Mąż, dzieci i zero ochoty na seks. Spróbowała "seks planu", który odmienił ich życie
"Zabawna rzecz wydarzyła się w moim związku z mężczyzną, którego poślubiłam, z którym mam dzieci i pragnę z nim spędzić życie. Po prostu przestałam pragnąć seksu. Jasne, gdy jest mi to oferowane, to zazwyczaj biorę udział w tej grze, ale mój instynkt, moja chęć do nagich randek naprawdę ... całkowicie się zatrzymała. Stop" – zobaczyłyśmy w "Huffington Post" słowa Kristien Manieri i od razu zaczęłyśmy się zastanawiać, jak wiele kobiet może mieć podobnie? Czy to coś złego? Jak sobie z tym radzić? Kristen zna na to receptę.
31.10.2017 | aktual.: 31.10.2017 13:50
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Manieri jest założycielką i redaktorką "Date Night Guide", strony poświęconej pomaganiu parom w naprawianiu ich relacji. Głównie skupia się na doradzaniu, jak rozniecić na nowo płomień pożądania w długoletnich związkach albo stara się, by partnerzy spróbowali znaleźć kompromis. Tak, by obojgu było wygodnie. Jest autorką ponad 100 opowieści publikowanych w amerykańskich i międzynarodowych magazynach. Wielu bardzo ceni sobie jej rady.
Tak to jest, że po latach płomień gaśnie, motylki przestają fruwać i przychodzi proza życia. Jak mówi Manieri, naukowcy wyjaśniają to zmianami w naszej fizjologii, które zachodzą, gdy zaczynamy się wiązać "na poważnie", gdy pojawiają się dzieci. Gdy nasze ciało nie musi już produkować całego tego koktajlu chemikaliów, który jest niezbędny, by dwoje obcych sobie ludzi mogło się przyciągać i połączyć. Nasze mózgi zaczynają pracować nad poczuciem stabilności, ewentualnie z dodatkiem matczynych endorfin za sprawą pojawienia się noworodka.
Jest to normalna i biologicznie naturalna część każdej relacji. Wszyscy to wiemy. Nie zmienia to faktu, że z tą wiedzą, wcale nam nie jest łatwiej. Jak dodamy do tego jeszcze np. codzienne zmęczenie, czy problemy z akceptacją swojego "nowego" ciała po porodzie, to tym bardziej ochoty na seks, jak nie było, tak nie ma.
Manieri dzieli się swoim osobistym doświadczeniem: "Dla mnie seks zniknął całkowicie z neurologicznego radaru. Sześć lat i dwoje dzieci później nie tylko w ogóle nie myślałam o seksie, a naprawdę nie chciałam, żeby był nawet inicjowany. Chciałam tylko spać, mieć trochę czasu dla siebie, dla przyjaciół, żeby móc skończyć pisanie powieści, którą rozpocząłem osiem miesięcy wcześniej. Chciałam zrobić pedicure, wyjechać w podróż bez dzieci albo obejrzeć serial. Lista mogłaby mieć pewnie ze 100 pozycji. Wszystko było ważniejsze i atrakcyjniejsze niż "dobre bzykanko" – zwierza się redaktorka. "Ale… chciałam też dobrego małżeństwa i szczęśliwego męża. Martwiła się, że ta nasza "seksowa" strona życia wyparowała. Bałam się, że jeśli odłożymy tę intymną części naszego życia na bok, gdy będziemy chcieli do niej wrócić, będzie już za późno. Już jej nie będzie" – podsumowała Manieri.
Kristen lubi mieć wszystko zorganizowane, zaplanowane. Wiele kobiet tak ma. Zwłaszcza gdy ma się dzieci. Inaczej nie dałoby się funkcjonować, o czym przekonuje się szybko wiele młodych mam. Dlatego, gdy natknęła się na książkę proponującą "plan seksualny" pomyślała, że to może być coś dla niej.
Planować seks? Konkretny dzień, godzinę. I się tego trzymać? Dziwne? Manieri widzi co najmniej dwa powody, dla których może się to okazać świetnym pomysłem.
Po pierwsze, dzięki temu, że wiemy, kiedy ma to się wydarzyć, możemy się psychicznie i fizycznie do tego przygotować. Wyspać się, inaczej zorganizować pracę w ciągu dnia, zadbać o siebie. Chociażby ogolić nogi. Po drugie, ustalając konkretne dni, pozbywamy się poczucia winy, jeśli trzecią noc z rzędu padamy na twarz albo kompletnie nie odczuwamy chęci i odmawiamy jakiegokolwiek zbliżenia partnerowi. "Wyznaczyliśmy dwie noce, jako 'sexy time', wpisaliśmy daty do kalendarza i już" – mówi Kristen.
Jednak początki nie były łatwe, a wręcz dość "szorskie". Manieri opowiada, że daleko im było do "50 Twarzy Grey'a" . Chemia gdzieś się ulotniła i nie łatwo było im wzbudzić pożądanie na nowo. Musiel jakby na nowo siebie poznawać, zwrócić ku sobie i zaangażować się w pełni, by realizować plan. I tak minęły im 4 lata.
Seks zaplanowany może i jest całkowicie pozbawiony tej magii spontaniczności, ale jak podkreśla Kristen: "Ludzie, jeśli wychowujesz dzieci, nie ma już spontaniczności w życiu". Dlatego przekonuje, że warto sobie to życie ułatwić. Ich ustalone "spotkania" dały im szansę na więcej rozmów na temat seksu a także na próbowanie nowych pozycji. Mogła porzucić wygodną piżamkę i ubrać się w seksowną bieliznę, zapalić świece, puścić muzykę. Oczywiste jest to, że nie było już tak, jak dawniej, ale poznawali się na nowo. Jako dojrzali partnerzy, rodzice.
Przecież my wszyscy nie jesteśmy tymi samymi ludźmi po 10 latach małżeństwa, jakimi byliśmy jako studenci, prawda?
U Kristen i jej męża plan "dwa razy w tygodniu" nadal trwa. Czasami wakacje, odwiedziny rodziny, wyjazd służbowy, czy okres, nieco plan modyfikował, ale działa. Minusy "planu seksualnego"? Drobne zgrzyty, gdy pojawia się nagle seksualne napięcie i oboje "to" czują, co mąż od razu chciałby wykorzystać, jednak Manieri trudno jest zdecydować się na ten, nazwijmy to, nastoletni poryw. Lubi ich plan, ale powoli uczy się być bardziej elastyczna.
Miał być eksperyment, wyszło kilka lat. Redaktorka podsumowuje: "Odkryłam, że seks nie jest tylko dodatkiem w związku. Raczej to kluczowa rzecz, dzięki której też jesteśmy parą. Miłość, uczciwość, współpraca, zaufanie, możliwość dzielenia słabości i dobra rozmowa to ważne cechy dobrego małżeństwa, ale bez seksu, to jest tylko przyjaźń. Poślubiłam mojego najlepszego przyjaciela 13 lat temu, ale także poślubiłam mojego kochanka i zamierzam dbać o ten aspekt naszego życia, dopóki oboje będziemy żyć."