Nie każda potwora znajdzie swojego amatora. 5 przyczyn samotności kobiet
W przypadku długotrwałego braku męskiego ramienia, zaczynamy utyskiwać na facetów. Siebie pod lupę bierzemy niechętnie. Jeśli już to robimy, dostrzegamy nieistotne szczegóły. Tymczasem związki nie zaczynają się dzięki nieskazitelnej cerze, podobnie jak nie kończą się przez cellulit.
Nie każda heteroseksualna kobieta potrzebuje do szczęścia stadła czy choćby monogamicznego związku i wspólnego gniazdka. Nie ma się jednak co oszukiwać, że większość z nas tak właśnie wyobraża sobie satysfakcjonujące życie osobiste.
Męskie ramię, niekoniecznie silne, ale w miarę możliwości opiekuńcze. W skład pakietu "szczęśliwy związek standard" wchodzą też: bukiety, kolacje na mieście i seks przedmałżeński co drugi dzień. Nie udaje się tego osiągnąć? Być może do wykupienia takiego abonamentu brakuje ci któregoś z poniższych punktów:
Nie szukasz miłości, tylko męża
Carrie Bradshaw to postać zasiedlająca zbiorową wyobraźnię współczesnych kobiet, tak jak sto lat wcześniej zasiedlała ją Elisabeth Bennet. Bohaterka "Seksu w wielkim mieście" w jednym z odcinków wygłosiła zdanie, które długo jeszcze będzie cytowane przez blogerki lifestyle'owe i kobiece magazyny.
"Jestem kobietą, która szuka miłości. Prawdziwej, niewygodnej, absurdalnej, spalającej, takiej, bez której nie można żyć. Nie sądzę, że znajdę ją tu, z tobą, w tym luksusowym apartamencie" – mówi Carrie, przekreślając związek z facetem, którego zazdroszczą jej wszystkie koleżanki.
Choć są to słowa rzucane na odchodne, pokazują podejście, którego próżno szukać u lwiej części samotnych kobiet. Jeśli chce się poznać kogoś na stanowisko "ojca dla swoich dzieci" albo "męża, którego polubi mama", nie ma co liczyć, że znajdzie się ktoś, kto chętnie je obsadzi.
Zakładanie rodziny ma raczej pozytywne konotacje. Nie zmienia to faktu, że dziewczyna rozglądająca się za "ojcem dla swoich dzieci" nie różni się zasadniczo od faceta szukającego "panienki na jedną noc". Pomijając, że facet przy postawionych w ten sposób założeniach ma większe szanse na powodzenie.
Zajeżdżasz desperacją na kilometr
Jeśli na pierwszą randkę facet, którego nie znasz, przychodzi uzbrojony w bukiet czerwonych róż i pod krawatem, pierwsze co myślisz, to: "Matko Boska". I nie jest to okrzyk dziękczynny skierowany w stronę Najświętszej Panienki, ale wyraz przerażenia. Nie trzeba być młodym Sherlockiem, żeby wydedukować, że koleś jest naprawdę zdesperowany.
Kobiety kwiatów swoim randkom co prawda nie przynoszą, ale mają cały wachlarz zachowań wyrażających desperację w równie oczywisty sposób. Nie przestają przepraszać, względnie pytać, czy "wszystko okej". Słuchają z neofickim zainteresowaniem każdej głupoty, śmieją się usłużnie w strategicznych momentach. Gestykulację ograniczają do potakiwania. Nie mogą się nachwalić przymiotów osoby, której – no cóż – nie znają. Żegnając się, zapewniają, jak to świetnie się nie bawiły. No i zawsze piszą potem pierwsze.
Podsumowując: desperacja to nieadekwatność wysiłku do stopnia zażyłości. Wszystkie zachowania, które mają być w odczuciu desperatki "miłe", pokazują tylko, że zależy jej nie na tym, żeby poznać drugą osobę, ale raczej, żeby ją do siebie przekonać. Za wszelką cenę. Facet, który spotyka się z desperatką, ma wrażenie, że w zasadzie mógłby za niego na tę randkę przyjść kolega, a desperatka zachowałaby się dokładnie tak samo. (Zakochiwanie się w kimś to zaś poczucie, że jest się wyjątkowym i że taka jest druga osoba). Drugiej randki nie będzie. No chyba, że desperatka trafi na narcyza. Ale to już inna historia.
Nie próbujesz
Patrzysz na zakochaną koleżankę i jej "idealnego" faceta i myślisz "wow, ale miała farta, że go spotkała". Tyle że coś takiego jak "fart" i "niefart" nie istnieje. Jest wysiłek, liczba podjętych prób i bardziej lub mniej wymierne efekty. Jeśli twój wysiłek w kwestii szukania miłości ogranicza się do przerzucania głów na Tinderze i randki raz na dwa miesiące, na którą idziesz z podejściem "zabawiaj mnie", trudno oczekiwać, że przyniesie to jakiekolwiek efekty. To trochę tak, jakbyś postanowiła się odchudzać, machając przez 10 minut dziennie jedną nogą. Powodzenia!
Chmura gradowa naładowana ujemnie
W Polsce nieznajome osoby rozmawiają ze sobą korzystając z prostego schematu. Narzekają lub wyrażają niechęć do kogoś lub czegoś, aż znajdą punkty styczne. Pogoda? Nie taka. Natalia Siwiec? Żenująca. Piwo w knajpie? Drogie. Ciuchy z Zary? Szmaciane. I jakkolwiek, jeśli chodzi o "solidarność instant", hejtowanie się sprawdza, to jeśli nie chcecie wspólnie niczego obalać (popularności Natalii, omnipotencji Inditexu) lepiej przystopować. Nienawiść w czasach post punkowych nie jest romantyczna.
Kiedy spędza się z kimś mnóstwo czasu, treść zaczyna mieć drugorzędne znaczenie, widzi się bardziej zabarwienie emocjonalne komunikatów. Chmura gradowa nad nową kanapą w salonie to średnia inwestycja. A co dopiero wziąć taką na wakacje.
Jesteś ładna, zgrabna i… no właśnie
Dokładnie wiesz, jakiego partnera ci trzeba. Chciałabyś być z facetem superinteligentnym, najlepiej należącym do Mensy. Takim, który ma ambicje i prawdziwe pasje. Nie obraziłabyś się na tytuł szlachecki. Do tego podróżującym do Afryki subsaharyjskiej udawać polowanie na lwy (bo jest męski, ale etyczny). Nie wspominając o tym, że powinien mnóstwo czytać, umieć zrobić stolik z palet, znać Bergmana i Allena na pamięć.
Skierujmy reflektory na ciebie.
Jeśli chodzi o podróże - ostatnio byłaś z koleżankami na wczasach w Egipcie (all inclusive). Czytać potrafisz. Prenumerujesz "Elle" i "Avanti", gdyż pasjonujesz się modą (wszystkim powtarzasz, że to dziedzina sztuki). Allena uwielbiasz, widziałaś wszystkie jego filmy ze Scarlett Johanson, bo dziewczyny powiedziały, że jesteś do niej podobna. Masz średnio wymagającą, ale nieźle płatną pracę, w czasie której szukasz inspiracji modowych na Pintereście oraz sprawdzasz przeceny na Zalando. Odkładasz na operację nosa lub/i na Mini Coopera. Dodajmy, że skończyłaś studia i znasz angielski (komunikatywnie). Wszyscy mówią, że jesteś bardzo atrakcyjna, ćwiczysz z Chodakowską, jesz z Lewandowską.
Czy nasz ambitny matrymonialnie Kopciuszek ma szanse na małżeństwo z subsaharyjskim pogromcą lwów herbu Leliwa?
Tu nie chodzi o porównanie CV i IQ, ale raczej o to, że współcześni książęta nie umawiają się z dziewczynami ze względu na ich dobre serce i zgrabne stopy. Kopciuszek 2.0. musi być równie interesujący, co książę. Zanim zaczniesz stawiać wymagania, zastanów się, co sama masz do zaoferowania.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl