Od "Mamo, daj 10 zł" po "Babciu, spłać mi kredyt". Młodzi chcą żyć za pieniądze bliskich?
– W Szwecji młodzi szybko wyprowadzają się z domu rodzinnego, pracują na własny rachunek, ich relacje z rodzicami i dziadkami są słabe. W Polsce młodzi chętnie korzystają z pomocy najbliższych członków rodziny. Również finansowej – mówi socjolog dr Bogdan Więckiewicz.
17.01.2021 | aktual.: 03.03.2022 06:52
W 2018 roku ukazał się interesujący raport Eurostatu, czyli Europejskiego Urzędu Statystycznego, prezentujący kwestię samodzielności młodych w Unii. I tak odsetek osób w wieku 25–34 lata nadal mieszkających w domu rodzinnym najniższy jest w Danii (3,8 proc.), Finlandii (4,3 proc.), Szwecji (6 proc.) i Norwegii (6,7 proc.). W porównaniu do krajów skandynawskich w Polsce z rodzicami wciąż mieszka… 45,5 proc. młodych.
To szalona różnica. Ale brak samodzielności i nieumiejętność odcięcia pępowiny widać również w przypadku stosunku młodych Polaków do pieniędzy. Ich sytuacja finansowa już od kilku lat nie jest dobra. Teraz młodemu pokoleniu może być jeszcze ciężej: już nazywa się je "pokoleniem lockdownu". Według danych Krajowego Rejestru Długów osoby wieku 18–25 lat to najszybciej rosnąca grupa dłużników.
Tak ich nauczono
Co więc robią młodzi, gdy sytuacja materialna nie napawa optymizmem? Zwracają się do rodziców i/lub dziadków. Oczywiście nie wszyscy, ale gdy poruszam ten temat w jednej z internetowych grup, odzew jest ogromny. "Ja bym się wstydziła 'ciągnąć' pieniądze od mamy lub od babci, które żyją z mikroemerytur, ale dobrze znane mi są sytuacje, gdy młodzi uważają, że kasa im się należy i wręcz oczekują finansowej pomocy" – zauważa Ewelina.
"To jest po prostu chore. No jeszcze rozumiem, jak rodzice albo dziadkowie bogaci i nie wiedzą, co z pieniędzmi robić. Mają taki kaprys, by pomóc dzieciom, wnukom, to pomagają. Ale żeby wyciągać łapę po czyjeś pieniądze, bo co? Bo się nie chce pracować? Bo się pozazdrościło mieszkanka koleżankom albo kolegom?" – dodaje Zygmunt.
"Zauważcie, że to też jest trochę wina starszego pokolenia, które przyzwyczaja swoje dzieci, a potem wnuki, że pieniądze daje się za nic. I młodzi się przyzwyczajają. W sumie trudno im się dziwić, że potem oczekują finansowego wsparcia, skoro tak ich nauczono i wychowano" – dorzuca Olga.
Co się opłaca?
W rodzinie Arlety to norma, że wszyscy sobie wzajemnie pomagają: starsi młodym, a młodzi starszym. Kiedy w pandemii firma, którą prowadzi z mężem, znalazła się na krawędzi (tak jest w zasadzie do dziś), rodzice Arlety nie wahali się, by pomóc im w spłacie kredytu. Jak się z tym czuje? – Mam nadzieję, że wkrótce role się odwrócą – mówi krótko.
Co o życiowej i finansowej niesamodzielności młodych Polaków uważa socjolog? –Współczesne pokolenie młodzieży jest inne, chociażby od pokolenia lat 90. XX wieku – mówi dr Bogdan Więckiewicz z Instytutu Filozofii i Socjologii Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie.
– Poprzednie pokolenie chciało stosunkowo szybko się usamodzielnić, być niezależne od swoich rodziców. Pod wieloma względami najczęściej liczyło na siebie. Młodzi chcieli zdobyć wykształcenie, dobrą pracę, kupić mieszkanie. Mówiąc krótko: być na swoim i nie liczyć zbytnio pod tym względem na rodzinę. Natomiast dzisiejsza młodzież myśli już nieco inaczej. Jest bardzo racjonalna. I dlatego na ogół późno się usamodzielnia.
Według dr. Więckiewicza współcześni młodzi Polacy… kalkulują, co jest dla nich najbardziej opłacalne.
– Usamodzielnić się, czy może pozostać dłużej w domu rodzinnym, pomimo że skończyli studia i już pracują zawodowo? Obecne pokolenie młodzieży żyje w kulturze indywidualizmu i konsumpcjonizmu, dlatego z jednej strony myśli bardzo ekonomicznie, a z drugiej jest nieufne w stosunku do rówieśników. Najczęściej jedynymi osobami, którym mogą zaufać, okazują się rodzice lub dziadkowie – tłumaczy ekspert.
– Starsze pokolenie, mając świadomość, że może pomóc dzieciom lub wnukom, czuje się potrzebne, co może dawać satysfakcję, że pomimo starszego wieku ich rola w rodzinie wciąż jest istotna – słyszymy.
Powinność moralna
O pomocy dzieciom i wnukom mówi pani Elżbieta, która wychodzi z założenia, że "do grobu pieniędzy nie zabierze". Mówi wprost, że wydawanie na siebie nie przynosi jej satysfakcji. Ubrań sobie nie kupuje, a ile można wydać na jedzenie, leki czy chemię? – Wolę dać synowi, synowej, wnuczkom. Nie urodziłam się wczoraj, wiem, jakie życie jest drogie. Im te pieniądze są bardziej potrzebne. Tak zostałam wychowana. Żeby pomagać – wyznaje.
Taka postawa dr. Bogdana Więckiewicza nie dziwi. Doktor ma świadomość, że rodzice oraz dziadkowie często pomagają młodym przy zakupie samochodu, mieszkania bądź w jego urządzeniu. – Nie mają, co prawda, w tym zakresie obowiązku prawnego, jednak w polskim społeczeństwie wciąż – w świadomości rodziców czy dziadków – jest to swego rodzaju powinność moralna. I nie ma w tym nic niewłaściwego, gdyż taka forma wsparcia tworzy swego rodzaju solidarność, więź i międzypokoleniową bliskość.
Jest jednak pewne "ale": pomoc nie może przekraczać możliwości finansowych, a tak – jak wynika z badań – niestety często się dzieje. Z opublikowanego w listopadzie 2020 roku raportu Krajowego Rejestru Długów wynika, że zadłużenie emerytów w ciągu ostatnich 5 lat prawie się podwoiło, a epidemia może to tylko pogłębić. Całkowite zadłużenie osób na emeryturze w Polsce wynosi ponad 5,8 mld zł.
– Wydawałoby się, że seniorzy mają ustabilizowaną sytuację życiową, nawet w czasie kryzysu. Ich emerytura, dzięki waloryzacji, utrzymuje swoją wartość na przestrzeni lat. Okazuje się jednak, że są momenty, kiedy suma wydatków może przewyższać posiadany budżet. Zwłaszcza gdy konieczne staje się wykupienie zabiegów czy leków lub gdy pomocy potrzebuje młodsze pokolenie. W efekcie seniorzy udają się po pożyczki do banków – komentuje Adam Łącki, prezes zarządu Krajowego Rejestru Długów Biura Informacji Gospodarczej.
Średnie zadłużenie seniora w Polsce wynosi obecnie ponad 18 tys. zł. Wśród emerytów częściej zadłużają się kobiety, podczas gdy wśród młodych – mężczyźni.