Nauczanie online zza biurka. Pomysł, który budzi skrajne emocje.

Przynoszenie własnego komputera, udostępnianie internetu z telefonu i konieczność spędzania długich godzin w komunikacji miejskiej. Jedni pedagodzy wyliczają utrudnienia, z którymi teraz muszą się mierzyć, drudzy cieszą się, że w końcu skończą się horrendalne rachunki za prąd i docinki uczniów.

szkołaNauczyciele chcieliby dostać więcej swobody
Źródło zdjęć: © Getty Images
Klaudia Stabach

Pandemia wymusza zmiany trybu i sposobów pracy w wielu branżach. Grupą zawodową, która najbardziej tego doświadcza, są nauczyciele. Nauczanie zdalne, nauczanie w klasie bez możliwości wyjścia na przerwy, a teraz nauczanie online prosto ze szkoły.

Z powodu dużego wzrostu dziennej liczby zachorowań na COVID-19 uczniowie szkół średnich ze stref czerwonych uczą się obecnie w trybie zdalnym, a ci, którzy mieszkają w strefach żółtych, przeszli w tryb nauczania mieszanego, czyli połowa uczniów przychodzi na lekcje do szkoły, a druga połowa zostaje w domach i łączy się z nauczycielem online.

Co ciekawe, wielu nauczycieli, którzy mają uczyć za pośrednictwem internetu, muszą jednocześnie codziennie pojawić się w szkole. Niektórzy już po pierwszym dniu mówią: "kompletny idiotyzm" i wyliczają powody.

Artur, młody nauczyciel etyki, który uczy przedmiotu przez 6 godzin w tygodniu, jako największy minus codziennego przyjeżdżania do szkoły wskazuje właśnie same dojazdy. - Każdego dnia spędzam około półtorej godziny w komunikacji miejskiej - wylicza. Mężczyzna w ten sposób naraża nie tylko siebie, ale również i wiele innych osób, ponieważ pracuje w placówce składającej się z przedszkola, szkoły podstawowej oraz liceum, a on jest również zatrudniony w świetlicy.

Z kolei Joanna, która pracuje w jednej ze szkół średnich na terenie województwa zachodniopomorskiego, przyjeżdża do liceum i stamtąd prowadzi wszystkie zajęcia online. – Jestem narażona za zakażenie, bo oprócz nauczycieli do szkoły przychodzi połowa uczniów, których mija się na korytarzach – tłumaczy w rozmowie z WP Kobieta.

Anglistka nie ukrywa, że zdecydowanie lepiej pracowało jej się, gdy uczniowie siedzieli obok niej w ławkach lub gdy również i ona łączyła się z własnego domu. – Teraz jest samotnie. Brakuje mi kontaktu z uczniem, żeby podejść, dopytać, spojrzeć na efekty, pochwalić – opowiada.

Joanna nie tylko przyjeżdża codziennie do szkoły, ale również zabiera ze sobą prywatny laptop oraz telefon, w którym ma szybki internet. – Co tu dużo mówić, w szkole mamy kiepski sprzęt. Komputery ledwo zipią, a sieć łapie tylko w niektórych salach. Nie byłabym w stanie pracować w takich warunkach, dlatego przywożę swój laptop, a internet udostępniam sobie z własnego telefonu – wyjaśnia. – Wiem, że to absurd, ale dla mnie najważniejsi są uczniowie, dlatego staram się jak mogę, żeby nie byli poszkodowani – dopowiada.

Ministerstwo Edukacji Narodowej pochwaliło się pod koniec września wypłaciło gminom i powiatom ponad 184 mln złotych na ten cel. Ówczesny szef MEN zapewnił, że dodatkowo przekaże wybranym szkołom trzy tysiące tabletów z dostępem do internetu. Szkoła, w której pracuje Joanna cały czas czeka na jakikolwiek nowy komputer czy monitor.

Koniec z pracą na własny koszt

Hanna Chwiałkowska, nauczycielka geografii, cieszy się, że pomimo konieczności nauczania przez internet, nie musi robić tego z domu. – Moim miejscem pracy zawsze była szkoła i niech tak zostanie – podkreśla w rozmowie z nami.

Nauczycielka z 30-letnim stażem, nie ukrywa, że praca z domu w jej przypadku była pod pewnymi względami komfortowa. – Nie mam małych dzieci i mieszkam na wsi, więc przyjemnie spędzało się czas w domu – wspomina. Niestety kilkumiesięczny okres edukacji zdalnej w poprzednim roku szkolnym mocno odbił się na budżecie kobiety.

– Całymi dniami były włączone trzy komputery i drukarka. Dodatkowo musiałam założyć w domu drugie łącze internetowe, bo jedno było zbyt słabe, żeby udźwignąć jednocześnie moją pracę oraz mojego dorosłego syna, który też przeszedł w tryb zdalny – wylicza. - Po kilku miesiącach rachunki za prąd wzrosły o pięćdziesiąt procent. Nikt mi za to nie oddał, podobnie jak za zużyte tonery – wyznaje.

Hanna była zmuszona pracować na dwóch komputerach, bo jeden nie wytrzymywał przeciążenia. Nic dziwnego - polska szkoła nigdy nie słynęła z innowacyjności. Podsumowując dane szkół, które w ubiegłym roku wpisały informacje o swoim sprzęcie do Systemu Informacji Oświatowej, wynika, że połowa komputerów ma więcej niż pięć lat. Nie brakuje też i takich, które są regularnie użytkowane już od dekady.

Powrót do pracy w pełni zdalnej przeraża grono pedagogów, którzy wzdrygają się na samą myśl, że znowu musieliby jakoś zorganizować sobie pracę w domu. – Mam trójkę małych dzieci. Co prawda mieszka z nami moja mama, która zajmuje się nimi, ale to nie zmienia faktu, że trudno jest mi pracować w nieustannym gwarze – tłumaczy Ewelina, polonistka z Zamościa. – Nie raz uciekałam na strych z laptopem, bo tylko tam było w miarę cicho – dopowiada.

Polonistka przyznaje, że włączanie kamerki na tle kartonów, starych mebli i półek ze słoikami było dla niej wstydliwe. – Ktoś kiedyś zapytał, czy mąż wyrzucił mnie z domu, bo wygląda jakbym była w squacie – wspomina. – Gdy uczę przez internet, ale jednocześnie siedzę w klasie, to mam wrażenie, że wzbudzam większy respekt wśród uczniów. Widok tablicy za moimi plecami zdecydowanie lepiej na nich działa – mówi Ewelina.

Wszyscy pedagodzy, z którymi rozmawiałam, przyznają, że dyrektorzy szkół powinni dać każdemu pracownikowi możliwość wyboru, skąd będzie łączył się z uczniami. Niektórzy nauczyciele podejrzewają, że ich przełożeni liczą na lepszą możliwość kontrolowania ich pracy jeśli wszyscy będą codziennie w jednym budynku. – To bez sensu, bo i tak "ocenę" wystawiają nam uczniowie i rodzice – punktuje Ewelina, polonistka z Zamościa. – Mamy nowego ministra, może zechce rozwiązać ten problem – dodaje.

Wiele wskazuje na to, że Przemysław Czarnek podejmie rękawicę. Nowy szef MEN w swoim pierwszym tweedzie po zaprzysiężeniu, napisał wprost: "Absolutnym priorytetem od pierwszych godzin w ministerstwie jest organizacja pracy szkół i uczelni w dobie walki z koronawirusem" - podkreślił, a nauczyciele czekają z niecierpliwością na efekty.

Badania wskazują, że Polki są coraz bardziej niezależne

Wybrane dla Ciebie

Tak wystroiła się na sesję zdjęciową. Trudno oderwać wzrok
Tak wystroiła się na sesję zdjęciową. Trudno oderwać wzrok
Kluczowy zabieg we wrześniu. "Płynne złoto" dla hortensji
Kluczowy zabieg we wrześniu. "Płynne złoto" dla hortensji
Egipska metoda zasypiania. "Odpłyniesz" błyskawicznie
Egipska metoda zasypiania. "Odpłyniesz" błyskawicznie
Do dziś go zaczepiają. Zawsze odpowiada jednym zdaniem
Do dziś go zaczepiają. Zawsze odpowiada jednym zdaniem
Pokazała dwa zdjęcia. Tak wyjaśniła różnice między owulacją a okresem
Pokazała dwa zdjęcia. Tak wyjaśniła różnice między owulacją a okresem
Nielegalne na działce. Kary dochodzą do 5000 zł
Nielegalne na działce. Kary dochodzą do 5000 zł
Zapytano ją o Ukraińców. "Przypomnijmy sobie, skąd się wzięliśmy"
Zapytano ją o Ukraińców. "Przypomnijmy sobie, skąd się wzięliśmy"
Masz w piwnicy? Tyle zapłacą za niego dzisiaj
Masz w piwnicy? Tyle zapłacą za niego dzisiaj
Nie podłączaj do listwy. Strażacy apelują
Nie podłączaj do listwy. Strażacy apelują
Mąż Bem zmarł 6 tygodni po diagnozie. "Ja sobie z tym nie radzę"
Mąż Bem zmarł 6 tygodni po diagnozie. "Ja sobie z tym nie radzę"
Skończył 51 lat. O jego związkach było głośno w show-biznesie
Skończył 51 lat. O jego związkach było głośno w show-biznesie
Zmarł na raka. Leczenie kosztowało miliony
Zmarł na raka. Leczenie kosztowało miliony