Pandemia koronawirusa. Z dyrektora na magazyniera
Pandemia wywróciła ich życie zawodowe do góry nogami. Zamiast dyrektorskich i kierowniczych stanowisk, gdzie służbowe samochody i biznesowe lunche były na porządku dziennym, nagle chlebem powszednim stały się zajęcia szeregowego pracownika. Teraz znacznie częściej muszą użyć w wypełnianiu obowiązków służbowych siły fizycznej niż managerskiego doświadczenia.
Jak wynika z danych Głównego Urzędu Statystycznego, w II kwartale 2020 r. zlikwidowano w Polsce 93,6 tys. miejsc pracy. Było to o 21,9 proc. mniej niż w I kwartale tego roku (119,9 tys.), jednak skala likwidacji miejsc pracy w związku z rozprzestrzenianiem się COVID-19 była większa. O ile w I kwartale taki związek odnosił się do ok. 1/4 zlikwidowanych miejsc pracy, to w drugim kwartale już do 1/3.
Zwolnienie za zwolnieniem
37-letnia Monika z Warszawy o tym, że firma nie przedłuża z nią współpracy, dowiedziała się w czasie rozmowy na Zoomie. W grudniu miała dostać umowę bezterminową, zamiast jednomiesięcznego okresu wypowiedzenia trzymiesięczny i o 20 proc. wyższą pensję. - Pracuję w branży szkoleniowej, jestem psycholożką i trenerką - opowiada kobieta. - Głównie szkolę ludzi biznesu. Uczę ich, jak dawać sobie radę ze stresem, jak przejść suchą nogą przez sytuacje kryzysowe. Powinnam była zastosować wszystkie znane mi techniki, ale okazało się to niemożliwe. Gdy mnie zwolniono, załamałam się.
Jak twierdzi Monika, szkolenia w przypadku trudności finansowych to pierwsza rzecz, z której rezygnują firmy. - Wiosną, gdy przyszła pierwsza fala koronawirusa, liczba szkoleń spadła o 80 proc. - opowiada trenerka. - Wakacje to czas, gdy kursów w ogóle jest zdecydowanie mniej, więc nic dziwnego, że wszyscy czekali u mnie w firmie z utęsknieniem na jesień. Niestety druga fala pandemii doprowadziła do zwolnień - musiałam wręczyć wymówienia kilku osobom z mojego zespołu. Chwilę potem sama takie dostałam.
Monika niedawno kupiła mieszkanie, wydała na nie wszystkie oszczędności. - To bardzo duży błąd - podsumowuje. - Powinnam była mniej wydać na kafelki do łazienki czy meble do sypialni, a zostawić sobie zaskórniaki na czarną godzinę. Jednak zapowiedziana od dawna podwyżka uśpiła moją czujność. W efekcie zostałam bez środków do życia. Co prawda znalazłam pracę w sklepie internetowym, zajmuję się obecnie wystawianiem produktów na aukcjach internetowych i obsługą klienta. Zarabiam 3,5 tys. zł na rękę, jest to nieporównywalnie mniej niż dotychczas. Ledwo starcza mi na kredyt, czynsz i tyle, by nie umrzeć z głodu. Szukam pracy, ale wstydzę się przyznać przed znajomymi, że mi tak bardzo w życiu nie poszło, więc to proces utrudniony.
- Utrata pracy, której często towarzyszy pogorszenie warunków życia, to jedno z najbardziej trudnych i stresogennych doświadczeń w życiu - twierdzi psycholożka Katarzyna Szymańska. - Skutki przejścia na bezrobocie dotykają wszystkich, nie tylko tych, którzy nie zarabiali bardzo dobrze, nie zgromadzili oszczędności, bo wszyscy mają duże koszty utrzymania. Pandemia dla wielu osób jest doświadczeniem skrajnie trudnym, nieprzewidywalnym, wywracającym poczucie bezpieczeństwa do góry nogami – dodaje.
- Obciążenie psychiczne jest naprawdę poważne. Nic dziwnego, że osoby, które mają za sobą takie doświadczenie, czują się podwójnie dotknięte skutkami rozprzestrzeniania się koronawirusa. To, jak człowiek radzi sobie z kryzysowymi sytuacjami, zależy od wielu czynników, m.in. konstrukcji psychicznej, doświadczenia życiowego, sytuacji, w której się właśnie znalazł. Niektórzy reagują na trudne doświadczenie ogromnym stresem, który może objawiać się ucieczką i apatią, innych kryzys mobilizuje; zakasują rękawy i szukają pracy, są gotowi przekwalifikować się, by tylko zapewnić sobie i rodzinie poczucie względnego bezpieczeństwa finansowego.
Dyrektor magazynierem
Mariola najbardziej wstydzi się tego, że jej partner, Tomek, zamienił pracę dyrektora w dużej agencji reklamowej na stanowisko kierownika magazynu. - Uważam, że pochopnie przyjął tę pracę, bo jest wykształcony, kompetentny, ma ogromne doświadczenie w zarządzaniu procesami i w prowadzeniu projektów, a zdecydował się na pracę w branży… meblowej.
Zdaniem Marioli chodzi nie tylko o pieniądze. Choć te są trzy razy mniejsze niż na dyrektorskim stanowisku. - Jak ja mam teraz ludziom mówić, że mój facet jest magazynierem? - pyta retorycznie. - I naprawdę nie jestem kołtunką, ale przecież to, co osiągnęliśmy w życiu, jakoś określa to, kim jesteśmy. Z utratą poprzedniej pracy wiąże się utrata służbowego auta, rozbudowanego pakietu opieki medycznej, telefonu służbowego. Nie tylko on ponosi tego konsekwencje, ale także my, jego rodzina.
Tomek został zwolniony z powodu znaczącego spadku zamówień dla agencji spowodowanego pandemią koronawirusa. Oprócz niego pracę straciło też innych dwóch managerów zajmujących kluczowe stanowiska w firmie.
- Agencji nie stać na ich wysokie pensje - mówi Mariola. I dodaje z przekąsem: - A nas nie stać na pracę Tomka w magazynie. Co prawda mamy oszczędności i poziom życia nam się jakoś drastycznie nie obniżył, ale nie wiem, na jak długo starczy tych pieniędzy. Tymczasem mój partner jest zachwycony nową pracą. Mówi, że w końcu robi coś pożytecznego, przestały mu wypadać włosy z nerwów i nie musi brać leków na skurcze żołądka. Powiedział, że cała ta sytuacja pozwoliła mu spojrzeć inaczej na dotychczasowe życie i że nie chce wracać do starego.
Utrata pracy to może być szansa
- Z pewnością utrata pracy dla części osób jest sytuacją, która budzi poczucie wstydu – zauważa psycholożka Katarzyna Szymańska. - Uważają się za - gorszych, mniej przystosowanych do pandemicznych warunków, trudniej znoszących zmiany. Tymczasem utrata pracy bardzo często nie jest spowodowana brakiem kompetencji czy umiejętności pracownika, ale m.in. trudną sytuacją finansową firmy. Ważne, żeby zwolnienia nie traktować jak osobistej porażki. Na dodatek można ten czas wykorzystać na zatrzymanie się i przyjrzenie swojemu dotychczasowemu życiu zawodowemu. Czasami może okazać się, że zwolnienie wiąże się z pojawieniem innej, ciekawszej szansy.