„Ona tak się zmieniła…” – gdy dziecko wpada w złe towarzystwo
02.01.2012 16:03, aktual.: 02.01.2012 16:35
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
„A była taka grzeczna, taka spokojna” – powtarzasz w myślach, patrząc na swoją dorastającą córkę. Nie ogarniasz już ilości kolczyków w uszach twojej pociechy, w szafie straszą ubrania rodem z piątkowego horroru, a dobiegająca z jej pokoju muzyka za każdym razem przyprawia cię o ciarki na plecach.
„A była taka grzeczna, taka spokojna” – powtarzasz w myślach, patrząc na swoją dorastającą córkę. Nie ogarniasz już ilości kolczyków w uszach twojej pociechy, w szafie straszą ubrania rodem z piątkowego horroru, a dobiegająca z jej pokoju muzyka za każdym razem przyprawia cię o ciarki na plecach. Czarę goryczy przepełnia telefon od wychowawczyni – „Kamilka znowu nie pojawiła się w szkole, czy coś się stało?”„Czego nie zauważyłam, gdzie popełniłam błąd?” – zachodzisz w głowę. „Dlaczego moje dziecko tak bardzo się zmieniło?”
Czy pamiętasz, jak skrycie ocierałaś łzy, gdy twoja pociecha po raz pierwszy przekraczała próg szkoły? Czy sobie poradzi? Czy odnajdzie się w grupie? Czy będzie miała kolegów? Pragniemy, aby nasze dzieci były lubiane przez rówieśników, cieszymy się, gdy z przejęciem opowiadają o nowych znajomościach. Dziecko otoczone kolegami wydaje się bardziej pewne siebie, odważniejsze, szczęśliwsze. I choć czasem brakuje nam cierpliwości, gdy po raz kolejny słyszymy: „mamo, jeszcze pół godziny, jeszcze gramy”, jesteśmy dumni, że nasze dziecko ma kolegów.
Sytuacja zmienia się jednak, gdy zaczynamy zauważać, że tak mocno związany z nami wcześniej syn czy córka zaczyna częściej wybierać towarzystwo znajomych od naszego. Przestaje zwierzać się z problemów i rozterek, przestaje dzielić się tajemnicami, po raz kolejny za to słyszymy słowa: „mamo, daj już spokój” lub „to moja sprawa”. Nasze propozycje wspólnego spędzenia czasu stają się „nudne”, a kupiona córce bluzka -„obciachowa”. Z prędkością światła rosną za to rachunki za telefon, znajome słowa powitania zastępuje odgłos zatrzaskiwanych drzwi, a najczęstszą odpowiedzią na pytanie jak było w szkole jest „spoko”. Wizja szkolnej wywiadówki zaczyna spędzać sen z powiek, sama nie wiesz bowiem, co na ciebie tam czeka. Czy tak naprawdę musi być? Czy ta zmiana jest nieunikniona?
Nie jestem już dzieckiem!
Choć trudno jest nam przyznać się do tego, każdy rodzic prędzej czy później z przerażeniem uświadamia sobie gorzką prawdę – nasze ukochane dziecko dorasta. Do tej pory byliśmy najważniejsi, znaliśmy wszystkie sekrety i bolączki pociechy. To my stanowiliśmy oparcie, bezpieczną przystań, jednocześnie sprawując dyskretną kontrolę nad życiem dziecka. Czuliśmy, że jesteśmy potrzebni.
Nagle nasza pomoc staje się nie tylko zbędna ale wręcz męcząca, przestajemy uczestniczyć w życiu naszego dziecka, obserwujemy za to wielkie znaczenie i wpływ rówieśników. Od teraz to oni decydują o tym, co jest modne, ciekawe, wartościowe. To do nich nastolatek zwraca się w trudnych chwilach, to ich naśladuje i chce imponować. Zupełnie naturalnym jest więc, że czujemy się zaniepokojeni zachowaniem naszej pociechy, nie wiemy jak reagować aby z jednej strony nie zaogniać sytuacji, ale także niczego nie przegapić.
Obawiamy się, że grupa dorastającej młodzieży będzie miała zły wpływ na nasze dziecko, sprowadzi je na złą drogę, będzie namawiać do ryzykownych zachowań. Seks, narkotyki, alkohol – to najczęstsze obawy rodziców. Każde wyjście syna czy córki oznacza dla nas godziny spędzone przy oknie, liczymy minuty spóźnienia, snujemy przygnębiające scenariusze. Grupę, z którą nasza pociecha spędza czas, postrzegamy jako niebezpiecznego wroga, zachęcającego do złego i odbierającego nam dziecko.
POLECAMY:
Tymczasem bardzo często rzeczywistość jest zupełnie inna. Funkcjonuje wiele mitów na temat grup rówieśniczych, którym zupełnie nieświadomie ulegamy. Najnowsze badania dowodzą natomiast pozytywnego wpływu rówieśników, którzy wzajemnie wspierają się, dopingują, inicjują nowe pomysły.
To na pewno wina kolegów…
Poszukiwanie przez dziecko własnych wartości, którymi będzie kierowało się w życiu, jest bardzo ważnym dla jego rozwoju przedsięwzięciem. Nie wystarczają już zasady i normy wyniesione z domu, aby wykształcić niezależną osobowość dziecko musi zdecydować, co jest ważne tylko dla niego. Ten, tak znienawidzony przez rodziców, bunt i opozycja jest w rzeczywistości poszukiwaniem swojego miejsca w świecie, jest momentem, w którym dziecko próbuje określić swoją drogę. W tym właśnie wspierają go koledzy z rówieśniczej grupy, przeżywający podobne rozterki, podobne problemy. Oni, podobnie jak nastolatek, próbują zasmakować życia i odnaleźć się w nim – co odbywa się zwykle poprzez próbowanie jego zakazanych wytworów. Szalejące hormony i opozycja wobec nakazów i zakazów skutkują coraz częstszymi kłótniami, w oczach rodziców dziecko zmienia się więc o 180 stopni. Nie zawsze jednak jest to wpływ grupy.
Dorastający człowiek pragnie sprawdzić, jak wygląda życie poza domem i dąży do tego wszelkimi sposobami. Chce sam zdecydować, jakimi będzie kierował się wartościami, chce samodzielnie ocenić, co jest dobre, a co złe. Dlatego ostentacyjnie odrzuca wszystko to, co przez lata wpajali mu rodzice. Jeżeli jednak normy i zasady wyniesione z rodzinnego domu były cenne i stanowiły dla dziecka oparcie, poeksperymentuje ono, poszaleje i ostatecznie do nich powróci. Właśnie w tym momencie szacunek do potrzeb dziecka, jego wątpliwości i rozterek, a przede wszystkim obecność i poświęcony czas, są najlepszym sposobem na okazanie rodzicielskiej miłości.
Złe towarzystwo
Są jednak sytuacje, w których rodzicielska cierpliwość powinna mieć swoje granice. Jeżeli zauważamy wyraźną zmianę w zachowaniu dziecka – podejrzewamy narkotyki, grupę przestępczą, niebezpieczne zachowania – jest to ostatni dzwonek, aby nawiązać z nim kontakt. Pamiętajmy, że w złe towarzystwo najczęściej wpadają nastolatki, które czują się samotne, nieakceptowane, niekochane. Nie znajdują tego w domu więc szukają poza nim – a to niestety może doprowadzić nawet do tragedii.
Co więc powinniśmy zrobić? Jak zareagować, gdy nasze dziecko staje się agresywne, wycofane lub podejrzewamy je o używki? Przede wszystkim przypomnijmy sobie samych siebie, gdy byliśmy w podobnym wieku. Czy potrzebowaliśmy wtedy rodzicielskich krzyków i wymówek? Czy to by coś zmieniło? Oczywiście nie, zamiast więc dać upust kipiącym w nas emocjom, skupmy się na zapewnieniu dziecku wsparcia. Próbujmy nawiązać z nim kontakt, dowiedzieć się czegoś o jego życiu, pomóc mu. Idźmy do specjalisty, który pomoże odzyskać wspólny język z nastolatkiem. Pokażmy, że jesteśmy gotowi pomóc mu w jego problemach, przemyślmy i przedyskutujmy ustalone zasady, ale zachowajmy także konsekwencję w zachowaniu. Wyznaczmy granice, których zmieniać nie będziemy oraz takie, co do których możemy być elastyczni.
Kiedy reagować?
Jakich sygnałów nie wolno przegapić? Najłatwiejsze w zauważeniu, choć i w tym przypadku nie jest to regułą, są używki – dziecko wraca pod wpływem alkoholu, czuć od niego papierosy, wyraźnie zmienia się jego zachowanie i reakcje. Nasz towarzyski dotąd nastolatek nagle zaczyna się izolować, ogranicza kontakty z dawnymi znajomymi, traci zainteresowania. Może być bardzo apatyczny lub dziwnie pobudzony, zaczyna chudnąć lub wręcz przeciwnie – przybiera na wadze. Niepokojących sygnałów może być mnóstwo – ale tylko rodzic, który zna własne dziecko i jego reakcje, zauważy je najszybciej.
(dja/sr)