Mistrzowie świata też mogą przegrywać. Rozmowa z Małgorzatą Kot
Drużyna polskich skoczków narciarskich stanęła na podium Igrzysk Olimpijskich w PyeongChang. Wraz z nimi sukces świętował Maciej Kot, któremu z trybun kibicowała mama, Małgorzata. Zapytaliśmy ją, jak to jest wychowywać przyszłego medalistę olimpijskiego.
Jaki był pierwszy sukces syna, który Pani wspomina z największym sentymentem?
Małgorzata Kot: Pierwszy sukces odniósł w zawodach Koziołka Matołka w slalomie gigancie i skokach, było to jego pierwsze zetknięcie z rywalizacją sportową. Natomiast pierwsze występy za granicą, to były zawody dzieci w Garmisch-Partenkirchen, podczas których Maciek pierwszy raz miał biało-czerwony dres z orzełkiem, a wygrana naszej drużyny była dla nas wyjątkowym wydarzeniem. Razem z mężem byliśmy tam i kibicowaliśmy mu.
A co Pani czuje, widząc skoki syna?
Zawsze czuję niepokój. Nie chodzi o wynik sportowy, lecz bardziej o jego bezpieczeństwo. Denerwuje się też warunkami na skoczni, jakie są podmuchy wiatru i jak to może wpłynąć na lot Maćka.
Jaka powinna być Pani zdaniem rola rodzica w kształtowaniu postaw młodego sportowca?
To przede wszystkim rodzice powinni zaszczepić w dziecku chęć do uprawiania sportu i pokazać mu różne dyscypliny, dlatego że nie każdy ma predyspozycje do skoków narciarskich czy baletu. Naszym, rodziców zadaniem jest dostrzeżenie tej iskry podczas pierwszych zajęć i sprawienie, by każdy trening był przyjemnością.
Jak motywowała Pani Maćka do sportu i treningów? Co najbardziej się sprawdzało?
Maćka nie trzeba było namawiać do treningów, wręcz przeciwnie, hamować jego zapał (śmiech). Każdą wolną chwilę spędzał grając w piłkę, chodząc po górach czy budując "mini skocznię" koło domu. Nie interesowało go siedzenie przed telewizorem.
Treningi w takiej dyscyplinie sportu jak skoki narciarskie wymagają dużego samozaparcia i są czasochłonne. W jaki sposób udało się je pogodzić z edukacją szkolną syna? Co było najtrudniejsze?
Treningi w Zakopanem odbywały się po zajęciach szkolnych, dlatego z tym nie było problemów. Trochę trudniej było podczas obozów czy zawodów organizowanych w innych miejscach w Polsce czy zagranicą. Maciek nie uczęszczał do Szkoły Mistrzostwa Sportowego, tylko był uczniem Gimnazjum i Liceum im. Oswalda Balzera w Zakopanem. Zgodę na nieobecności na lekcjach ustalałam z jego wychowawczynią. Nauczyciele rozmieli sytuację Maćka i na przykład ustalali terminy zaliczeń indywidualnie z Maćkiem, jednak każdy sprawdzian, klasówka czy test obywał się bez taryfy ulgowej. Jestem ogromnie dumna z syna, był w klasie matematycznej, co wymagało systematyczności w nauce. On świetnie potrafił pogodzić naukę i treningi podczas obozów. Ta systematyczność i jego samodyscyplina przełożyły się później na ukończenie studiów, w normalnym trybie i to z wyróżnieniem.
Jakie były, z Pani perspektywy, najtrudniejsze chwile w karierze syna?
Początki są zawsze najtrudniejsze, trzeba się oswoić ze skocznią, długimi nartami czy innymi butami. Sprzęt nie był taki jak teraz - narty były o wiele cięższe, a skocznie zdecydowanie gorsze. Następne ciężkie momenty Maciek odczuwał po dwóch kontuzjach kolana, które wymagały operacji i leczenia rehabilitacyjnego. Kiedy nie został powołany na Mistrzostwa Świata, Maciek nawet myślał o zakończeniu skakania. Starałam się, żeby nie stracił motywacji, bo wierzyłam, że może jeszcze wiele w sporcie osiągnąć, że karta się odwróci. Jak się okazało, miałam rację.
Jak nauczyć dziecko znosić porażki? Co poradziłaby Pani innym rodzicom?
Uprawianie sportu to niestety nie tylko sukcesy, ale i porażki. Te drugie są trudne dla sportowca, niezależnie od jego doświadczenia. Mistrzowie świata też mogą przegrywać. Najważniejszą lekcją, jaką powinno wyciągnąć się z porażek, to umiejętność radzenia sobie z nimi. Rodzice mogą w tym pomóc. Trzeba znaleźć sposób, by zmotywować do dalszych treningów i pokazać, jak ważne jest dawanie z siebie 100 proc. Jako ambasadorka kampanii "Dziękuję Ci, Mamo" Procter&Gamble, mogę dzielić się tym doświadczeniem z innymi rodzicami, których dzieci być może właśnie teraz są na początku swojej sportowej drogi.
Co chciałaby Pani przekazać młodym sportowcom poprzez swój udział w akcji "Dziękuję Ci, Mamo"?
Kampania "Dziękuję Ci, Mamo" podkreśla jak ważną rolę w życiu każdego sportowca odgrywa mama. Dla mnie niezwykle istotne było to, by Maciek robił to, co kocha. Jego szczęście było, jest i będzie dla mnie najważniejsze. Wspierałam i będę wspierać jego decyzje. Główne przesłanie tegorocznej kampanii to "Miłość Ponad Uprzedzenia". Uprzedzenia i stereotypy mogą stanowić trudną do pokonania barierę, przesłonić pasję i determinację młodego zawodnika. Czasem tylko mama wierzy w możliwości swojego dziecka, i to ona może pomóc dziecku przebrnąć przez trudności i zrealizować sportowe marzenia. Mój syn właśnie takie marzenie zrealizował – zdobył, wraz z drużyną, medal olimpijski. Oby takich zrealizowanych marzeń było jak najwięcej.