Tysiące opuszczonych zwierząt skazanych na głód. Pani Tatiana ratuje im życie
– One będą umierać w agonii śmiercią głodową. W normalnych okolicznościach kot w mieście sobie poradzi, nawet jak jest bezdomny, bo zawsze sobie znajdzie coś jedzenia, ale w Charkowie jedzenia już nie ma, nawet na śmietnikach – mówi o pozostawionych w charkowskich domach zwierzętach pani Katarzyna. Organizuje dla nich zbiórkę karmy, a część ściąga do Polski.
14.04.2022 | aktual.: 04.05.2022 10:38
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
"Jeden z najbardziej rozdzierających widoków tej wojny… Choć na pierwszy rzut oka widać po prostu fajne koty, w rzeczywistości te koty zostały zamknięte w pustym mieszkaniu i umierają powoli okrutną śmiercią głodową" – tak swój wpis w grupie "Pomoc dla Ukrainy" zaczyna Katarzyna Erbetowska. "Rzecz dzieje się w Charkowie, w którym teraz jest dramat… Masa zwierząt czeka na pomoc. I jedna w tej historii jest pozytywna informacja – krąży tam prawdziwy anioł (…)".
Ten anioł to pani Tatiana. – Ta kobieta ma pod swoją opieką 170 kotów. Część trzyma tymczasowo w swoim domu, część jest bezdomnych, a część została zamknięta w opuszczonych mieszkaniach. W obecnych okolicznościach bardzo dużo kotów zostało uwięzionych w budynkach i, nazywając rzeczy po imieniu, umierają śmiercią głodową – opowiada pani Katarzyna. Po tym, jak usłyszała o działaniach pani Tatiany na rzecz zwierząt w Charkowie, sama się do niej zgłosiła i wyraziła chęć pomocy.
Położony w północno-wschodniej części Ukrainy Charków, przed wybuchem wojny zamieszkiwany przez ok. 1,5 mln osób, to jedno z miast, które z powodu rosyjskiej agresji ucierpiały najbardziej. Zrujnowane są w nim liczne budynki mieszkalne, ośrodki administracji państwowej, sklepy, szkoły, zabytki itd. – Pani Tatiana codziennie, z narażeniem życia, jeździ po Charkowie, dostaje się do kotów i karmi je. Odbiera też prośby od właścicieli mieszkań, żeby pojechała na miejsce i ratowała zwierzęta. Wielu Ukraińców, zostawiwszy klucze do swoich domów sąsiadom, uciekło w panice przed wojną, nie zabierając ze sobą zwierząt, więc pani Tatiana codziennie te zwierzaki uwalnia, karmi, te, co może, zabiera do siebie, a te, które wymagają pomocy, próbuje ratować – mówi Katarzyna Erbetowska.
Ciche bohaterki
Pani Katarzyna współpracuje też z panią Nadią, również mieszkanką Charkowa; nazywa ją "kurierką i karmicielką". Pani Nadia jest łączniczką pomiędzy panią Katarzyną a panią Tatianą. – W zeszłym tygodniu pani Nadia przyjechała z Charkowa do Polski. Starym samochodem po ukraińskich drogach pokonała prawie 1200 km! Przywiozła nam zwierzęta w najcięższym stanie do ratowania, a my w zamian wyładowaliśmy jej samochód karmą dla psów i kotów. Na sobotę i niedzielę szykujemy kolejny transport – mówi Polka.
Po umieszczeniu na Facebooku emocjonującego wpisu o zwierzakach uwięzionych w charkowskich domach do pani Katarzyny odezwało się mnóstwo osób. – Dzięki ich wsparciu udało nam się zebrać prawie tonę karmy! Każdy przyniósł po woreczku, niektórzy po kilka, dzięki czemu w najbliższy weekend karma dla zwierząt pojedzie do Charkowa i mamy nadzieję, że następny transport odbędzie się w kolejnym tygodniu – tłumaczy Erbetowska, która podkreśla, że dla niej obie Ukrainki są bohaterkami.
– My, Polacy, żyjąc w naprawdę dobrych czasach i mając wszelkie udogodnienia, niekiedy jadąc cztery godziny nad morze pod koniec podróży mamy dość i jesteśmy wyczerpani, natomiast pani Nadia jedzie kilkadziesiąt godzin ze zwierzętami na pokładzie – zauważa pani Katarzyna. – Z kolei pani Tatiana dokarmia koty dosłownie pod ostrzałem, bo to nie jest tak, że ona mieszka w spokojnej części Charkowa. Ona jeździ po całym mieście. I mało tego – ma prawo jazdy, ale nie ma samochodu, więc musi płacić ludziom, żeby ją zawieźli tu czy tam.
Znaleźć nowy dom
Jaki los czeka charkowskie zwierzęta? – Wszystko wskazuje na to, że niedługo w Charkowie będzie totalna rzeź, bo grupują się tam rosyjskie wojna i Ukraińcy mówią, że zostało niewiele czasu, aby zabrać stamtąd i wywieźć jak najwięcej zwierząt – zaznacza Katarzyna Erbetowska.
Pani Tatiana ma świadomość, że w obecnej sytuacji jest mała szansa, żeby przeżyła kolejne tygodnie czy miesiące w oblężonym mieście. – Chciałaby się ewakuować, ale ona nie zostawi tych zwierzaków, więc bierzemy od niej tyle zwierząt, ile zmieści się w busie, którym jeździ pani Nadia. Ostatnio zabraliśmy ok. 20 kotów, więc jeszcze jest ok. 150 do wywiezienia. Dopiero jeśli uda się zabrać wszystkie koty, nad którymi pani Tatiana ma opiekę, to wtedy ona również będzie mogła stamtąd uciec – dodaje nasza rozmówczyni.
Część kotów, które dotarły do Polski, trafiły już pod opiekę różnych fundacji. Pani Katarzyna bardzo liczy na domy tymczasowe, czyli rodziny, które przyjęłyby kota chociażby na jakiś czas, a później szukałyby dla niego docelowego domu. – Te koty są bardzo potrzebujące i myślę, że będą wdzięczne, bo to jest dla nich jedyna szansa na przeżycie: przyjechać do Polski i znaleźć tutaj dom – nie ukrywa Erbetowska.
Zwierzaki, które zostaną w Charkowie, jak zwraca uwagę pani Katarzyna, nie zostaną zastrzelone, bo żołnierze na zwierzęta nie marnują naboi. – One będą umierać w agonii śmiercią głodową i to jest największy ból. W normalnych okolicznościach kot w mieście sobie poradzi, nawet jak jest bezdomny, bo zawsze sobie znajdzie coś jedzenia, ale w Charkowie jedzenia już nie ma, nawet na śmietnikach, więc jeśli nie pomoc ludzi, te zwierzęta zostaną skazane na potworną śmierć. Dlatego je tutaj ściągamy, będą posterylizowane, część pojedzie do adopcji za granicę, a część, taką mamy nadzieję, znajdzie schronienie w Polsce.
Jak pomóc?
Karma oraz wszelkie artykuły dla zwierząt (w tym transporterki na czas podróży) wciąż są bardzo potrzebne. Można je przesłać kurierem pod adres: Paczkomat PRU04M w Pruszkowie, numer telefonu: 505-008-548.
Dla pani Tatiany potrzebny jest też samochód. Katarzyna Erbetowska: – Próbowaliśmy go załatwić, ale się nie udało. Może jest ktoś, kto mógłby oddać swoje nieużytkowane auto… Nie powiem, że użyczyć, bo w Charkowie sytuacja jest taka, że są małe szanse, by ten samochód przetrwał i wrócił. Jeśli byłby pojazd do oddania, to ja znalazłabym kierowcę, który dostarczy go na miejsce.
Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!