"Nie chcę być z byle kim". Świadome singielki
Gdyby było dużo fajnych, świadomych mężczyzn, nie byłoby tylu singielek – mówi psychoterapeutka Katarzyna Miller. Co zrobić, żeby to zmienić? A może część z nas nigdy nie spotka swojej „drugiej połówki”? Oto rozmowa o tym, jaką cenę płacimy za zdobycze feminizmu, ale też o tym, że zawsze mamy wybór. Także w kwestii związku. Na szczęście!
21.10.2016 | aktual.: 21.10.2016 09:30
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Choć rynek coraz częściej łasi się do singielek, komplementując je jako niezależne, towarzyskie, otwarte na ludzi i świat, to mam wrażenie, że w polskich domach, a czasem też w prasie, o singielkach mówi się z pewnym politowaniem. Samotne, ale nie do końca szczęśliwe, robiące dobrą minę do złej gry… *
*Katarzyna Miller: A ja nie mam takiego wrażenia. Przede wszystkim sądzę, że same singielki tak o sobie nie myślą i że w ogóle od kilku lat dla wszystkich – nie tylko w Polsce, ale i na świecie – jest jasne, że kobiety są coraz fajniejsze. Szczególnie odkąd przestały rozglądać się za facetem za wszelką cenę, a zaczęły mówić „Nie chcę być z byle kim. Wolę być sama niż brać gacie tylko dlatego, że to są gacie”. Znam bardzo dużo fajnych kobiet, które świetnie żyją, są ładne, zgrabne, mądre, dobrze zarabiają i mają fajne mieszkania, a do tego udzielają się towarzysko, spotykają się z innymi kobietami, mają przyjaciół, kochanków – i nie mają poczucia, że jak pojawia się facet, to już musi zostać na zawsze. Oczywiście, że wolałyby być z kimś na stałe i nie mówią, że co do tego to nigdy, ale wiedzą też, że jeśli nie spotkają kogoś, kto będzie im się naprawdę nadawał, to nie będą się męczyć z byle kim. I to, nasze kochane Czytelniczki, jest ogromna zmiana społeczna. OGROMNA. Owszem, ciągnie się jeszcze za singielkami taki patriarchalny ogon pod tytułem „nikt jej nie chciał”. A tak naprawdę to one nie chcą byle kogo.
Czy to jest bardziej świadome podejście do związku? O singielkach w różnych komentarzach mówi się, że unikają stałego związku, są egoistyczne, boją się bliskości i utraty niezależności…
Ja uważam, że ich podejście do związku jest jak najbardziej świadome. Poza tym, jak słyszę: „mówi się”, to nie wiem właściwie, kto mówi…
Sądzę, że mówią tak przeważnie osoby, które są w związkach i nie są w nich zbyt szczęśliwe. Ale to tylko moja teoria. Swojego czasu ukazało się wiele artykułów na temat „egoistycznego singilzmu”, jak chociażby „Single kontra rodziny” w „Rzeczpospolitej”. Ale mam na myśli też matki czy ojców osób niebędących w stałych związkach.
Ja nie spotkałam się z krytyką singli ze strony osób będących w związkach. Ale może to jest kwestia środowiska, w jakim się obracam. Ja na przykład uważam, że nikt nie ma prawa opowiadać o kimkolwiek jakichkolwiek rzeczy, jeśli nie wie, jak jest naprawdę, a nawet jak wie, jak jest, to też tego nie powinien rozpowiadać. Bo skąd on to wie? Jeśli wie, bo ktoś mu się zwierzył, to nie fair jest puszczać to dalej. Kiedy dziewczyny mówią: „owszem, chciałabym z kimś być, ale nie za wszelką cenę”, to uważam, że to jest właśnie właściwa postawa. Znam mnóstwo kobiet, które siedzą z koszmarnymi facetami i ledwo czołgają się przez to życie, ale nie rozstają się, bo nie chcą zostać same. I co jest lepsze?
Myślę, że single są niewygodni dla systemu, bo choć wspierają gospodarkę, turystykę i sztukę, bo częściej wydają pieniądze na rozrywkę, kino, teatr, podróże czy fajne gadżety, to jednak nie zwiększają przyrostu naturalnego. Pamiętasz reklamę sprzed roku o kobiecie, która wiele rzeczy zdążyła zrobić, ale nie zdążyła urodzić dziecka…
A ja będę zawsze mówiła, że powinniśmy mieć jak najmniej dzieci, ale za to jak najbardziej chciane. Nie w tym rzecz polega, żebyśmy się rozmnażali, tylko żebyśmy mądrze decydowali, kto, kiedy, gdzie, a przede wszystkim po co ma mieć dzieci. Bo po to, żeby miała być to tzw. siła żywa, jak to się kiedyś mówiło na przysposobieniu wojskowym o wysyłaniu chłopców na wojnę, to ja nie życzę sobie takiego świata. Życzę sobie świat, na którym ludzie mają niewiele dzieci, ale za to wszystkie bardzo kochane. I cudownie będzie nam się wtedy żyło. Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że to jest raczej moja i jeszcze paru innych osób utopia, natomiast nie zgadzam się na pchanie ludzi w posiadanie dzieci dla samego pogłowia w Polsce.
*A co powiesz o pchaniu ludzi w związki po to, byś „nie siedziała w domu sama”? *
Ale przecież człowiek, który jest otwarty na ludzi, nigdy nie jest sam. Jeśli jest się osobą życzliwą ludziom, to ma się może nie swoje dzieci, ale dzieci znajomych, ma się rodzinę, kumpli, przyjaciół, poza tym poznaje się ludzi w bardzo różnych sytuacjach i obszarach życia, w których się działa. Kto powiedział, że bez męża jesteś sama? To jest jakaś straszna dulszczyzna! Poza tym wiele osób, które są z kimś, kto ich męczy, marzą o tym, żeby móc sobie gdzieś wyjechać na kilka dni, bez pytania o czyjeś „pozwolenie”. „Mąż się nie zgodzi” – mówią niektóre kobiety. I to jest bardzo smutne.
Na szczęście w dzisiejszym świecie nie panują żadne dogmatyczne przepisy, choć patriarchat broni się dzielnie, a patriarchalne mamy nie mogą patrzeć na to, jak ich córki prowadzają się w sposób wolny, żyją z kim chcą, gdzie chcą i sprzątają wtedy, kiedy chcą, gotują albo nie, wyjeżdżają sobie z koleżankami albo same. Ile kobiet podróżuje teraz samotnie po świecie? Kiedyś to było nie do pomyślenia. Ja na przykład uwielbiam sama iść do restauracji, lubię też zjeść w towarzystwie, ale sama też uwielbiam i nikt nie jest mi wtedy do pełni szczęścia potrzebny. Oczywiście nie chodzi o to, by ciągle siedzieć samej w domu, bo to nikomu nie służy. Ale normalny, żywy człowiek naturalnie nawiązuje relacje i nigdy nie jest sam.
No dobrze, czyli mamy te świadome i mądre dziewczyny, które chcą żyć ze świadomymi i mądrymi mężczyznami, ale pewnie wiele z nich teraz spyta: Tylko gdzie oni są? Tak spytała jedna z uczestniczek twoich warsztatów, patrząc z wyrzutem na jedynego mężczyznę w tym gronie.
No i właśnie o to chodzi, że gdyby tych mężczyzn było dużo, to nie byłoby tylu singielek. Faceci nam się zwyczajnie zepsuli, a kobiety poprawiły.
Czyli pracując nad sobą tak naprawdę zmniejszasz swoje szanse na spotkanie faceta na swoim, czyli już tym świadomym poziomie?
Ale nikt nikomu nie gwarantował fajnych związków. No przepraszam bardzo, to nie jest tak, że jak się nauczysz tabliczki mnożenia, łaciny i udzielania pierwszej pomocy, to w mig dostaniesz cudowną pracę. Nie po to masz pokochać siebie, być mądra i wiedzieć, czego chcesz, by w nagrodę za to dostać faceta, tylko po to masz taka być, żeby ci się dobrze ze sobą żyło, czy będziesz go miała, czy nie. Poza tym, do kogo dziewczyny mają pretensję o to, że nie ma fajnych facetów?
Do facetów, życia może też…
To niech mają pretensje do innych kobiet, że wychowują swoich synów na głupków, a nie facetów. Fakt, że nie mogą wychować faceta, bo nie są facetem, a skoro ojcowie wycofują się ze swojej roli, to nie ma facetów. I to jest sytuacja bardzo trudna. Ponieważ na rozmaitych powstaniach i wojnach zostali wytłuczeni najfajniejsi faceci, a ci fajni, którzy przeżyli, albo powyjeżdżali, albo już dawno mają żony, których nie opuszczą, bo są lojalni – trzeba się nauczyć żyć też bez mężczyzny.
I teraz tysiące kobiet wstrzymują oddech. Co ty mówisz, Kasiu?!
No, normalną rzecz mówię. Kiedy przychodzi do mnie kobieta i mówi: „Mam problem, bo nie mam stałego związku od bardzo wielu lat, wszystkie moje związki kończą się po kilku miesiącach, nie mogę sobie jakoś ułożyć życia”, to ja mówię: „No dobrze, to po co pani do mnie przyszła? Po faceta? Ja nie mam na stanie żadnych facetów. Żeby rozdawać je kolejnym paniom, które ich nie mają”. Ona na to: „No, przyszłam, żeby się dowiedzieć, co zrobić, by go mieć”. „Ale pani bardzo dużo zrobiła, żeby go mieć. A czy zastanawiała się pani, co zrobi, jeśli go nie spotka? Tego jednego jedynego, który zechce być z panią przez resztę życia?”. „Nie wiem, nie wyobrażam sobie tego”. „No to niech pani sobie wyobrazi, bo to najwyższy czas”.
Przecież jest możliwe, że go nigdy nie spotka. Może spotka takiego, który jej się wcale nie będzie podobał i będzie musiała wtedy zdecydować: czy powiedzieć „nie” czy zgodzić się na życie z facetem, który jej będzie robił różne świństwa, źle ją traktował lub który jest nikim – w tym sensie, że nic nie robi, na niczym mu nie zależy, tylko jest. No, ale wolno jej być z takim.
*Niektóre kobiety godzą się na związek z kimś, kto już z kimś jest. *
Mało tego, godzą się też na bycie z facetem, który co chwilę jakąś kobietę uwodzi, bo musi, bo lubi. No i one udają, że tego nie widzą, w zamian za to, żeby on był dla niej miły. To jest ich wybór. Może nie do końca świadomy, może nie do końca są z tego zadowolone, może cierpią, ale jednak się na to godzą.
Czy to, że może cześć kobiet nigdy nie spotka adekwatnego partnera, oznacza, że nie spotka miłości?
W tej sprawie nic się nie zmieniło. Kiedyś mądre matki mówiły: „Jak już będziesz miała męża, to możesz sobie poszukać kochanka do miłości”. Małżeństwo to sojusz do łatwiejszego przeżycia życia, do wychowania dzieci (choć już też nie). Miłość trafia się tylko czasem i tylko niektórym ludziom. Zawsze tak było i będzie. Sława, sukces, wielkie pieniądze i wielka władza, a także wyjątkowe zdrowie i uroda – czyli to wszystko co wyjątkowo cenimy trafiają się tylko częściowo i niektórym. Zawsze tak było i tak będzie. W naszych roszczeniowych, narcystycznych czasach ludzie ciągle rozliczają Los, czyli KOGO? Zamiast go z pokorą przyjmować i wziąć wszystko co najlepsze z tego co dostajemy...
*Rozmawiałam kiedyś z prof. Bohdanem Wojciszke i on użył tego określenia o zbyt wysoko postawionej poprzeczce – w kontekście kobiet, które same wykształcone i wyzwolone chcą być z kimś równie wykształconym i równie wyzwolonym jak one. *
A dlaczego miałyby nie chcieć? I dlaczego faceci mieliby się nie postarać? My żyjemy w bardzo przełomowych czasach. Kobiety powiedziały wreszcie: „Dosyć! Nam nie wystarcza, że facet ma spodnie”. A faceci się oburzyli: „Jakie bezczelne, wredne baby, chcą, żebyśmy się starali. Przecież tyle wieków nie musieliśmy się starać, to teraz też nie chcemy, poza tym my nie umiemy”. Każde pokolenie z jednej strony płaci, a z drugiej zyskuje z powodu tego, w jakich czasach żyje. I trzeba sobie powiedzieć jasno, że ileś cudownych kobiet nie będzie miało adekwatnego partnera. I co? Mają się z tego powodu pochlastać? Zabić? Z mostu skoczyć? A może będzie tak, że jeden pan będzie umilał życie pięciu paniom?
Też pomyślałam, że to może być nasza przyszłość.
Może niektórzy daliby radę. Faceci, którzy ogarniają kilka kobiet, to jacyś bohaterowie, co niektórzy nawet jednej nie potrafi ogarnąć, a tu nagle jeden ogarnia parę, no, bohater. Trochę żartuję sobie oczywiście.
Toteż trochę się śmieję. Prof. Wojciszke powiedział mi wtedy, że kobiety może będą musiały obniżyć tę poprzeczkę.
I ja się zgadzam, nie tyle będą musiały, co może zechcą. Od bardzo dawna z Zachodu przychodzą wieści o tym, że wykształcone kobiety są szczęśliwymi żonami hydraulików, krawców czy kierowców. Jeśli facet ma poczucie humoru, jest wrażliwy, fajny i seksowny, a do tego jeszcze lubi swoją pracę – tylko go brać. Ale zaraz jakaś doda: „No ale ja bym chciała, żeby jeszcze czytał Satre’a”. A jak on tego Sartre’a nigdy nie przeczyta? Zawsze mówię dziewczynom: nie potrzebujesz faceta do wszystkiego. Zastanów się więc, do czego go potrzebujesz. Czy do towarzystwa, czy do seksu, czy do tego, żeby ci walizki wnosił na czwarte piętro, czy do tego, żeby inne dziewczyny wiedziały, że masz faceta? Dziewczyny wykorzystują facetów do różnych rzeczy, ale mają ten problem, że chcą więcej. Ale już mają bardzo dużo.
Ale powiew zmian, o którym mówisz, rzeczywiście jest odczuwalny. Społecznie akceptowany jest związek starszej kobiety z młodszym mężczyzną i coraz bardziej kobietom podobają się mężczyźni drwale…
Oni nam się zawsze podobali, ale kiedyś się mówiło, że nadają się tylko na kochanków, nie na mężów. Dziś nie musisz mieć męża, by pracować sobie gdzie chcesz, mieć pieniądze i pozycję. To jest nasza wielka zdobycz. Jaki wybór miała kiedyś kobieta, że przypomnę?… Jak się urodziła w majętnej rodzinie, to miała przynajmniej posag i ją zawsze za kogoś wydali, jak nie miała posagu, ale była śliczna – też, choć trzeba było włożyć w to więcej wysiłku. Jak nie miała posagu ani urody, to była dożywotnią rezydentką u kuzyna czy brata jako ciocia Klocia, której nikt nie szanował i która tylko przyszywała guziki. Gorzej urodzona szła do fabryki albo na dziwkę czy służącą i robili jej od razu brzuch. Dziś kobiety mogą zostać kim chcą. Cieszmy się tym i przestańmy w kółko powtarzać stare stereotypy, że jak jest sama, to coś z nią musi być nie tak. A może właśnie jest z nią wszystko bardzo dobrze? Ile kobiet dopiero po rozwodzie oddycha pełną piersią i zaczyna żyć?
*Polecam film „Mustang”, który pokazuje, jak we współczesnej Turcji dziewczyny w niektórych domach nie mogą o sobie decydować i są wydawane za mąż na siłę. *
Czy tego właśnie chcemy? Dlatego drogie dziewczyny, doceńcie to, co macie, bądźcie pogodne, wesołe, miłe i zadowolone z siebie. I może się okaże, że niektórzy faceci są wystarczająco znośni…