Blisko ludzi"Nie chodzą do sąsiadów na kawę". Kulisy deportacji 12-osobowej rodziny

"Nie chodzą do sąsiadów na kawę". Kulisy deportacji 12‑osobowej rodziny

Uciekli z Ukrainy wraz z dziesiątką swoich dzieci. Kupili mieszkanie w Legnicy, podjęli pracę, a dzieci posłali do szkoły. Po czterech latach dostali nakaz opuszczenia kraju z powodu trudności z asymilacją. Powodem ma być to, że nie chodzą do sąsiadów na kawę.

"Nie chodzą do sąsiadów na kawę". Kulisy deportacji 12-osobowej rodziny
Źródło zdjęć: © Archiwum prywatne
Marianna Fijewska

18.02.2019 | aktual.: 19.08.2019 14:19

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Ucieczka z Ukrainy
Olena i Vadim Kopyshchyk wraz z dziesiątką swoich dzieci przyjechali do Polski w 2015 r. i zamieszkali w Legnicy, gdzie za własne pieniądze kupili i wyremontowali mieszkanie. 12-osobowa rodzina pochodzi z ukraińskiej miejscowości położonej przy wschodniej granicy, nieopodal Krymu. Gdy wybuchła wojna, Kopyshchykom udało się wyjechać z Polski. Sprzedali większość swojego majątku i ruszyli do Legnicy. Olena z rozczuleniem opowiada o tym, jak sąsiedzi pomagali im w remoncie, jak zapraszali do siebie, pokazując najlepsze sposoby na urządzenie kolejnych pomieszczeń i doradzali, w jakich sklepach kupić najtańsze materiały budowlane.

- Znajomy pożyczył nam nawet swój samochód. Jeździliśmy nim przez rok. Dzieci szybko zaaklimatyzowały się w szkole. Znajomi zapraszali je do siebie i pomagali w pracach domowych. Spotkaliśmy się z ogromną życzliwością - mówi kobieta.

Rodzina Kopyshchyk nie próżnowała. Olena od razu zrobiła kurs technika rachunkowości i rozpoczęła pracę jako księgowa, a Vadim zatrudnił się w warsztacie samochodowym. Dzieci również szły jak burza. Starsza córka dostała się na filologię angielską, a 17-letnia Marianna do I Liceum Ogólnokształcącego w Legnicy, gdzie uzyskuje bardzo dobre wyniki i bierze udział w olimpiadach naukowych. Marianna razem z siostrami - Lubą, Wierą i Elizą zapisały się też do Dziecięco-Młodzieżowej Orkiestry Dętej.

- To niezwykle zdolne dzieci! Są lubiane i szanowane przez innych członków orkiestry. Nie ma żadnych podziałów, nigdy nie słyszałem, by ktoś powiedział: "To są Ukraińcy, oni są inni". Jesteśmy jedną wielką, muzyczną rodziną - opowiada kapelmistrz Piotr Budzianowski.

Deportacja
Pierwszego października do drzwi Kopyshchyków zapukał funkcjonariusz Straży Granicznej i poinformował rodzinę, iż muszą opuścić Polskę do czerwca 2019 roku. Powodem decyzji o deportacji miał być brak asymilacji, stwierdzony na podstawie wywiadu środowiskowego. Funkcjonariusze publiczni mieli pytać sąsiadów Kopyshchyków o to, czy spotykają się z ukraińską rodziną na kawę. Przeczące odpowiedzi miały być powodem do decyzji o deportacji.

- Czytałem dokumenty ze straży granicznej, powodem braku asymilacji miało być to, że nie chodzą do sąsiadów na kawę. Ja nie wiem jak pani, ale ja też nie chodzę do sąsiadów na kawę - mówi Budzianowski, który utworzył internetową petycję: "Apelujemy o pobyt humanitarny dla rodziny z Ukrainy, mieszkającej w Legnicy od 2015 roku".

- Te dzieci chodzą do polskiej szkoły, mają świadectwa z paskiem, występują z orkiestrą, biorą udział w wolontariacie... czy to nie jest asymilacja? - pyta Budzianowski.

Widmo strachu
Kopyshchykowie nie mają miejsca, do którego mogliby wrócić na Ukrainie.

- Będziemy musieli wynająć mieszkanie w innej części Ukrainy, ale kto będzie chciał wynająć rodzinie z taką gromadką dzieci? – pyta zrozpaczona Olena i dodaje, że aktualna sytuacja finansowa nie jest najlepsza. W związku z procedurą deportacji małżeństwo dostało zakaz pracy w Polsce.

Deportacja oznacza nie tylko kłopoty z zakwaterowaniem, ale również przerwanie edukacji dzieci. Marianna w przyszłym roku będzie zdawać maturę, zmiana systemu edukacji będzie bardzo trudna, ponieważ dzieci na Ukrainie uczą się o rok krócej. Zdanie matury będzie dla niej niemożliwe. Ponadto młodsze dzieci przyzwyczaiły się do języka polskiego i, jak twierdzi Olena, dziś ciężko im zrozumieć najprostsze ukraińskie zdania.

- Dzieci są bardzo wrażliwe i na myśl o powrocie na Ukrainę boją się. Bardzo przywiązały się do polski i do polskich znajomych. One wyczuwają też zmęczenie i stres rodziców... Trzyma mnie nadzieja, że może jednak uda się zostać w Polsce - podsumowuje Olena.

Nie wyobrażasz sobie poranka bez aromatycznej kawy? Kup ekspres, pobierając rabat ze strony kod rabatowy Media Markt.

APEL O ZGODĘ NA POBYT RODZINY W POLSCE ZE WZGLĘDÓW HUMANITARNYCH MOŻNA PODPISAĆ TUTAJ

Jakie masz zdanie na temat takiej pomocy? Prześlij nam spostrzeżenia przez dziejesie.wp.pl

Komentarze (496)