Miała sześć lat, kiedy naziści rozstrzelali jej matkę. Wszystko widziała
- Nigdy nie zapomnę widoku krwi mojej matki na śniegu – opowiada Hannah Lewis. Miała sześć lat, kiedy na jej oczach naziści ją rozstrzelali. Zdecydowała się opowiedzieć swoją historię w związku z obchodami Dnia Pamięci o Holokauście. Po raz pierwszy pokazała pamiątki po matce i fotografie z rodzinnego albumu.
27.01.2018 | aktual.: 27.01.2018 11:59
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Śmierć matki
Siedemdziesiąt pięć lat temu mała żydowska dziewczyna patrzyła z progu domu, jak jej matka rozstała rozstrzelana przez nazistów. Był rok 1943. Dziś Hannah ma 80 lat i mieszka w północnym Londynie, ale nigdy nie zapomniała traumy z dzieciństwa.
- Moja matka była cudowną osobą. Byłyśmy ze sobą tak silnie związane, że wszędzie nawiązywałyśmy kontakt wzrokowy. Kiedy zapukano do domu, podniosła się i pocałowała mnie. Bardzo powoli podeszła do drzwi, otworzyła je i zamknęła za sobą – opowiada Hannach w rozmowie z brytyjskim dziennikiem "Daily Mail". Miała wtedy sześć lat. Czekała na powrót mamy. Usłyszała hałas na zewnątrz. Postanowiła wyjść. Stanęła na progu i zobaczyła, jak nazistowski oddział ustawił kilku Żydów w rzędzie przy studni. Wśród nich była jej mama.
- Widziałam ją w pierwszym rzędzie. Stała po mojej lewej stronie. Za nią były jeszcze chyba dwa rzędy ludzi. Nie mogłam zrozumieć, co się dzieje. Zdecydowałam, że podejdę do niej i złapię za rękę, tak jak zawsze. Ale ona nawet na mnie nie spojrzała. Ktoś krzyknął, zaczęli strzelać. Upadła. Widziałam jej krew na śniegu – wspomina kobieta.
Kiedy Hannah wraca pamięcią do tych dramatycznych chwil, wie, że matka ocaliła jej życie. Nie patrzyła w stronę córki, by hitlerowcy nie zauważyli dziewczynki, stojącej na progu domu. - Nie wiem, jak długo jeszcze tam stałam, ale pamiętam, jak wracałam na nasze prowizoryczne łóżko. Myślę, że w tamtej chwili dorosłam. Powoli podeszłam do drzwi, otworzyłam je i zamknęłam za sobą.
W 1949 roku Hannah trafiła jako uchodźca do Londynu. Początkowo było jej bardzo trudno. nie znała języka. Dziś jest szczęśliwa. Od 57 lat żyje z mężem, Davidem. Mają dwoje dzieci i czworo wnuków. Ich córka, Jane, projektuje ubrania dla księżnej Cambridge, stworzyła markę Goat. W tym roku Hannah została nagrodzona Orderem Imperium Brytyjskiego za swoją pracę na rzecz propagowania wiedzy o Holocauście.
Tragiczne losy żydowskiej rodziny
Hannah i jej matka, Chaya Szczuryk, były w obozie pracy w Adampolu we wschodniej Polsce. Miały trafić do pobliskiego obozu zagłady w Sobiborze. Uratował je rolnik, który pozwolił im pracować w swoim gospodarstwie. Hannah chorowała. Podejrzewano dur brzuszny, dlatego mogła razem z matką spać w kuchni przy piecu, a nie w zimnym baraku obok domu.
Hannah wspomina, że w noc poprzedzającą śmierć matki, rozległo się pukanie w okno. To jej ojciec, Adam, uciekł z Sobiboru i przyłączył się do polskich bojowników partyzanckich. Słyszał, że Niemcy planują znaleźć Żydów i zabić ich następnego dnia. - Był chudy i miał na sobie czarny kapelusz. Błagał nas, byśmy poszły z nim, ale moja matka powiedziała, że jestem tak chora, że nie przeżyję w lesie, a ona mnie samej nie zostawi. Po chwili odszedł, mama zamknęła okno, a ja zasnęłam - wspomina kobieta.
Po latach dowiedziałam się, że tata tez widział śmierć mamy. Był w swojej kryjówce, ale nie mógł nic zrobić. Tragiczna śmierć matki nie była jedynym traumatycznym doświadczeniem w życiu rodziny. Przed wojną Hanna mieszkała z rodzicami we Włodawie w gminie żydowskiej. Jej dziadek był właścicielem sklepu spożywczego oraz młyna. Hannah większość czasu spędzała na zabawie ze swoim głuchoniemym kuzynem Szlomo. - Był moim najlepszym przyjacielem, traktowałam go jak brata, którego nigdy nie miałam – opowiada.
Kiedy zaczęły się prześladowania Żydów, wielu z nich schroniło się właśnie we Włodawie. Jednak w 1942 roku wkroczyli tam naziści i zaczęły się czystki. - Pracowaliśmy na roli, ale za każdym razem jak przyjeżdżali żołnierze, musieliśmy się ukrywać. Kiedy usłyszeliśmy, że nadjeżdżają wojskowe ciężarówki, ukryliśmy się w sianie na strychu. Widziałam ich przez szpary w deskach podłogi. Baliśmy się poruszyć lub cokolwiek powiedzieć – wspomina. – Podczas jednego z takich najazdów zabrano Szlomo. Ukryłam się w kupie siana, ale nie mogłam go zawołać, ponieważ był głuchy. Żołnierze zabrali go i zabili – dodaje.
Wielu Żydów wywieziono do pobliskiego obozu zagłady w Sobiborze. W latach 1942-1945 zamordowano tam około 200 tysięcy osób. Hannah i jej matka zostały jednak wysłane do obozu pracy. Spędziły tam prawie rok, aż do dnia, kiedy naziści zapukali do ich drzwi.
Gdy wojska niemieckie uciekły w 1945 roku, 8-letnia Hannah została sama. Wygłodzoną i brudną dziewczynkę znalazł w okopie sowiecki żołnierz. W końcu spotkała się z ojcem. Widziała śmierć matki, jednak gdzieś głęboko miała cień nadziei, ze kobieta została tylko ranna i przeżyła. – Zapytałam tatę, czy mama do nas wróci, powiedział: "Kochanie, przecież wiesz, że nie" – mówi.
Wrócili, aby znaleźć dom, w którym mieszkali przed wojną. W ogrodzie odkopali kosztowności, które ukryli przed ucieczką. Wśród skarbów znalazło się kilka albumów ze zdjęciami, które Hannah zachowała do dziś oraz dwie najlepsze sukienki matki i kawałek haftu.
W 1989 roku wróciła do Polski. Odwiedziła swój stary dom, a także obóz pracy, w którym była wraz z matką. - Musiałam zobaczyć miejsce, gdzie zabito moją matkę - powiedziała. Znalazłam dom, ale nie mogłam trafić na studnię. W końcu spotkałam miejscową kobietę, która powiedziała mi, że wokół studni zbudowano szopę, aby dzieci w nią nie wpadły. Znaleźliśmy tę szopę. W środku rzeczywiście była studnia. Wszystko było dokładnie tak, jak zapamiętałam. To było straszne przeżycie – dodaje Hannah.