Oburzona matka ucznia szkoły podstawowej. "Dyrekcja zbiera składki niemal na wszystko"
Początek roku szkolnego to trudny okres dla rodziców. Zakup podręczników i artykułów szkolnych znacznie obciąża domowy budżet. Okazuje się jednak, że wyprawka ucznia to nie jedyne koszty, z jakimi liczyć się muszą rodzice.
Skontaktowała się z nami czytaleniczka, która opisała sytuacje, do jakiej doszło w jednej z warszawskich szkół podstawowych. Okazuje się, że od kilku lat w placówce pobierane są dodatkowe opłaty, które nie podobają się rodzicom. W tym roku zarząd szkoły zdecydował się na wprowadzenie obowiązkowego ubezpieczenia zdrowotnego. Koszt takiej usługi to 50 zł. "Rodzice, którzy nie zapłacą muszą liczyć się z wykluczeniem swojego dziecka z wycieczek poza szkolnych" – pisze internautka.
Poza ubezpieczeniem są również inne obowiązkowe fundusze – świetlicowy (28 zł), biblioteczny (10 zł), klasowy (około 20 zł) oraz opłata za ksero (20 zł). "Irytujące jest to, że rodzic pytający o to, czy są to dobrowolne składki, uzyskuje odpowiedź, że jest 500+ oraz 300+ więc nie należy skąpić pieniędzy" – podkreśla czytelniczka.
Internautka tłumaczy, że interweniowała w tej sprawie w kuratorium. Niestety, niewiele to pomogło. Przez jeden dzień rzeczywiście wychowawczyni nie przypominała o zaległych opłatach. Później zaś pozwoliła sobie na upust emocji i głośno przypomniała rodzicom o pieniądzach.
"Jestem mamą trójki dzieci. Wszystkie uczęszczały do tej placówki i takiej obcesowej i butnej walki o pieniądze rodziców, jak w tym roku to jeszcze nie widziałam" – podsumowuje kobieta.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl