GwiazdyMęża poznałam na... własnym wieczorze panieńskim

Męża poznałam na... własnym wieczorze panieńskim

"Z natury jestem kobietą bardzo rozważną, jeśli chodzi o życiowe decyzje, nigdy wcześniej nie zdradziłam Przemka, aż do mojego własnego wieczoru panieńskiego" - mówi 30-letnia Marzena. "To jest skomplikowane, ale w sumie myślę, że gdyby nie Łukasz, to może żyłabym nadal w tym moim urojonym szczęściu, a nie poznałabym tego prawdziwego" - dodaje.

Męża poznałam na... własnym wieczorze panieńskim
Źródło zdjęć: © 123RF

22.06.2012 | aktual.: 23.06.2012 12:37

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

"Z natury jestem kobietą bardzo rozważną, jeśli chodzi o życiowe decyzje, nigdy wcześniej nie zdradziłam Przemka, aż do mojego własnego wieczoru panieńskiego" - mówi 30-letnia Marzena. "To jest skomplikowane, ale w sumie myślę, że gdyby nie Łukasz, to może żyłabym nadal w tym moim urojonym szczęściu, a nie poznałabym tego prawdziwego" - dodaje.

Marzena i Przemek poznali się w liceum. Po siedmiu latach podjęli decyzję o małżeństwie. Marzena przyznaje jednak, że nie była to wielka, romantyczna miłość. „Związek nie był idealny, ale nie ma doskonałych, więc pewnie z przyzwyczajenia i może z obawy przed samotnością zdecydowałam się na ślub. Inne powody, które towarzyszyły mojej decyzji, to naciski ze strony rodziców. Oni są bardzo religijni” – opowiada. Co budziło jej wątpliwości?

„Wtedy wydawało mi się, że jestem szczęśliwą kobietą. Ale gdy teraz myślę na ten temat, to mam poczucie, że zawsze wiedziałam, że coś między mną a Przemkiem nie gra. Kochałam go i to bardzo, tak myślę, ale cóż, poznaliśmy się w liceum i miałam wrażenie, że w tym związku trwaliśmy, jakby to nadal było liceum. Poza tym byliśmy skrajnie różni: ja – ogień, on – ziemia. Gasił mnie, zero spontaniczności, zero samodzielnych decyzji. Wszystko było poukładane, przemyślane i bez sensu dla mnie” – wyjaśnia.

– Jest taka teoria psychologiczna, według której nasze życie ciągle zmusza nas do dokonywania wyborów pomiędzy dwoma skrajnymi biegunami – rozwojem i bezpieczeństwem - mówi Daniel Cysarz, seksuolog, psycholog i psychoterapeuta. - Tkwienie w związku, który więcej nam zabiera, niż daje, jest – choć brzmi to dziwnie – wybieraniem bezpieczeństwa. Tyle że bezpieczeństwa motywowanego najczęściej strachem przed zmianami. Bo rozwój w tym przypadku oznaczałby podjęcie ryzyka w poszukiwaniu i wchodzeniu w relacje, w których mielibyśmy szansę, by nasz bilans zysków i strat wychodził na plus. Często, tkwiąc w takim związku, mamy poczucie, że wpisujemy się w oczekiwania innych, np. rodziców, mając przy okazji „święty spokój”, ale tak naprawdę w głębi frustrujemy się, nie spełniając własnych oczekiwań.

Wieczór, który wszystko zmienił

Marzena nie spodziewała się, że wieczór panieński wywróci wszystko do góry nogami. Jak dziś przyznaje, poznany wówczas Łukasz okazał się miłością jej życia.

„Była magia, jak to się mówi. Nie umiem tego do końca opisać. Łukasz posiada wszystkie te cechy, których brakowało mi w Przemku. Kiedy go zobaczyłam, kiedy widziałam, jak on na mnie patrzy i kiedy mnie pocałował, a ja ten pocałunek odwzajemniłam, byłam pewna, że ślub z Przemkiem to błąd” – opowiada Marzena. „Muszę się przyznać, że dopóki nie poznałam Łukasza, nie przypuszczałam, że będę kiedykolwiek z innym mężczyzną” – dodaje.

Odwołanie ślubu było ogromnym zaskoczeniem dla wszystkich. Największe trudności pojawiły się w relacjach z rodzicami, którzy nie mogli się pogodzić z decyzją córki.

„Przemek próbował mnie najpierw przekonywać, rozmawialiśmy, a później się wycofał. Zaczął się zachowywać, jakbym była powietrzem. Pamiętam taki czas, że widziałam go kilkakrotnie z różnymi dziewczynami, świeżo po odwołaniu ślubu. Może chciał wzbudzić zazdrość, może szukał ukojenia” – zastanawia się Marzena. „Moi rodzice nie rozmawiali ze mną przez ponad dwa lata, nie byli na moim ślubie. Było ciężko, momentami zastanawiałam się, czy dobrze zrobiłam” – opowiada.

W takich sytuacjach brakuje wsparcia najbliższych. Marzena mogła jednak liczyć na zrozumienie ze strony dwóch osób: siostry i koleżanki.

„Moja siostra twierdziła, że odwołanie ślubu to najlepsza decyzja w moim życiu. Przekonywała moich rodziców, żeby się do mnie odezwali. I była też Monika. Choć nigdy się nie przyjaźniłyśmy, to chyba jako jedyna nie próbowała mnie naprostować. Pamiętam, jak do niej zadzwoniłam i powiedziałam jej, że odwołuję ślub i że się zakochałam. Zareagowała zupełnie inaczej, niż się spodziewałam. Zaczęła się śmiać i pogratulowała mi” – wspomina Marzena.

Początek nowej historii

Ślub z Łukaszem odbył się po pół roku znajomości. Obecnie Marzena mieszka w Nowym Jorku, już nie tylko z mężem, ale i małą córeczką.

„Przełomem w relacjach z rodzicami było urodzenie się mojej córeczki i teraz jest względnie dobrze. Choć zdarzają się sytuacje, w których rodzice wracają do tego, jak to im było wstyd, gdy odwołałam ślub, jak to inni gadali – ksiądz, rodzice Przemka itd. Kontakt z Przemkiem urwał się. Chociaż widziałam go parę razy, jak byłam w Polsce, ale bez większych emocji. Wiadomo, że jakiś sentyment do tego człowieka mi pozostał, w końcu był dla mnie dobry. Z tego co wiem, ułożył sobie życie, też dość szybko się ożenił. Myślę, że jemu moja decyzja też wyszła na dobre” – wyjaśnia.

„Dziś mogę śmiało powiedzieć, że jestem szczęśliwą kobietą, zarówno w roli żony, jak i matki. I gdybym mogła cofnąć czas, podjęłabym taką samą decyzję” - podsumowuje Marzena.

– Ta historia potwierdza jedynie moje obserwacje świadczące o tym, że sami zwykle intuicyjnie wiemy, co jest dla nas dobre - mówi psycholog Daniel Cysarz. - Często jednak boimy się konfrontacji z tą wiedzą, bo może ona być przyczynkiem do sporych zmian w naszym życiu, na które nie zawsze jesteśmy gotowi. To, że pomijamy, wypieramy i staramy się zagłuszyć nasze prawdziwe potrzeby, może powodować frustrację i poczucie niespełnienia, ale i brak sprawstwa w swoim życiu. Czasem więc warto posłuchać siebie i przejąć stery swojego życia, nie próbując na siłę uszczęśliwiać wszystkich dookoła. Tylko w ten sposób także i my będziemy mieli szansę uszczęśliwić wreszcie siebie samych.

Małgorzata Przybyłowicz (map/ags)

Komentarze (230)