W obozach dopuszczała się najgorszego. "Ledwo udało ją się odratować"

– Czasami tymi kobietami kierowała zazdrość – więźniarka mogła być ładna, wykształcona, mieć przy sobie jakąś drobnostkę. A przede wszystkim działał mechanizm władzy. Każda władza demoralizuje – mówi historyk Jan Jakub Grabowski. Kim naprawdę były nadzorczynie z niemieckich obozów koncentracyjnych?

 Alice Orlowski w trakcie pierwszego procesu oświęcimskiego, 1947
Źródło zdjęć: © Licencjodawca
Agnieszka Woźniak

Agnieszka Woźniak, dziennikarka Wirtualnej Polski: Nadzorczynie obozów koncentracyjnych często przedstawiane są jako sadystyczne bestie. Dużo w tym prawdy? I przede wszystkim, co przyciągało je do tej pracy?

Jan Jakub Grabowski, historyk i twórca popularnego kanału "Okupowana Polska", autor książki "Suki, wiedźmy i bestie. Historie nadzorczyń z niemieckich obozów koncentracyjnych": To bardzo ciekawe zagadnienie. Wiele z nich to zwykłe dziewczyny z Hamburga, Berlina i mniejszych niemieckich miast. Nie rekrutowano ich ze względu na "wrodzone okrucieństwo". To mit, który powielamy od dekad. W rzeczywistości były to kobiety bez większych perspektyw, samotne matki, które w tej pracy widziały możliwość zarobku i awansu społecznego. Czasem sam fakt otrzymania eleganckiego stroju służbowego działał jak nagroda i zachęta.

Nie mniejszą motywację stanowiły zarobki. Dla porównania – kobieta ciężko pracująca w fabryce zarabiała od 60 do 90 marek miesięcznie. Nadzorczynie mogły liczyć nawet 200 marek, a dodatkowo otrzymywały wynagrodzenie za nadgodziny. Trzeba jednak pamiętać, że często pracowały nawet 300 godzin miesięcznie. Warunki były bardzo różne – inne w "wzorcowym" Ravensbrück, inne w błotnistym Majdanku czy Birkenau.

Jedną z nadzorczyń była urodzona w Berlinie Alice Orlowski, nazywana "Chłopczycą", "Krową", "Wielką". Jak zapamiętały ją więźniarki?

Alice Orlowski to postać pełna sprzeczności. Po zakończeniu wojny więźniarki wspominały, że nadzorczyni przechwalała się swoim arystokratycznym pochodzeniem, studiami medycznymi, a nawet miała twierdzić, że tak naprawdę jest alianckim szpiegiem. W rzeczywistości urodziła się w Berlinie, studia zakończyła po pierwszym roku, a swoje słowiańsko brzmiące nazwisko zawdzięczała rosyjskiemu mężowi, który zmarł w bliżej niesprecyzowanym bombardowaniu (co w świetle zachowanej dokumentacji okazuje się nie tak oczywiste).

Więźniarki zapamiętały ją wyjątkowo źle. Nadzorczyni bardzo często była pijana i biła za najdrobniejsze przewinienie. W wymierzaniu kar używała pejcza, choć nie stroniła również od kopniaków. W stałym arsenale wykorzystywanych przez nią środków znajdowała się również przemoc psychiczna. Orlowski nie była przy tym wyjątkiem.

Procesy polskich morderczyń z lat 20. O tym nie mówią w szkole

Czy te kobiety od początku zdawały sobie sprawę z okrucieństwa swojej pracy?

Na początku nie. Podkreślały to bardzo często same więźniarki. Dopiero po pierwszych tygodniach pracy – widząc selekcje, egzekucje i przemoc wobec więźniów – nieco wystraszone nadzorczynie zaczynały coraz bardziej uczestniczyć w zbrodniczym systemie i stawać się jego świadomymi realizatorkami. W końcu stawały się jego częścią. Nadzorczynie czuły presję: chciały pokazać, że zasługują na strój służbowy, wysoką pensję i miejsce w tzw. Volksgemeinschaft, czyli wspólnocie rasowej.

Czasem sytuacja była prosta. Wiele z nich przeszło przez organizację Bund Deutscher Mädel – Związek Niemieckich Dziewcząt – gdzie były przez lata indoktrynowane, uczone rasowej wyższości Niemców i dehumanizowania "wrogów Rzeszy". To przygotowywało grunt, by w obozach mogły stosować daleko posuniętą przemoc wobec więźniów.

Czy to naprawdę wystarczyło, żeby obudzić w nich aż tak ogromną brutalność?

To jedno z najtrudniejszych pytań. Regulamin obozowy teoretycznie zakazywał bicia więźniów, a już tym bardziej decydowania o życiu i śmierci. Brzmi to dość kuriozalnie, szczególnie na tle tego wszystkiego, co wydarzyło się w obozach koncentracyjnych. Teoria nijak miała się do tych miejsc. W praktyce warunki pracy wprost prowokowały do stosowania przemocy. Regularne szkolenia jeszcze pogłębiały demoralizację. Alkohol też robił swoje. Zabierał resztki kontroli, a wtedy przemoc stawała się jeszcze brutalniejsza. W obozach było go w bród – miał zagłuszać emocje, które przecież i w esesmanach, i w nadzorczyniach się pojawiały.

Czasami tymi kobietami kierowała zazdrość – więźniarka mogła być ładna, wykształcona, mieć przy sobie jakąś drobnostkę. Grabież była kolejnym elementem – rewizje pozwalały przejąć jedzenie czy biżuterię.

Przede wszystkim działał mechanizm władzy. Każda władza demoralizuje. Kobiety, które nigdy wcześniej nie miały władzy nad nikim, nagle dostały możliwość rozkazywania, karania, a w ich rękach znalazły się tysiące bezbronnych więźniarek. Poza tym nadzorczynie wierzyły, że wojna to wina Polaków i Żydów. Kiedy siedziały w błotnistym Majdanku czy w Birkenau, mogły sobie myśleć: "To przez was muszę tu pracować". I to jeszcze bardziej rozwijało spiralę gniewu i przemocy.

Do czego posuwały się nadzorczynie?

Przekroczenie jednej bariery otwierało drogę do następnych. Najpierw spoliczkowanie, potem kopnięcie, później współudział w selekcji. Warto jednak podkreślić, że możliwości aufzejerek były ograniczone. Nadzorczynie najczęściej nie brały udziału w egzekucjach, a już tym bardziej w obsłudze komór gazowych – te miejsca były dla nich niedostępne. Ale zdarzały się wyjątki. Na Majdanku powieszono więźniarkę w obecności głównej nadzorczyni Elzy Ehrich. Ta bardzo piękna i posiadająca dużo wdzięku nadzorczyni – co znów kłóci się z typowym wyobrażeniem nadzorczyni – uczestniczyła nawet w selekcjach dzieci.

Nie wszystkie były do tego zdolne. Alice Orlowski, o której mówiliśmy wcześniej, podczas jednej akcji miała się rozpłakać się przy więźniarkach i powiedzieć, że to już dla niej za dużo. Ale oczywiście robiła inne straszliwe rzeczy.

Co na przykład?

Uwzięła się na jedną z więźniarek – Ilzę Freund, lekarkę, kobietę wykształconą i kulturalną. Biła ją tak długo, aż ta straciła przytomność. A potem… posypała jej ciało popiołem i zamknęła barak szpitalny, nie dopuszczając nikogo do pomocy. Ledwo udało się ją odratować, więźniowie dostali się do środka przez okno.

Niestety nigdy nie poznamy pełnej skali przemocy. Po wojnie te kobiety rzadko mówiły prawdę – twierdziły, że niczego złego nie zrobiły, co najwyżej "raz czy dwa spoliczkowały więźniarkę". W procesach broniły się, wypierały, umniejszały swoją rolę – bo wiedziały, że za zbrodnie groziła kara śmierci. Tymczasem przeciwko nim często zeznawało kilkanaście ocalałych, opisując sadystyczne sceny, rewizje, bicie czy udział w selekcjach. Podobnie rzecz się tyczy wszystkich pozytywnych postać, bo i takich wśród nadzorczyń nie brakowało. W tym jednak przypadku materiał źródłowy jest jeszcze bardziej skąpy. A szkoda.

Zastanawiam się, czy w tym świecie przemocy zdarzały się momenty, kiedy nadzorczynie jednak widziały w więźniarkach nie tylko "podludzi", ale po prostu inne kobiety. Czy pojawiała się jakaś forma solidarności, choćby chwilowej?

Tak, takie sytuacje się zdarzały. Podkreślam – nadzorczynie były przede wszystkim kobietami. Skoro mogły odczuwać złość, zazdrość czy pogardę, to mogły też przeżywać emocje przeciwne: współczucie, poczucie bliskości. Obok sadystek pojawiały się też kobiety, które więźniarki wspominały inaczej. Na Majdanku była na przykład nadzorczyni nazywana "Ani". Pozwalała więźniarkom smażyć nielegalnie placki ziemniaczane, sama ich próbowała, opowiadała dowcipy, bawiła się z nimi w berka. Na apelach potrafiła podejść do płaczącej więźniarki i zapytać, dlaczego płacze, próbując ją pocieszyć. To są absolutne wyjątki, perełki w morzu przemocy. To zresztą działało w dwie strony – również więźniarki czasem czuły empatię wobec swoich oprawczyń.

Brzmi paradoksalnie.

Ale tak naprawdę było, to udokumentowane przypadki. Pod koniec wojny niektóre nadzorczynie same stawały się ofiarami przemocy i gwałtów ze strony męskiego personelu obozów. Więźniarki słyszały nocą krzyki, tłuczone szkło, widziały pijanego esesmana wchodzącego do baraku, a potem bladą jak ściana nadzorczynię wychodzącą z dyżurki. I te więźniarki – kobiety, które same przechodziły piekło – czuły współczucie. Bo wiedziały, co się wydarzyło. Szczególnie że akurat ta nadzorczyni była wobec nich nastawiona dość przyjaźnie. W historii nadzorczyń nie możemy pozostawać obojętni na dramat również ich samych. Bez takiej wrażliwości badania nad historią aufzejerek są po prostu niekompletne.

Rozmawiała Agnieszka Natalia Woźniak, dziennikarka WIrtualnej Polski

Suki, wiedźmy i bestie. Historie nadzorczyń z niemieckich obozów
Suki, wiedźmy i bestie. Historie nadzorczyń z niemieckich obozów © Licencjodawca

Najciekawsze śledztwa, wywiady i analizy dziennikarzy WP. Konkretnie i bez lania wody. Nie przegapisz tego, co najważniejsze!

Wybrane dla Ciebie

Masturdating robi furorę. Nie tylko single są zachwyceni
Masturdating robi furorę. Nie tylko single są zachwyceni
"Monkey-barring" to przykry trend w randkowaniu. Lepiej uważaj
"Monkey-barring" to przykry trend w randkowaniu. Lepiej uważaj
Zakazane przed wizytą u ginekologa. Lekarka ostrzega
Zakazane przed wizytą u ginekologa. Lekarka ostrzega
Ustaw pokrętło w tej pozycji. Rachunki za ogrzewanie spadną w mig
Ustaw pokrętło w tej pozycji. Rachunki za ogrzewanie spadną w mig
Wydaje ten dźwięk. Jeśli słyszysz, musisz zadziałać natychmiast
Wydaje ten dźwięk. Jeśli słyszysz, musisz zadziałać natychmiast
Nie dają jej przejść na ulicy. Wiesława z "Sanatorium" zdradziła powód
Nie dają jej przejść na ulicy. Wiesława z "Sanatorium" zdradziła powód
Podlej tym trawę. Zacznie rosnąć gęściej
Podlej tym trawę. Zacznie rosnąć gęściej
Liście z drzewa sąsiada spadają na twoją działkę? Przepisy są jasne
Liście z drzewa sąsiada spadają na twoją działkę? Przepisy są jasne
Konferencja dla młodych kobiet za nami! Wyjątkowe wydarzenie przyciągnęło tłumy
Konferencja dla młodych kobiet za nami! Wyjątkowe wydarzenie przyciągnęło tłumy
"Jesteśmy wybrańcami losu". Bez ogródek mówi o zarobkach aktorów
"Jesteśmy wybrańcami losu". Bez ogródek mówi o zarobkach aktorów
Ma wznowę raka. Żona zabrała głos
Ma wznowę raka. Żona zabrała głos
Usuń z doniczki. Wielu właścicieli popełnia duży błąd
Usuń z doniczki. Wielu właścicieli popełnia duży błąd