Odwrócili się od niego wszyscy, był niewinny. Profesor oskarżony o wielokrotny gwałt
Sprawa Piotra Żuka ciągnęła się przez pięć lat. W tym czasie odwrócili się od niego znajomi, współpracę z nim zawiesiła uczelnia i wydalono go z partii. Postawiono mu 29 zarzutów, dziś walczy o dobre imię.
07.06.2018 | aktual.: 07.06.2018 10:41
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Okazał się winny jedynie (lub aż) prób wykorzystania swojej pozycji zawodowej i umówienia się ze studentkami. "Podeszłam do biurka i usłyszałam pytanie, czy ma czytać, czy też za piątkę dam mu numer telefonu. Dla mnie to był żart, nie uznałam tego za coś na poważnie. Doktor nie posunął się dalej, nie pociągnął tematu. Nie widziałam w tym nic złego. W moim odczuciu ocena, którą dostałam, była adekwatna do tego, co napisałam. Nie czuję się pokrzywdzona tym zdarzeniem" – opisuje jedna z nich, Dorota D.
Tego typu propozycje są przestępstwem z art. 228 par.4 ("Kto w związku z pełnieniem funkcji publicznej uzależnia wykonanie czynności służbowej od otrzymania korzyści majątkowej lub osobistej albo jej obietnicy lub takiej korzyści żąda…"), za które sąd skazał Piotra Żuka na 8 tysięcy złotych grzywny. Póki co – nieprawomocnie.
Zobacz także
Tymczasem zarzuty ciążące na profesorze były znacznie cięższe. Oskarżono go o faszerowanie byłej kochanki (Ilony C.) środkami wyłączającymi świadomość i dokonywanie na niej brutalnych gwałtów. O obrażanie i bicie ofiary.
Przemoc tę miał uwieczniać na zdjęciach, którymi później rzekomo szantażował Ilonę. Oskarżyciele Piotra Żuka zarzucali mu również podobne zbrodnie na innych kobietach.
Okazuje się, że całą intrygę uknuł kochanek Ilony C., który odkrył, że ukochana go z Piotrem zdradziła. To on postanowił poradzić się znajomego prywatnego detektywa, niegdyś będącego komendantem jednego z wrocławskich komisariatów. Detektyw zgłosił się natomiast do naczelnika wydziału dochodzeniowo-śledczego. I tak – wspólnie – doprowadzili Piotra Żuka przed sąd i na towarzyskie dno.
Po pięciu latach Piotr Żuk może już prawie odetchnąć z ulgą. – Zostałem uwikłany w aferę, która kosztowała mnie pięć lat życia. Dziś najważniejsze dla mnie to wrócić na uczelnię. By to było możliwe, muszę jednak udowodnić, że jestem całkowicie niewinny – twierdzi Żuk, dodając, że walczyć będzie o oczyszczenie go z każdego zarzutu.
Źródło: "Gazeta Wyborcza"