Prowadzi pizzerię. "Coś niedobrego dzieje się z ludźmi"
"Czekaliśmy za długo, da nam pan teraz litr wina gratis" – restaurator Jędrzej Lewandowski przyznaje, że w szczycie sezonu z niektórymi gośćmi trudno się dogadać. – Czasem mam wrażenie, że spodziewają się u nas marmuru i złota - podkreśla.
22.07.2024 | aktual.: 22.07.2024 10:27
Wakacje to dla lokali gastronomicznych czas żniw. – W weekendy potrafi do nas przyjść naraz sto osób – nie kryje Jędrzej Lewandowski, właściciel nagradzanej pabianickiej pizzerii "Zielona Górka".
Potwierdza to Agnieszka, która z mężem prowadzi bistro w Gdańsku. – W sobotę i niedzielę bez rezerwacji właściwie nie ma szans na wolny stolik.
Restauratorzy z tego się cieszą, choć medal ma zawsze dwie strony. – Większość naszych gości jest naprawdę świetnych, wychodzą od nas najedzeni i zadowoleni, a gdy coś nie gra, to przychodzą i z nami rozmawiają, ale jest pewna nieliczna grupa klientów, których nie sposób zadowolić – mówi Lewandowski.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
– Ginące sztućce, kłótnie, krzyki i inne "grzeszki" latem, przy wzmożonym ruchu, są niestety na porządku dziennym – dodaje Agnieszka.
Daj pan wina
– Halo!
– Słucham panią?
– Ile ja jeszcze będę czekać za napojami?
– Nie wiem, a za czym pani czeka? Za napojami?
– Tak.
– A u kogo pani zamawiała?
– Nie wiem, u jakiejś kelnerki.
– Mamy teraz na dyżurze 15 kelnerek. U kogo pani zamawiała i co pani zamawiała?
– Nie zwróciłam uwagi, jakaś pani…
– Jak długo pani czeka?
– Nie wiem, z 2 minuty.
Filmik z powyższą wymianą zdań pomiędzy klientką a kelnerką trafił do sieci w kwietniu i okazał się viralem. Internauci pomstowali na roszczeniową postawę niecierpliwej kobiety i brak szacunku do pracy kelnerów. Ale Jędrzejowi Lewandowskiemu i Agnieszce z Gdańska podobne sytuacje nie są obce.
– Widzę, że coś niedobrego dzieje się z ludźmi, zrobili się nerwowi, roszczeniowi. Mam wrażenie, że to się nasiliło po pandemii. Przychodzą do nas i wnoszą te negatywne emocje do lokalu – martwi się Lewandowski.
– Potrafią się wściec, bo musieli chwilę poczekać na stolik, po czym oznajmiają: "Czekaliśmy za długo, da nam pan teraz litr wina gratis". Trzeba mieć dużo cierpliwości, szczególnie że zawsze uprzedzamy: "Mamy do wydania przed państwem 200 pizz. Czy mimo to chcą państwo zaczekać?". Odpowiadają, że chcą, ale szybko zaczynają się niecierpliwić i wybuchają. Cóż, naprawdę chciałbym nakładać pizzę łyżką z wielkiego garnka do talerzy, ale tak się niestety nie da. Nasza praca to sztuka. A z naszej kuchni i tak pizza "wyfruwa" średnio co minutę.
Bo rachunek był za wysoki
Każdemu restauratorowi zdarzają się też goście, którzy nie zapłacili rachunku.
– Mieliśmy niedawno taką sytuację. Goście, cztery osoby dorosłe, zjedli i jak gdyby nigdy nic wyszli z lokalu. Jedna z kelnerek zorientowała się, że nie uregulowali rachunku i za nimi pobiegła. Powiedziała im, że zapomnieli zapłacić, a w odpowiedzi usłyszała, że wcale nie zapomnieli, tylko rachunek okazał się dla nich za wysoki, jedzenie im nie smakowało i źle się u nas czuli. Kelnerce opadły ręce. Nie wiedziała, co ma zrobić, szczególnie że ci goście siedzieli u nas ze dwie godziny, zjedli wszystko i gołym okiem było widać, że bawili się świetnie – opowiada Agnieszka.
Jędrzej Lewandowski przyznaje, że od blisko 10 lat dzień w dzień styka się z hejtem. Czyta o sobie, że nie umie gotować, robi niesmaczną pizzę, na niczym się nie zna, "nie ogarnia". – Przywykłem, ale proszę mi wierzyć, nie jest to łatwe do zniesienia.
Żeby uniknąć sytuacji z niezapłaconymi rachunkami, zmienił w Zielonej Górce organizację pracy – latem, gdy jednego dnia przez jego lokal potrafi przewinąć się nawet 500 osób, za zamówienie płaci się z góry. – Jak w McDonaldzie – podaje przykład restaurator.
Po prostu pizzeria
Niepłaceniem rachunków, zdaniem Lewandowskiego, niektórzy goście chcą niejako "ukarać" lokal, m.in. właśnie za długi czas oczekiwania na stolik albo jedzenie. – Notorycznie giną nam też sztućce. Zwłaszcza noże – dodaje rozmówca Wirtualnej Polski. Dobrze zna to też Agnieszka.
– Pamiętam pana, który patrząc mi w oczy, "niby przypadkiem" stłukł szklankę. Sztućców też nam ciągle brakuje – opowiada.
Normą są komentarze na temat wielkości lokalu i jego wystroju. – Jesteśmy niedużym, rodzinnym bistro, ale mamy ogródek, większość gości lubi ten kameralny nastrój. Mimo to są goście, którzy narzekają, że "lokal jest strasznie mały", "nie ma gdzie usiąść" (choć są wolne stoliki), "nie można w spokoju porozmawiać" itd. Przyznam, że nie jest to miłe. Przecież nie ma przymusu korzystania z naszej restauracji – zaznacza Agnieszka.
Lokal Jędrzeja Lewandowskiego otrzymał prestiżowe nagrody kulinarne wręczane m.in. w Mediolanie, Parmie, Madrycie, Barcelonie. – Mimo to potrafię usłyszeć, że jesteśmy "nieogarnięci" – mówi właściciel Zielonej Górki.
– Trafiają się goście, którzy w oczekiwaniu na swoją kolej decydują się usiąść i wybierają stolik na drobnych kamieniach. Potem piszą, że mamy kamienie, choć dalej mamy też powierzchnię utwardzoną i cały lokal z piętrem do dyspozycji. Albo wybierają miejsca na słońcu i narzekają, że jest gorąco. Czasem mam wrażenie, że goście spodziewają się u nas marmuru i złota, a my nawet nie jesteśmy restauracją, tylko po prostu pizzerią.
Sposób, który działa
W ubiegłym roku do bistro Agnieszki notorycznie przychodził "niesforny klient" (tak go nazwała). – Wchodził do lokalu naburmuszony i na wszystko narzekał: że za gorąco, muzyka nie ta, a nie daj Boże, żeby zabrakło czegoś z karty. Jedna z naszych kelnerek miała pecha, że musiała to panu powiedzieć (zabrakło chyba zupy) i strasznie na nią nakrzyczał. Popłakała się, musieliśmy z mężem interweniować. To był pierwszy i jak dotąd jedyny gość, którego wyprosiliśmy z lokalu. Po rejestracji samochodu zorientowałam się, że nie był stąd – opowiada kobieta.
Również niektórzy goście Zielonej Górki potrafią źle wyrażać się o kelnerkach.
– Mamy w zespole młode dziewczyny z Ukrainy, wykształcone, obyte, znające języki, ale są tacy, którzy mówią do nich: "Weź się ogarnij" albo nazywają je "bandą Ukraińców". Widzę, jak to wpływa na naszą drużynę. Jedna taka sytuacja potrafi zepsuć humor załodze na cały dzień – mówi Jędrzej Lewandowski.
Enzo Coccia, słynny włoski pizzaiolo, powiedział mu kiedyś, że na sukces restauracji składają się trzy czynniki: jakość produktów, gościnność i… goście.
– Oczywiście to nie jest tak, że wszyscy, którzy nas odwiedzają, zachowują się w ten sposób. Absolutnie. Przez większość czasu są świetni, bardzo uprzejmi. Ale skoro rozmawiamy o grzechach niektórych gości, to niestety ich nie brakuje – dodaje. Dlatego zdaniem Lewandowskiego restaurator – szczególnie w szczycie sezonu – musi stale pracować nad usprawnieniem organizacji w swoim lokalu.
– Od niedawna robimy coś takiego: mówimy gościom, że przed nimi jest np. 30 stolików do obsłużenia, więc trochę to potrwa. Bierzemy od nich numer telefonu i proponujemy, aby nie czekali, tylko poszli na spacer. Gdy przychodzi ich kolej, dzwonimy i zapraszamy do nas. Ludzie nie denerwują się, że musieli dwie godziny stać w kolejce. To działa i wszyscy są zadowoleni.
Ewa Podsiadły-Natorska dla Wirtualnej Polski
Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!