Napisała poruszający post o dziewczynce, która trafiła do domu dziecka. "Błagam, dajmy coś od siebie"
Blogerka Anna Mazur podzieliła się z internautkami wstrząsającą historią dziewczynki, która kilkanaście dni po przyjściu na świat, trafiła do domu dziecka. Kobieta nie może pogodzić się z faktem, że to małe dziecko, które potrzebuje bliskości drugiego człowieka, przez najbliższe miesiące nie będzie miało szans na odpowiednią opiekę. Jej post wzbudził ogromne emocje.
17.09.2017 | aktual.: 03.10.2018 10:20
- Wyobraźcie sobie, jak ktoś Was zostawia samych w łóżku i tam sobie leżycie przez długie miesiące, płaczecie i nikt do Was nie przychodzi, po czasie przestajecie płakać, bo po co. Mało bodźców, mało stymulacji mózgu, mały rozwój - pisze Anna Mazur po tym, jak podczas wizyty w szpitalu zobaczyła kilkunastodniową dziewczynkę porzuconą przez rodziców. - Czy ktoś się liczy z tym, że dzieci potrzebują bliskości i takie czekanie nie wpływa obojętne w ich rozwoju! Każdy dzień dla takiego malucha to trauma. (...) Kilka miesięcy leżenia i patrzenia się w szczeble łóżeczka (pisownia oryginalna) - pisze dalej kobieta. Dlaczego taka sytuacja ma miejsce?
Procedura adopcyjna
Anna, z wykształcenia położna, twierdzi, że przyczyną tego problemu jest procedura adopcyjna. - Niestety procedura adopcyjna (która sama w sobie nie trwa długo), może się rozpocząć dopiero po zakwalifikowaniu dziecka do przysposobienia. A to zależne jest od sytuacji prawnej dziecka, czyli pozbawienia władzy rodzicielskiej - twierdzi.
Okazuje się, że aby dziecko zostało pozbawione władzy rodzicielskiej, jego biologiczna matka po urodzeniu (albo nawet przed) powinna oświadczyć, że nie jest w stanie lub nie chce zajmować się dzieckiem. - Wtedy dziecko na 6 tygodni umieszczane jest w pogotowiu rodzinnym. W tym czasie matka ma prawo przemyśleć jeszcze decyzję. A po tym czasie rodzice stawiają się w sądzie, lub są wzywani i podpisują zrzeczenie blankietowe władzy rodzicielskiej. Dopiero wtedy dziecko "uzyskuje" status prawny pozwalający na adopcję - pisze Anna. - Niestety tzw. zrzeczenia bankietowe rzadko mają miejsce, ponieważ przeważnie w okresie tych 6 tygodni rodzice rozpływają się - dodaje kobieta.
Nikt nie jest w stanie przyspieszyć procedury adopcyjnej. Z tego powodu przez kilka następnych miesięcy dziecko nie ma szans na odpowiednią opiekę, której tak bardzo potrzebuje.
Komentarze internautek
Obserwatorki są poruszone historią dziewczynki. Wśród nich znalazły się takie, które próbowały szukać jakiegoś rozwiązania tej sytuacji. - Kochane, pełne miłości kobiety mieszkające w pobliżu, proszę, dajmy coś od siebie dla tego maleństwa - pisze jedna z nich. Kolejna zaś twierdzi, że takie dzieci powinny mieć swoim opiekunów zanim trafią do adopcji. - Pomyślałam, że powinny być takie osoby, które przychodzą do takich dzieci, żeby chociaż z nimi pobyć - czytamy dalej.
Każdy chciałby pomóc, lecz nie ma dobrego wyjścia z tej sytuacji. Trzeba czekać. Mamy nadzieję, że wkrótce dziewczynka trafi do dobrego domu, pełnego ciepła i miłości.