadymiarze śpiewali "Rotę", oburzona szefowa fundacji Feminoteka Joanna Piotrowska umieściła na portalu społecznościowym przedstawiający pisarkę obrazek z tekstem: „Narodowcu, czy wiesz, że śpiewając „Rotę” rozpowszechniasz twórczość Marii Konopnickiej, która żyła przez lata w związku z Marią Dulębianką i jest ikoną polskiego ruchu LGBT?”.
W tym samym czasie Grzegorz Gauden, wiceprezes Izby Wydawców Prasy, wystosował do parlamentarzystów list otwarty, proponując, żeby pisarka stała się patronką ustawy o związkach partnerskich, która jednak ostatecznie nie została uchwalona.
„Teza o rzekomym lesbijstwie Marii Konopnickiej to kłamstwo propagandy feministycznej. Kłamstwo konopnickie mogłoby być tak samo karalne jak kłamstwo oświęcimskie” – grzmiał w telewizyjnej „Panoramie” Artur Zawisza, polityk związany z ruchem narodowym. Sprawą oburzona była także prawnuczka poetki. „Gdybym miała więcej takiego pieniackiego zacięcia, to przypuszczam, że bym występowała do sądu we wszystkich tych sprawach, bo jest to niesmaczne” – mówiła Joanna Modrzejewska.
Samotny ojciec
Konopnicka urodziła się 23 maja 1842 r. w Suwałkach, jako drugie dziecko Scholastyki i Józefa Wasiłowskich. Jej ojciec był prawnikiem sprawującym stanowisko obrońcy prokuratorii guberni suwalskiej. Dziewczynka miała siedem lat, gdy razem z rodzicami przeprowadziła się do Kalisza. W 1854 r. zmarła matka przyszłej gwiazdy literatury, osierocając gromadkę dzieci – cztery córki i syna.
Ojciec dzielnie radził sobie z samotną opieką nad rodziną. Był wielkim miłośnikiem i znawcą literatury, dlatego wcześnie zaszczepił dzieciom miłość do książek. Czytał im wiersze Słowackiego, Krasińskiego czy Mickiewicza, ale także własne przekłady dzieł Pascala oraz – jako człowiek bardzo religijny – ewangelie i przypowieści biblijne, które młodzi Wasiłowscy znali niemal na pamięć.
Konopnicka wspominała później, że dzieciństwo miała dość smutne, ponieważ ojciec nie przyjmował żadnych gości, przy stole rzadko toczyły się radosne rozmowy, a wspólne spacery zwykle kończyły się na… cmentarzu.
Duży wpływ na Marię i jej późniejszą twórczość miał głęboki patriotyzm wpajany przez Józefa Wasiłowskiego. Nic dziwnego, że wychowywany w takiej atmosferze jedyny brat pisarki – Jan, w 1863 r. student politechniki w Liège, bez wahania przystąpił do powstania styczniowego. Poległ 19 lutego pod Krzywosądzem, w pierwszej bitwie stoczonej przez jego oddział. Siostra napisała wtedy przejmujące pożegnanie: „O mogile twojej ptacy tylko wiedzą, a zna ją rosa polna, co przychodzi płakać nad samotnymi grobami”.
Wąsaty anioł
W 1855 r. ojciec wysłał Marię na pensję u sióstr sakramentek w Warszawie. Spędziła tam rok, zdobywając nie tylko szeroką wiedzę, ale również przyjaciółkę – Elizę Pawłowską, która przeszła do historii polskiej literatury jako Eliza Orzeszkowa. Z późniejszą autorką „Nad Niemnem” przyjaźniła się do końca życia.
We wczesnej młodości Maria, podobnie jak większość ówczesnych kobiet, marzyła przede wszystkim o założeniu rodziny. Miała 20 lat, gdy w kaliskiej katedrze poślubiła 32-letniego Jarosława Konopnickiego, przystojnego, choć zubożałego ziemianina, którego nazywała „wąsatym aniołem”.
Zamieszkała w zarządzanych przez męża majątkach, najpierw w Bronowie, a następnie Gusinie. „Zwiedzałam wszystkie kątki mojego nowego państwa: otóż zdarzyło się, że na strychu znalazłam mnóstwo książek, które, od niepamiętnych czasów tam wygnane, służyły już to jako nogi przeróżnym faskom i skrzyniom kalekim, już to jako pastwa myszom, już wreszcie jako zapas bibuły dwom może pokoleniom gospodyń domu” – notowała po przeprowadzce.
Początkowo Konopnicka świetnie odnajdywała się w nowej roli. Organizowała szlacheckie biesiady, ale lubiła również odwiedzać wiejskich sąsiadów, poznając życie i zwyczaje prostych ludzi, co później miała wykorzystać w twórczości literackiej. Jednak w małżeństwie nie miała czasu rozwijać zainteresowań pisarskich. W ciągu dziesięciu lat od ślubu urodziła ośmioro dzieci (dwoje zmarło zaraz po porodzie) , ale z czasem zaczęła ją coraz bardziej uwierać rola gospodyni domowej u boku męża, którego zaczęła nazywać „przeżytym hulaką”.
Po przeprowadzce do Gusina Konopnicka stworzyła poemat „W górach”. Po jego przeczytaniu Henryk Sienkiewicz napisał w „Gazecie Polskiej”: „Co za śliczny wiersz, (…) ta pani lub panna ma prawdziwy talent, który prześwieca przez wiersze jak promienie świtu przez mgłę”.
Konopnicka postanowiła wówczas odejść od męża i podążyć własną drogą.
„Niewiasta mocno kochliwa”
W 1877 r. przeniosła się z dziećmi do Warszawy, co uwieczniła w wierszu „Przed odlotem”. Zamieszkała w dwupokojowym mieszkaniu na Starym Mieście, przy ulicy Piekarskiej. „Stronnictwem, do którego należę duszą i ciałem, są dzieci moje. Poza nimi istnieje dla mnie tylko świat myśli i pracy. (…) Że jednak żadnych stosunków tu nie mam, trudno mi sobie i w tym dać radę. Czyżbyś Ty mi, Elizo droga, dopomóc w tym nie chciała? Polecenie Twoje komukolwiek tej sprawy tu, w Warszawie, ułatwiło mi ją niezmiernie” – pisała do Orzeszkowej.
Początkowo zarabiała jako korepetytorka, a później – dzięki znajomości kilku języków – zajęła się przekładami. Tłumaczyła utwory m.in. Heinricha Heinego, Paula Heyse czy Edmonda De Amicisa, a wieczorami pisała wiersze i nowele, które wkrótce miały przynieść jej nieśmiertelną sławę.
O mężu nigdy nie zapomniała. Gdy dowiedziała się, że Jarosław Konopnicki zbankrutował, wspierała go finansowo, a nawet wysłała mu pieniądze na podróż do Krakowa, na imprezę z okazji swojego jubileuszu artystycznego. Mężczyzna zmarł w 1902 r. Jednak już wcześniej, choć formalnie była mężatką, Konopnicka nie stroniła do romansów. Znany ówczesny publicysta Ludwik Krzywicki nazywał ją „niewiastą mocno kochliwą”. Pisarkę łączono z wieloma mężczyznami, zwykle znacznie młodszymi. Jednym z nich był czeski literat Jaroslav Vrchlicky, nominowany później do literackiej Nagrody Nobla. Romansowała też z 17 lat młodszym Janem Gadomskim, twórcą Biblioteki Dzieł Wyborowych, redaktorem naczelnym „Gazety Polskiej” i autorem bestsellerowej tragedii „Larik”.
Najtragiczniej zakończył się krótkotrwały związek z Maksymilianem Gumplowiczem. Konopnicka poznała znanego historyka i etnografa, gdy miała 55 lat. Jej kochanek był o 22 lata młodszy i liczył na coś więcej niż przelotny romans. Spotkanie pary w hotelu w austriackim Grazu zakończyło się jednak awanturą, a zrozpaczony mężczyzna zastrzelił się przed wejściem do budynku.
Maria, czyli… Pietrek
Po 1890 r. Maria Konopnicka zaczęła bardzo dużo podróżować, odwiedziła m.in. Niemcy, Włochy, Czechy, Francję i Szwajcarię. Szukała natchnienia i inspiracji, ale – zdaniem wielu biografów – uciekała także przed problemami rodzinnymi. Najwięcej kłopotów sprawiała pisarce najstarsza córka, Helena. Dziewczyna zaszła w ciążę z nieznanym mężczyzną i była kleptomanką, uznaną przez sąd za niepoczytalną. Podejmowała także próby samobójcze, by zwrócić na siebie uwagę matki.
Z czasem, w podróżach po Europie Konopnickiej zaczęła towarzyszyć o 20 lat młodsza Maria Dulębianka, świetnie zapowiadająca się malarka, wystawiająca obrazy obok dzieł Matejki, Malczewskiego czy Kossaka oraz aktywna działaczka na rzecz równouprawnienia kobiet.
Gdy w 1903 r., z okazji 25-lecia pracy twórczej, pisarka otrzymała w darze narodowym dworek w Żarnowcu koło Krosna, zamieszkała tam razem z Dulębianką.
„Zachowała się pamięć o niej jako przyjaciółce poetki, która nosiła się po męsku, a włosy miała całkiem kuso podcięte. Konopnicka nazywała ją Piotrek lub Pietrek z powycieranymi łokciami. W liście do dzieci, opisując tłum tratujący ją nieomal, kiedy schodziła ze statku, zaznacza: Pietrek, blady i mężny, nic się nie bał, tylko mnie bronił” – pisze Krzysztof Tomasik w głośniej książce „Homobiografie”.
Zdaniem wielu biografów obie kobiety przez blisko 20 lat tworzyły coś na kształt związku partnerskiego. Konopnicka, która zdaniem wybitnego literata Jana Lechonia „była zmarnowanym talentem na miarę Czechowa w noweli, i mogła być w wierszach poetką, gdyby nie musiała udawać wciąż wieszczki, hetmanki, pouczać, zagrzewać i krzepić”, pod wpływem Dulębianki mocno zaangażowała się w ruch emancypacyjny. „Nie żałowała swego czasu, by należeć do pierwszego grona osób, które przed laty podjęły zadania zrzeszania kobiet dla obrony ich własnej sprawy; że należała wówczas do spółdzielczej pracowni kobiecej, miewała tam pogadanki z pracownicami. Wreszcie, nawet w srebrzystych cieniach rozkwitłych akacji, oblanych księżycowym światłem, poetka miała cierpliwość omawiania arkuszowych kwestionariuszów olbrzymiej ankiety, w której zapał inicjatorek-nowicjuszek chciał objąć od razu wszystkie gałęzie pracy kobiecej, każdy kierunek ich myśli, a nawet i drgnienia serca” – opisywała „Nowa Gazeta” w 1906 r. Maria Konopnicka zmarła
na zapalenie płuc 8 października 1910 roku we Lwowie. Została pochowana na tamtejszym cmentarzu Łyczakowskim, a pogrzeb zorganizowany przez Marię Dulębiankę, stał się wielką manifestacją patriotyczną, w której udział wzięło blisko 50 tysięcy osób.
Dulębianka zmarła dziewięć lat później. Początkowo zwłoki malarki pochowano w grobowcu Konopnickiej, z czasem przeniesiono je na Cmentarz Orląt.
Ewa Podsiadły-Natorska/(gabi)/WPKobieta