Odkryj siebie"Moje rozstępy to moja historia". Na plaży przestała się wstydzić

"Moje rozstępy to moja historia". Na plaży przestała się wstydzić

“Każde ciało nadaje się na plażę” - przekonują ciałopozytywne aktywistki. Kobietom czasem jednak trudno w to uwierzyć
“Każde ciało nadaje się na plażę” - przekonują ciałopozytywne aktywistki. Kobietom czasem jednak trudno w to uwierzyć
Źródło zdjęć: © Getty Images | FG Trade
Dominika Frydrych
01.06.2023 09:22, aktualizacja: 04.07.2023 10:04

"Każde ciało nadaje się na plażę" - przekonują ciałopozytywne aktywistki. Kobietom czasem jednak trudno w to uwierzyć. Agnieszka nauczyła się do tego dopiero po ciąży, Karolina nie była w stanie nawet nosić szortów. Paulinie wystarczy jeden komentarz w sieci, żeby przestać w siebie wierzyć.

- Ja na plaży? Przez chwilę jest tak, że się akceptuję i naprawdę mam gdzieś, co pomyślą o mnie inni. Że założę bikini i będę się dobrze bawić. A potem czytam w sieci co chwilę pytania, jak schudnąć, żeby nie wstydzić się w wakacje. Wtedy wszystko pęka - mówi Paulina (imię zmienione – przyp. red.).

Od lat zmaga się z nadwagą. Zaczęło się jeszcze, kiedy była nastolatką. - Miałam straszne problemy z samooceną, ze stresem. Nikt nie wpadł na to, żeby iść ze mną do psychologa, czy chociażby poważniej i szczerze porozmawiać, a ja zaczęłam sobie radzić i zajadać emocje. Przybierałam na wadze, to dołowało mnie jeszcze bardziej, miałam poczucie winy, więc znów jadłam - opowiada.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Dzisiaj ma 30 lat, jest w terapii i próbuje powoli układać relacje z jedzeniem. Efekty są, ale powolne. A Paulina się niecierpliwi. - Wbija mi to do głowy dietetyczka i terapeutka, mówią mi o tym wszystkie rzeczy, które czytam na ten temat. To proces, zmiana nawyków żywieniowych i mechanizmów, które budowałam latami. A zdrowe odchudzanie to tempo mniej więcej kilograma na tydzień – wylicza.

Stara się nie pokazywać w kostiumie. Mówi, że wbrew pozorom to bardzo proste. - Nawet jeśli jestem na plaży i zakładam pareo albo luźną sukienkę. Innym wyjaśniam, że tak czuję się bardziej komfortowo albo że chronię się przed słońcem. Czasem, kiedy mam lepszy dzień, wybieram szorty, których generalnie też raczej unikam – opowiada. Nie pamięta, kiedy miała na sobie po prostu bikini. Czego się boi? Spojrzeń ludzi, zwłaszcza na jej, jak mówi, ogromny, obwisły brzuch. Dlaczego aż tak się ich boi? - Odpowiedzi na to pytanie szukam w terapii – odpowiada. - Boję się oceny przez innych, nie umiem powiedzieć, że mam to gdzieś. Ale coraz bardziej czuję się z tym jak w klatce.

Myśli, że może ten sezon będzie przełomowy. W końcu coraz więcej pojawia się głosów ciałopozytywnych, coraz częściej dziewczyny pokazują się niezależnie od rozmiaru. Ale potem widzi dziesięć komentarzy o "grubasach", "ulańcach" albo "zrzucaniu ciała, żeby się nie wstydzić" i znów ma zjazd.

Ola Kisiel: Samoakceptacja "to umiejętność jak każda inna"

"Czego nikt nie mówi o samoakceptacji? Że to umiejętność jak każda inna - można ją zdobyć, doskonalić i uczyć innych. Trzy lata temu osiągnięciem było dla mnie pokazanie się bez makijażu. Dziś: pozuje w bieliźnie, nie retuszuje zdjęć, nie używam filtrów, makijaż robię wtedy, kiedy chcę, podobnie z goleniem nóg czy pach. Chodzę w szortach, gdy mam ochotę i nie wciągam brzucha na plaży. Wiem, że moje ciało nie wyznacza mojej wartości i że jest milion lepszych sposobów na dbanie o siebie, niż odchudzanie. Wiem, czym są przywileje i staram się działać tak, żeby moje przywileje pomagały innym a nie- były klapkami na oczach. Przez trzy lata zmieniłam swoją relacje z ciałem, zmieniłam zawód i postawiłam pierwsze kroki na ścieżce, z której już nie chcę schodzić" - pisze. Ola Kisiel. Jest coachynią, prowadzi na Instagramie profil kisielle, na którym pisze o ciałopozytywności.

"Ciąża zmieniła mi myślenie"

Agnieszka też jest plus size. - Moja historia jest chyba dość nietypowa. Często czytam, jak to kobiety po ciąży i dziecku czują, że ich ciało zmieniło się na niekorzyść, mają kompleksy. U mnie było dokładnie odwrotnie – i to nie z powodu jakiegoś szczególnego glow – opowiada.

Dawniej Agnieszka podchodziła do swojego ciała raczej bez ekscytacji, ale i bez rozpaczy. Owszem, wydawało jej się, że kilka rzeczy mogłaby zmienić, czasem pojawiał się pryszcz albo przybywało dwa-trzy kilogramy po świętach, a przed wakacjami zawsze starała się schudnąć, ale nie miała większych kompleksów. Z ciążą przybrała na wadze, pojawiły się rozstępy, których wcześniej prawie nie było. - Wiele osób powiedziałoby pewnie, że wyglądam gorzej. Urodziłam synka, kilogramy nie znikały, rozstępy też, a ja poczułam, że... naprawdę mam to gdzieś. Pamiętam, jak pierwszy raz po tym, jak urodziłam pojechaliśmy wszyscy nad morze. Wcześniej przed wakacjami przechodziłam na dietę, regularnie chodziłam na siłownię. A teraz? Po prostu kupiłam kostium, w którym czułam się komfortowo i świetnie się bawiłam – mówi.

Skąd wziął się w niej ten luz? - Kompletnie się tego nie spodziewałam, ale ciąża mocno zmieniła mi myślenie. Numerem jeden stał się fakt, że mam ciało, które urodziło człowieka - wyjaśnia. - Nabrałam przy tym mnóstwo dystansu. Jakie znaczenie ma kilka kilogramów w jedną czy w drugą, jakiś pryszcz albo blizna? Moje rozstępy to moja historia. To może brzmieć jak slogan, ale ja właśnie tak czuję.

Martyna Kaczmarek: "Moje ciało zasługuje na szacunek"

"Rozpoczął się sezon na odsłanianie ciała. W twojej głowie mogą pojawić się myśli: "moje ciało jest niewystarczające", znowu nie schudłam_em na lato, nie zasłużyłam na szorty", "gorąco mi, ale co pomyślą sobie o mnie osoby, które spotkam", "szorty są zarezerwowane dla rozmiarów 32-38", "będą się ze mnie śmiali". Bullshit. To wszystko to jeden, wielki bullshit. Dlaczego? Bo KAŻDE ciało zasługuje na S Z A C U N E K. Moje ciało zasługuje na to, żebym je szanowała i nie kisła w długich spodniach przy >20 stopniach. Moje ciało zasługuje na Twój szacunek. Po prostu" - pisze Martyna Kaczmarek. Była uczestniczką 11. edycji "Top Model", napisała książkę "Ciałokochanie". Na Instagramie obserwuje ją ponad 147 tysięcy użykowników.

"Całe wakacje chodziłam w długich spodniach"

- Mam rozmiar 46 i całe wakacje chodziłam w długich spodniach. Upał, a ja w dżinsach. Dzisiaj wydaje mi się to absurdalne – wyznaje Karolina. Nie było momentu zwrotnego. Jak mówi, po prostu stopniowo dojrzewała do dystansu wobec opinii innych i wizerunku kobiet, który pokazują media. A przede wszystkim – do poczucia się dobrze we własnym ciele.

Zaczęło się od myśli, że chciałaby kupić sobie szorty. Jeszcze nie wie, czy je założy. Znalazła idealne. Wygodne, z naturalnego materiału, miały świetny krój i były w pięknym, granatowym kolorze. Leżały w szafie przez pewien czas. Aż w pewien upalny dzień, gdy wybierała strój na spacer z przyjaciółką, pomyślała, że ma ochotę je założyć. - To był pierwszy raz od naprawdę dawna, kiedy sobie na to pozwoliłam - wspomina Karolina i dodała: - Poszłam za ciosem i kupiłam też bikini zamiast jednoczęściowego kostiumu, który nosiłam co roku. I okazało się, że i w mieście na spacerze, i na plaży... wszyscy mieli mnie gdzieś. Nikt nie zwracał na mnie uwagi, nie wytykał palcami, nie śmiał się. Poczułam się wolna, ale poczułam też, że zmarnowałam wiele pięknej pogody, przy której mogłabym się opalać.

Zapraszamy na grupę FB - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!

Źródło artykułu:WP Kobieta
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (34)
Zobacz także