Blisko ludzi"Początek" Karoliny Głogowskiej. Odcinek 4. "Półtora roku wcześniej"

"Początek" Karoliny Głogowskiej. Odcinek 4. "Półtora roku wcześniej"

"Pokłóciliśmy się z Kubą jak zwykle o seks. Znałam jego wymówki na pamięć: ból głowy, zmęczenie, ważne spotkanie z potencjalnym klientem następnego dnia. Tak naprawdę od miesiąca nie pracował i uprzyjemniał sobie czas oglądaniem stron dla dorosłych". Publikujemy fragment opowiadania "Początek" Karoliny Głogowskiej.

Fragment opowiadania "Początek"
Fragment opowiadania "Początek"
Źródło zdjęć: © Getty Images
Karolina Głogowska

15.01.2021 | aktual.: 03.03.2022 06:35

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Mieliśmy iść tylko na kawę. Michał zadzwonił dwa dni po tym, jak zarysowałam na parkingu jego samochód.

– Właściwie to byłem ciekaw, kim jest Alicja Szymańska, która nie uciekła z miejsca zdarzenia.

– Stomatologiem – zaśmiałam się w odpowiedzi.

– To wiele tłumaczy. Musi mieć pani choć odrobinę empatii. Ale szczerze mówiąc, nie interesował mnie pani zawód.

Zamilkłam, speszona jego flirtującym tonem. Zastanawiałam się, do czego zmierza ta rozmowa.

– Ma pan coś do pisania? Podam numer mojej polisy. No chyba, że woli pan zniżkę na wybielanie zębów.

– Mam śnieżnobiałe zęby, takie geny. Ale skoro pani nalega, to możemy umówić się na kawę. W celu spisania protokołu oczywiście – dodał, kiedy znowu się zaśmiałam.

Nigdy nie spisaliśmy tego protokołu. Michał upierał się, że ta rysa to głupstwo. Postawiłam mu śniadanie na mieście, a potem on zaprosił mnie na kolację.

– To miłe, ale muszę podziękować – odpowiedziałam. – Jestem szczęśliwą mężatką.

Pokiwał głową z uśmiechem i pożegnaliśmy się.

Nie wiem, co mi strzeliło do głowy dwa tygodnie później. Pokłóciliśmy się z Kubą jak zwykle o seks. Znałam jego wymówki na pamięć: ból głowy, zmęczenie, ważne spotkanie z potencjalnym klientem następnego dnia. Tak naprawdę od miesiąca nie pracował i uprzyjemniał sobie czas oglądaniem stron dla dorosłych. Trudno było mi skonfrontować się z myślą, że silikonowe laski na ekranie laptopa dają mu więcej przyjemności niż ja. Proszenie o odrobinę uwagi zaczynało mnie upokarzać. W tej złości napisałam SMS do Michała. Dwa dni później siedzieliśmy w jednym z hoteli na „biznesowej kolacji”, jak powiedzieliśmy swoim małżonkom. Nie doszliśmy do deserów, wynajęliśmy pokój. Później spotykaliśmy się dwa razy w tygodniu. Do czasu, aż się w nim zakochałam. W dniu, w którym to do mnie dotarło, zadzwoniłam do niego z informacją, że więcej się nie zobaczymy. Nie protestował zbyt nachalnie. Wieczorem umówiłam się z przyjaciółką. Była pierwszą i jedyną osobą, której opowiedziałam o moim romansie.

– To miała być tylko kawa – ryczałam, pijąc wino.

– Idiotko, to przecież zawsze zaczyna się od kawy.

*

Wytrzymaliśmy z Michałem dwa tygodnie bez żadnego kontaktu. Czułam się jak narkoman na głodzie, on napisał, że chodzi do pracy półprzytomny, zawalił jakąś ważną transakcję. Nasz romans nabrał rozpędu. Ludzie, którzy mają za sobą podobne historie, często mówią: gdybym wiedział to, co teraz, nigdy bym w to nie poszedł. I udzielają wspaniałych rad: wycofaj się, póki możesz. Tylko właśnie o to chodzi, że nie bardzo możesz. Nie, jeśli przyciąganie jest naturalne jak grawitacja. Miłość to taka flanca, że zawsze znajdzie drogę i wyjdzie w końcu na wierzch.

Po pół roku emocjonalnego roller–coastera z odchodzeniem i wracaniem, z wznoszeniem się na szczyty euforii i sięganiem dna, byłam bliska obłędu. Wolałam, żeby ten pociąg rozwalił się na najbliższym zakręcie, niż jechał dalej.

Po świętach Bożego Narodzenia spotkałam się z Michałem w apartamencie, który wynajął dla nas na weekend. Choć do tej pory prawialiśmy seks w każdym miejscu, które przyszło nam do głowy: w moim gabinecie, w lesie, w sklepowej przymierzalni, a którejś nocy nawet na parkingu, jeszcze nigdy ze sobą nie spaliśmy. Nie wiem, czy szczęście może jednocześnie powodować cierpienie, ale tak właśnie czułam się o poranku.

Nie lubiłam zmywać z siebie zapachu Michała, najchętniej nie brałabym prysznica do końca dnia, ale gdybym wróciła do domu przesiąknięta innym mężczyzną, nawet Kuba domyśliłby się mojej wiarołomności. Kiedy wyszłam z łazienki, Michał rozmawiał przez telefon z Eweliną. Dał mi znak, żebym była cicho.

– …tak, jutro o siedemnastej. Podjadę po ciebie od razu po pracy. Muszę kończyć, pa, kochanie.

– Serio? – Stanęłam na środku pokoju. – „Kochanie”? Nawet nie założyłam jeszcze majtek.

– Przepraszam, to z przyzwyczajenia.

Michał próbował mnie dotknąć, ale ubierałam się w pośpiechu.

– Gdzie jedziecie jutro o siedemnastej? – dopytywałam.

– Alicja… nagle cię to interesuje? To ty wprowadziłaś zasadę „nie opowiadamy o naszych życiach małżeńskich”.

– Nowy rok, nowe zasady. Powiesz mi, czy nie?

– Ewelina chce obejrzeć dom.

– Dom? – parsknęłam. – Przeprowadzacie się?

– Na razie tylko oglądamy – powiedział niepewnym głosem. – Dziewczynki miałaby osobne pokoje.

Spakowałam do torby porozrzucane rzeczy, byłam gotowa do wyjścia.

– Nie mogę tak dłużej, Michał. Tym razem naprawdę. Pomijam już fakt, że czuję się jak najgorsza kobieta na świecie: robię świństwo twojej żonie, okłamuję Kubę… Nie wytrzymam tego. – Usiadłam na ławce w przedpokoju i zaczęłam płakać. – Ostatnio wzdrygnęłam się, kiedy próbował mnie dotknąć. A ty… ty szukasz domu.

– Aha, czyli to ja jestem ten zły. Bo przecież dla mnie ta cała sytuacja to są rurki z kremem i wcale nie dostaję przez nią rozdwojenia jaźni!

Wstałam, wytarłam twarz i wyszłam z mieszkania. Dalsza rozmowa poszatkowałaby mi serce. Usunęłam numer Michała, zablokowałam go na wszystkich możliwych kanałach i święcie wierzyłam, że wytrwam w swoim postanowieniu. W chwilach zwątpienia wyobrażałam sobie, jak wprowadza się z rodziną do nowego domu, jacy są w nim szczęśliwi. I przechodziła mi ochota na skontaktowanie się z nim.

Ten stan trwał dwa tygodnie. Potem Michał przyszedł do mojego gabinetu. Umówił się jako pacjent, pod zmyślonym nazwiskiem, żebym w razie czego nie odwołała wizyty.

– Ewelina wie o wszystkim – powiedział spokojnym głosem.

– Skąd? – Poczułam, jak przechodzą mnie ciarki. W sekundę wyobraziłam sobie piekło, które mnie czeka, jeśli mnie namierzyła. Wydzwanianie z wyzwiskami, obelżywe wiadomości, a przede wszystkim rozpacz Jakuba.

– Nie wykasowałem ostatniego maila od ciebie. I nie wyłączyłem na noc laptopa.

– I co teraz?

– Nie wiem.

Jakie powinno być zakończenie? Czy bohaterowie powinni być razem? Rozwiązanie już w najbliższym tygodniu.

Karolina Głogowska – dziennikarka, redaktorka, współautorka powieści "Dwanaście życzeń", "Inna kobieta", "Zanim cię zapomnę". Autorka opartej na prawdziwych wydarzeniach książki "Mój ukochany wróg" o toksycznym związku z psychopatą. Współpracowała m.in. z Wirtualną Polską, Onetem, Polską Agencją Prasową i Telewizją Asta. Zarówno w swoich reportażach, jak i książkach najbardziej lubi opowiadać o tym, co trudne, niewygodne i zamiecione pod dywan.

Komentarze (18)