"Ona jest śmieszna. Trzyma się za brzuch, którego nie widać". O tym, jak Meghan Markle stała się bohaterką dramatyczną
Meghan miała czelność dotknąć swojego brzucha, co wywołało burzliwą dyskusję. Wiecie, co jest najgorsze w tym wszystkim? To, że stała się postacią tragiczną. Nieważne co zrobi i jak, i tak wszyscy uznają, że wykonała to źle. Nie wierzycie? Oto dowody.
31.10.2018 | aktual.: 01.11.2018 07:49
Wyobraźcie sobie kobietę. Waszą dziewczynę, córkę, żonę, koleżankę. Właśnie dowiedziała się, że jest w ciąży i z niedowierzaniem patrzy na dwie kreski na teście ciążowym. Dzieli się nowiną z mężem, może z rodzicami, a nawet najbliższymi przyjaciółkami. Choć to dopiero pierwsze tygodnie, już obserwuje bacznie swój brzuch i z ogromnym zdziwieniem spogląda na powiększające się dość szybko piersi. Wymiotuje i jednocześnie marzy o tabliczce czekolady. Chudnie bądź tyje w szybkim tempie. I czeka, żeby ogłosić światu swoją radość. Czeka, bo wie, że nie powinno się zdradzać nikomu takiej nowiny przed upływem trzeciego miesiąca. I nie chodzi tu nawet o to, że wierzy w jakieś zabobony, tylko o kierowanie się rozsądkiem i wiarą w doniesienia medyczne. Pierwszy trymestr to bowiem czas, w którym dochodzi i to nierzadko, do problemów z donoszeniem ciąży, bo organizm odrzuca zarodek.
Ta kobieta ma partnera bądź nie. Jest nim listonosz, pracownik korporacji, szef marketingu. Ona także pracuje i w swoim środowisku trudno jej powstrzymać się od niemówienia, bo nie jest łatwo ukrywać tak ważną wiadomość. Informację, która zmienia całe życie. Milczy jednak, bo wie, że tak powinno się robić. Czasem jednak nie wytrzymuje i już od pierwszych tygodni o swoim cudzie rosnącym w brzuszku informuje każdego, czy ktoś tego chce, czy wręcz przeciwnie.
Wtedy musi stawić czoło innym. Niestety, zazwyczaj kobietom, dość uszczypliwym, wszystkowiedzącym, miłośniczkom "dobrych rad". Spotyka je w pracy, w rodzinie, wśród znajomych. W lokalnej społeczności. Skala może mniejsza, choć jednak dla wielu kobiet bardzo dotkliwa.
I teraz wyobraźcie sobie kobietę, która jest znana. Jest żoną księcia. Współczesnego. Meghan Markle, ciężarna księżna przeżywa to samo, co wasze córki, żony, kochanki. Cud poczęcia i radość z życia rozwijającego się w łonie. Tylko że ją oceniają miliony ludzi. I właśnie postanowiono ją wyśmiać za to, że w miejscu publicznym, zapewne nawet nie w sposób zaplanowany, a zupełnie odruchowo, złapała się za brzuch. Jak twierdzą "znawcy”, jest to gest zarezerwowany wyłącznie dla kobiet w zaawansowanej ciąży i to wzbudziło szyderstwo, że urocza, acz szczupła księżna ośmieliła się dotknąć brzucha, którego notabene jeszcze nie widać. Mało tego, ośmieliła się zrobić jeszcze milion innych rzeczy, a każda z nich oceniana jest przez tych, co to wiedzą przecież lepiej. I wiecie, co jest najgorsze w tym wszystkim? To, że Meghan to postać dramatyczna. Nieważne co zrobi i jak, i tak wszyscy uznają, że wykonała to źle. Nie wierzycie? Oto dowody.
Za wcześnie powiedziała o ciąży, a nie bo za późno.
Jak ona może chodzić w szpilkach, jest niepoważna. Płaskie buty nie przystoją księżnej, to przecież źle wygląda.
Trzyma się za brzuch, choć go jeszcze nie widać, to śmieszne. Udaje, że nic się nie dzieje, a przecież jej ciało zmienia się diametralnie.
Ciągłe podróże mogą zaszkodzić ciężarnej, powinna przystopować, zwłaszcza w pierwszym trymestrze. Ciąża to nie choroba, kobieta nie musi rezygnować z życia zawodowego.
Teraz rozumiecie? Więc ja powiem – precz od brzucha Meghan! Jeżeli ma ochotę, tak jak miliony ciężarnych na całym świecie dotykać swojego ciała w czułym geście, to ma do tego pełne prawo!
Inną sprawą jest zakłamywanie rzeczywistości. Meghan, tak jak wcześniej Kate, będzie zmuszona czasem do wykonywania czynności wbrew sobie. Zaplanowane podróże służbowe, spotkania, kolacje, imprezy dobroczynne to część jej codziennej pracy. Presja uczestniczenia w eventach jest ogromna i ma niewiele wspólnego z samopoczuciem i zachciankami ciężarnej. Podobnie ma się sprawa z pokazywaniem się w pełnym makijażu, fryzurze i eleganckim stroju na kilka godzin po porodzie. Ten wymóg był szeroko komentowany przez wiele kobiet. Czuły się w obowiązku zarówno stanąć w obronie zmęczonej księżnej, która resztką sił wypełniała obowiązki służbowe, jak i obrzucić ją błotem, że przez nią kobiety czują się gorsze, mniej ogarnięte życiowo i nieporadne. Bo po ciężkim i bolesnym wypychaniu z siebie dziecka, ostatnie, o czym marzą, to pozowanie z przyklejonym uśmiechem na twarzy.
Rola współczesnej księżniczki nie jest łatwa. Ciągle poddawana jest ocenie, bo innym wydaje się, że jej życie usłane jest różami. Dlatego też pozbawia się ją praw, które są czymś najbardziej naturalnym w życiu. Dotykanie własnego brzucha naprawdę należy właśnie do tego gatunku nienaruszalnych praw każdej ciężarnej.
Kiedyś kobiety nie mogły publicznie paradować w zaawansowanej ciąży. Nie pozwalały im na to czasy, bo według wytycznych, brzemienna powinna w izolacji, najlepiej wyłącznie wśród kobiet, oczekiwać na poród. Walczyłyśmy setki lat, by to zmienić, a teraz, zamiast radować się wraz z Meghan w tym wyjątkowym czasie, wolimy ją wyśmiać. Bo za chuda, bo ciąży nie widać, bo po co łapie się za brzuch, skoro płód jest zbyt mały, by mogła czuć ruchy. I zamiast zrozumienia, uśmiechu i poczucia wspólnoty, dajemy falę nienawiści, której naprawdę powinniśmy się wstydzić. I zamiast debatować, czy księżna ma prawo dotykać swojego brzucha, zacznijmy kolejną beznadziejną dyskusję o tym, dlaczego inni nie powinni ją za niego łapać, bo to właśnie o tym zapomina większość szanownych wszystkowiedzących.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl