O "rozwodzie kościelnym" powiedział jej ksiądz. Takich spraw jest w Polsce coraz więcej
19.02.2021 15:35, aktual.: 03.03.2022 07:31
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Liczba "rozwodów kościelnych", czyli spraw o stwierdzenie nieważności małżeństwa, stale rośnie. I choć statystyki jasno pokazują, że decyduje się na nie coraz więcej Polaków, mitów i legend miejskich przybywa. – Mój przykład pokazuje, że cała procedura może być mniej stresująca i przyjemniejsza niż rozwód cywilny – mówi pani Katarzyna z Przemyśla.
Kobieta wniosła o stwierdzenie nieważności małżeństwa w 2018 roku. Jak mówi w rozmowie z WP Kobieta – przypadkiem. Pomysł zrodził się podczas rozmowy z księdzem w trakcie wizyty duszpasterskiej. - Ksiądz wypytał o moją historię i po tym, co usłyszał, stwierdził, że mam bardzo duże szanse na "rozwód kościelny" – opowiada.
Chciała mieć "czystą kartę"
Pani Katarzyna jest osobą wierzącą, ma synka i robi wszystko, by dawać mu dobry przykład. - Chciałam mieć tzw. czystą kartę, gdy poznam w przyszłości nowego partnera, móc chodzić do spowiedzi, przyjmować komunię, być matką chrzestną – wyznaje. Kobieta była wówczas już dwa lata po rozwodzie z orzeczeniem o winie męża. Mężczyzna zataił przed nią chorobę psychiczną.
- Zadzwoniłam do odpowiedniego sądu kościelnego i uzyskałam więcej informacji, a także wzór skargi powodowej, która jest odpowiednikiem pozwu rozwodowego. Znajdują się w niej pytania, na które trzeba odpowiedzieć. Nie miałam problemu, by opisać sprawę własnymi słowami – relacjonuje. Skargę powódka napisała samodzielnie, a cała sprawa kosztowała ją jedynie 200 złotych wydanych na opłaty pocztowe. - Przez wzgląd na sytuację materialną zostałam zwolniona z kosztów sądowych - dodaje.
Na wezwanie do sądu pani Katarzyna czekała aż dwa lata. Natomiast sam proces wspomina bardzo dobrze. - W trakcie zeznań nie spotkało mnie nic złego czy przykrego. Pytania też nie były trudne, stresujące czy wstydliwe. Dużo gorzej czułam się podczas rozprawy w sądzie cywilnym – opowiada w rozmowie z WP Kobieta.
Liczba spraw stale rośnie
Według danych Instytutu Statystyki Kościoła Katolickiego liczba spraw o stwierdzenie nieważności małżeństwa stale rośnie. W 2017 roku było ich ponad 5 tys., natomiast w poprzednich latach o połowę mniej. - Niestety, nie mamy aktualnych danych, bo ISKK nie aktualizuje ich co roku. Natomiast zainteresowanie procesami o stwierdzenie nieważności małżeństwa jest cały czas bardzo duże - przekonuje dr Michał Poczmański, adwokat kościelny z ponad 12-letnim stażem.
- Z formalnego punktu widzenia mamy bardzo wiele tytułów do stwierdzenia nieważności małżeństwa. Są i wady formy kanonicznej, i 12 przeszkód zrywających. Jednak dwie grupy tytułów wiodą w praktyce prym. Są to: psychiczna niezdolność do wypełnienia obowiązków małżeńskich oraz symulacje (całkowita lub częściowe) związane na przykład z wykluczeniem potomstwa lub z wykluczeniem nierozerwalności małżeństwa - mówi Poczmański w rozmowie z WP Kobieta.
- Przy czym zdecydowana większość spraw wiążę się z tym pierwszym, w skład którego mogą wchodzić m.in. alkoholizm, hazard, seksoholizm, emocjonalne uzależnienie od rodziców (tzw. nieodcięta pępowina), a także wszelkiego rodzaju zatajone choroby psychiczne i zaburzenia osobowości – wyjaśnia.
Sprawdź także: Zatrzęsienie rozwodów, ale też wizyt u terapeutów par. "Niektórzy mają nierealistyczne oczekiwania"
Konkretne historie ludzi, których małżeństwo zostało uznane za nieważne, Poczmański opisuje wraz z adw. Agatą Nogaj w książce "Stwierdzenie nieważności małżeństwa. Praktyczny przewodnik dla wiernych".
Jednym z powodów wykluczenie potomstwa
Jedną z nich jest przypadek pani Dagmary i jej męża Roberta, którzy wzięli ślub po pięciu latach znajomości. Do rozstania doszło w 2015 roku, bo mężczyzna nie chciał mieć dzieci. W rozmowie z adwokatem kobieta przyznała, że dla męża ważniejsze były praca oraz liczne wyjazdy survivalowe i paintballowe. Od początku zmuszał żonę do przyjmowania antykoncepcji i upewniał się, czy zażywa tabletki regularnie – panicznie bał się nieplanowanej ciąży, która w jego mniemaniu zrujnowałaby mu życie zawodowe i prywatne.
Choć pan Robert nie stawił się do zeznań, sędziowie podjęli decyzję o wydaniu wyroku za nieważnością małżeństwa. W tym przypadku powodem było wykluczenie potomstwa.
- Powodów, dla których ludzie nie chcą mieć dzieci, jest bardzo wiele. Kobiety boją się, że stracą urodę, często podnoszona jest kwestia wygodnego życia lub pełnego poświęcenia dla kariery. Taka postawa w prawie kanonicznym jest podstawą do nieważności sakramentu małżeństwa – komentuje adwokat kościelny.
Nieważność małżeństwa udało się udowodnić także panu Piotrowi. Wierzący mężczyzna bardzo to przeżył i krótko po rozstaniu z żoną wniósł pozew do sądu kościelnego. Miał ku temu podstawy, ponieważ ze strony kobiety małżeństwo, choć sakramentalne, od początku było tylko związkiem "na próbę". Pani Marta nie ukrywała nigdy, że nie jest w stu procentach przekonana do ślubu i zapowiadała, że w każdym momencie może się rozmyślić. Wniosek został więc oparty o wykluczenie nierozerwalności małżeństwa po stronie kobiety.
- Postawa "okej, dzisiaj cię kocham i chcę z tobą być, ale jak coś pójdzie nie tak, to rozwód", to tzw. "mentalność rozwodowa" – dziś bardzo powszechna. Stanowi jednocześnie powód do stwierdzenia nieważności małżeństwa, bo jest to wykluczenie nierozerwalności sakramentu małżeństwa. A przecież nie tylko małżeństwo kościelne, ale także to cywilne, powinno zawierać się z myślą, że mimo wszystko przetrwa. Tak jak kredyt bierzemy z przeświadczeniem, że go spłacimy – mówi dr Poczmański.
Co ciekawe, powodem do wnoszenia o "rozwód kościelny" nie jest zdrada. - Często przychodzą do mnie klienci, którzy mówią, że powinniśmy uruchomić procedurę, bo zostali zdradzeni. Rzadko zdają sobie sprawę, że zdrada jako taka nie jest przesłanką do stwierdzenia nieważności małżeństwa. Może być nią za to np. seksoholizm – jako choroba istniejąca przed ślubem – uczula dr Michał Poczmański.
"Rozwód kościelny"? Nie dla każdego
Z najświeższych danych ISKK wynika, że ok. 71 proc. spraw kończy się uznaniem nieważności małżeństwa. Przy czym w każdej diecezji procesy odbywają się nieco inaczej: zróżnicowany jest przede wszystkim czas oczekiwania na wydanie wyroku. Najwięcej spraw trafiło do diecezji warszawskiej, a miejsca w czołówce zajmują też diecezje: lubelska, przemyska, katowicka i krakowska.
Adwokat kościelny Michał Poczmański podkreśla jednak, że sprawy o nieważność małżeństwa nie można porównywać z rozwodem cywilnym. - Pamiętajmy, że mówimy o sytuacji wyjątkowej, nie dla każdego. To instytucja prawna, która orzeka, że małżeństwa nigdy nie było! Dlatego jeżeli po rozmowie z klientem widzę, że szanse na powodzenie są zerowe lub niewielkie, od razu go o tym informuję – wyjaśnia.
W przypadku spraw o uznanie nieważności małżeństwa mamy dwa tryby: skrócony, nazywany 45-dniowym, gdy obie strony w porozumieniu zwracają się do sądu kościelnego z prośbą o stwierdzenie nieważności małżeństwa, oraz tradycyjny, znacznie częstszy, gdy cały proces trwa statystycznie od roku do trzech lat, czasem nieco dłużej.
Dr Poczmański przypomina także, że unieważnienia nie można otrzymać już na pierwszej rozprawie. - Trzeba przejść przez wszystkie etapy procesu, w tym wypadku nie ma drogi na skróty. Motywacją do napisania książki były właśnie liczne pytania zdezorientowanych wiernych, którzy powielali mity, np. przeczytane w internecie – wyjaśnia.
Przeczytaj także: Widzieli się w sądzie 23 razy. "Do któregoś momentu można się tymi procedurami bawić"
– Nawet w sieci można znaleźć wartościowe materiały, ale liczba legend miejskich jest nieprawdopodobna! Klienci pytają np., czy jeżeli jedna strona dostanie "rozwód kościelny", druga dostanie go także. Skoro mówimy o nieważności, powinno być to oczywiste. Albo np. pytają: "Czy mogę wziąć rozwód kościelny, jeśli mam dzieci". Nie ma ku temu przesłanki negatywnej, bo liczą się okoliczności z chwili zawarcia małżeństwa. Bardzo zależało nam, by wszystkie te kwestie wyjaśnić, ponieważ wiedza o prawie kanonicznym jest w Polsce wciąż bardzo mała – tłumaczy w rozmowie z WP Kobieta.
Jak w takim razie rozpocząć sprawę o stwierdzenie nieważności małżeństwa? Pierwszym krokiem jest przygotowanie skargi powodowej. Następnym zeznania obu stron, a potem świadków. Jak mówi dr Poczmański, zeznania są prowadzone w intymnej atmosferze, bez udziału publiczności oraz stron. Są także tajne, nie można ich kopiować oraz publikować, a po wyjściu z sądu nie należy rozmawiać o tym, co wydarzyło się na sali.
- Wszystko po to, by zeznania były jak najlepsze, prawdziwe i szczegółowe. Tylko w ten sposób możemy bowiem dojść do prawdy obiektywnej, co nie zawsze jest proste – podsumowuje dr Michał Poczmański.
dr Michał Poczmański – prawnik, kanonista, adwokat kościelny pracujący przy sprawach z zakresu stwierdzenia nieważności małżeństwa. Założyciel Kancelarii Kanonicznej https://www.kancelaria-kanoniczna.com/