Blisko ludziOrganizacja ślubu zamiast radości może zafundować ci… załamanie nerwowe

Organizacja ślubu zamiast radości może zafundować ci… załamanie nerwowe

Najpierw jest marzenie o pięknym weselu, a potem pragnienie, by jak najszybciej mieć to za sobą. Przygotowania do ślubu niejedną osobę doprowadziły do emocjonalnego wyczerpania. Kiedy sprawy do załatwienia się kumulują, młodzi odczuwają wściekłość i poirytowanie. A przede wszystkim są nieludzko zmęczeni.

Organizacja ślubu zamiast radości może zafundować ci… załamanie nerwowe
Źródło zdjęć: © Agencja Gazeta

02.09.2019 | aktual.: 02.09.2019 12:15

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Bycie panną młodą nigdy nie było szczytem marzeń Aldony. Długo szukała tego jedynego, a ogromne wydatki związane z organizacją wesela ją przerażały. Kiedy poznała Mateusza, przez kilka lat pomieszkiwali razem – najpierw bez zobowiązań, później jako narzeczeństwo. – Było dobrze, ale w końcu Mateusz zaczął przebąkiwać o ślubie. Moja rodzina też naciskała, bo ja już po trzydziestce, a ciągle żyjemy na kocią łapę, na co czekać, czas pomyśleć o dzieciach i tak dalej – wspomina Aldona.

Na początku ją to drażniło. Nie miała głowy i czasu, żeby planować ślub, o weselu nie wspominając. Właśnie dostała niezłą posadę w sądzie rejonowym. Z Mateuszem dużo pracowali, ale cenili sobie wolny czas, lubili życie towarzyskie i dobrą zabawę. Mimo to presja otoczenia zrobiła swoje. – Rodzice gadali, a Mateusz ma dość konserwatywne podejście do życia – mówi Aldona. – Widziałam, że chce tego ślubu. Miałam trzydzieści dwa lata i pomyślałam, że w sumie nie ma co z tym zwlekać. Ostatecznie kiedyś chciałam wyjść za mąż, mieć rodzinę, dzieci.

Zaproszenia z błędami i ciężarna świadkowa

#

Postanowili: pobierają się. I już pojawił się problem, od czego zacząć – najpierw zarezerwować termin w kościele czy zaklepać salę? Aldona zwróciła się do koleżanki, która brała ślub przed rokiem. – Najpierw szukaj sali! – powiedziała, jakby to było coś oczywistego. Zatem tym zajęli się na początek. Gdy Aldona to wspomina, już wywraca oczami i ciężko wzdycha. – Powiem jedno – z tymi salami to są jedne wielkie jaja. Terminy w niektórych trzeba rezerwować na dwa, trzy lata do przodu! Przecież to absurd. Ceny też były zabójcze. Nie dodając, że na jeżdżenie po regionie i szukanie sali w promieniu, powiedzmy, 15–20 km, też trzeba mieć czas, którego nam brakowało.

Zobacz także: Dziecko celebrytki regularnie podróżuje samolotami. Paulina Górska wyjaśnia, dlaczego mama nie powinna się tym chwalić:

W końcu znaleźli przyzwoitą salę i udało im się zgrać rezerwację z terminem w kościele. Lecz to był dopiero początek niekończącej się listy spraw, które trzeba załatwić przed ślubem. Aldona zadzwoniła do swojej siostry, mężatki, i zaczęła podpytywać ją, do czego powinna zabrać się w pierwszej kolejności, a co może zostawić na potem. – Wtedy usłyszałam: weź długopis i pisz. To zaczęłam pisać: świadkowie, samochód, orkiestra albo DJ, tort, alkohol, obrączki, suknia, welon, buty, garnitur, kwiaty, fotograf, kamerzysta, zaproszenia, nauki przedmałżeńskie, zapowiedzi, fryzjer, kosmetyczka, upominki dla rodziców, tort… Dobry Boże, myślałam, że skonam!

Niewiele brakowało, a tak by się stało. Aldona i Mateusz byli w tamtym okresie bardzo zapracowani. Ogrom spraw do załatwienia przerażał ich, o wydatkach nie wspominając. Aldona mówi, że niemal z każdą sprawą coś było nie tak. A to graficzka źle skopiowała nazwiska i wydrukowała zaproszenia z błędami, a to DJ zwodził ich przez parę miesięcy, by w końcu wystawić ich do wiatru, a to świadkowa wycofała się niemal w ostatniej chwili, bo zaszła w ciążę, którą źle znosiła, a to Aldona nie mogła znaleźć odpowiedniej sukni.

– Chyba nigdy nie kłóciliśmy się tyle, co wtedy. Bez przerwy chodziliśmy podminowani. Jeszcze rodzina wtrącała swoje trzy grosze, co dodatkowo nas irytowało. Może gdybym miała mnóstwo wolnego czasu, to siedziałabym nad katalogami i wymyślała różne bajery, ale ja byłam autentycznie zmęczona i miałam ochotę rzucić to w diabły.

Ludzie bywają tacy nieprzyjemni

#

Serwis mamamia.com zrobił sondę wśród swoich czytelniczek, które zapytał o to, co okazało się najbardziej stresujące w związku z przygotowaniem ślubu i wesela. Kobiety najczęściej wymieniały: znalezienie odpowiedniej sukni i przymiarki w salonie/ nieustanne rady i uwagi ze strony otoczenia/ spór o gości, których "wypada" zaprosić/ znalezienie dobrego fotografa/ trzymanie się budżetu/ planowanie, jak posadzić gości. Bardzo stresujący okazał się też upływ czasu i związana z nim obawa, że nie wszystko uda się załatwić w terminie.

Agata Pajączkowska, psycholog z poradni Psychowskazówka, tłumaczy, że ślub i wesele to przeżycie nie tylko dla młodych, ale również dla ich otoczenia. – Niestety największy stres pojawia się wówczas, kiedy młodzi oraz ich bliscy chcą, żeby wszystko przebiegało idealnie według jakiegoś planu, którego realizacja czasami jest trudna i kosztowna.

Dobrze wie o tym Małgosia. Ona miała już wyznaczoną datę ślubu i zarezerwowaną salę, ale kiedy okazało się, ile spraw trzeba pozałatwiać, a ustalony budżet zaczął się niebezpiecznie rozrastać, spasowali. – Wspomnienie mam takie, że organizacja wesela to niewyobrażalne nerwy. Moja siostra prawie przeżyła załamanie nerwowe, kiedy wychodziła za mąż trzy lata wcześniej. Wtedy mnie to dziwiło, ale potem zaczęłam ją rozumieć. Tyle wydatków, tyle spraw i ludzie bywają tacy nieprzyjemni… W ogóle nie chcą iść człowiekowi na rękę. Nie wiem, czy tylko my mieliśmy takiego pecha.

Małgosia i jej narzeczony dali sobie spokój, gdy dwie bliskie im pary weszły w małżeństwo na minusie, bo wesele im się nie zwróciło. Oni też nie mogli liczyć na zastrzyk gotówki od rodziny, za wszystko płacili sami, zanosiło się, że bez kredytu się nie obejdzie. Dodatkowo narzeczony Małgosi dostał propozycję pracy w mieście oddalonym o 100 km. – Rozmówiliśmy się i doszliśmy do wniosku, że na razie nie jest nam to do szczęścia potrzebne. Może kiedyś, a może w ogóle będzie sam ślub bez wesela, zobaczymy. Na szczęście udało im się odzyskać zaliczkę – 2 tys. zł.

Jak poradzić sobie z przedślubnym stresem? Radzi psycholog

#

Ci, którzy mają pieniądze, mogą zdjąć z siebie konieczność planowania wszystkiego krok po kroku, zatrudniając wedding planerkę. Nie da się podać dokładnej kwoty, ile kosztuje taka usługa, bo uzależniona jest ona od tego, czego młodzi sobie życzą. Zwykle to jednak wydatek rzędu kilku–kilkunastu tysięcy złotych. Pozostali powinni nauczyć się radzić sobie z przedślubnym stresem, który jest raczej nieunikniony.

– Pomocne w radzeniu sobie ze stresem może być zaplanowanie wszystkiego, co ma się zamiar zrobić, i systematyczne realizowanie planu, choć nie za wszelką cenę – radzi psycholog Agata Pajączkowska. – Młodzi powinni pamiętać również, co jest najważniejsze w tym dniu, czyli przysięga, a nie buty, kwiatki itd. Z takim podejściem, nawet jeśli czegoś nie uda się do końca zrealizować, nie pojawi się rozczarowanie. Nie powinniśmy też poddawać się presji otoczenia i próbować udowodnić innym, że nasze wesele będzie najlepsze ze wszystkich. Nie o to w tym chodzi, zwłaszcza że goście za jakiś czas o wielu rzeczach po prostu nie będą pamiętać.

Aldona i Mateusz po wielu przejściach i związanych z nimi olbrzymim stresem wzięli ślub i wyprawili wesele na blisko 100 osób. Cieszą się, że mają to już za sobą. O dzieciach na razie nie myślą. Chcą odpocząć.

Komentarze (159)