Blisko ludziZwiązek z toksykiem. "Nigdy nie usłyszymy od niego prawdy"

Związek z toksykiem. "Nigdy nie usłyszymy od niego prawdy"

Toksyk nigdy się nie zmienia. Porzucony, szuka kolejnej ofiary
Toksyk nigdy się nie zmienia. Porzucony, szuka kolejnej ofiary
Źródło zdjęć: © Getty Images | courtneyk
Katarzyna Pawlicka
14.04.2022 09:09, aktualizacja: 14.04.2022 10:27

Związki z toksykami mogą trwać nawet 20 czy 30 lat. Wyniszczają nie tylko psychicznie, ale także fizycznie, odbierając całą radość z życia. Jak rozpoznać toksyka i mechanizmy, którymi się posługuje? A także jak znaleźć w sobie siłę i opuścić taką relację, pytamy Paulę Adamską, która wspiera kobiety i mężczyzn w opuszczaniu toksycznych relacji i odnajdywaniu miłości do siebie.

Katarzyna Pawlicka, WP Kobieta: Czy z toksycznego związku da się wyjść spokojnie, bez większych szkód?

Paula Adamska: Wszystko zależy od zasobów, jakimi dysponuje strona, która chce ten związek opuścić. I tak na przykład: jeśli kobieta jest zależna ekonomicznie, a chce wyjść z toksycznej relacji, musi zdobyć najpierw niezależność. W toksycznych relacjach cierpi cała nasza somatyka: osoby, z którymi pracuję, chorują na bezsenność, nerwicę, depresję, borykają się z chorobami gastroenterologicznymi, insulinoopornością, mają problemy z tarczycą, częstymi infekcjami. Jeśli mamy problem z tym zasobem, musimy zrobić wszystko, by go podreperować.

Natomiast gdy jesteśmy podatni na to, co ktoś mówi, nie mamy wysokiego poczucia własnej wartości, bo im dłużej tkwimy w toksycznym związku, tym bardziej to poczucie własnej wartości zostaje ściągnięte do parteru, musimy skupić się w pierwszej kolejności na tym obszarze.

Jesteśmy w stanie zrobić to bez wsparcia innych?

Zdarzają się takie przypadki, jednak poczucie wspólnoty jest niezwykle ważne. Potrzebne nam są historie innych ludzi, które dają świadectwo. Trochę tak, pozwolę sobie użyć mocnego porównania, kiedy słyszymy, że zachorowaliśmy na nowotwór, bywa to dla nas druzgocące, i szukamy rozwiązania tej sytuacji. Niezwykle pomocne jest wtedy spotkanie innych osób, które również zachorowały na nowotwór i wyzdrowiały.

Wsparcie tych, którzy przeszli to samo i mówią np.: "tak, ja też jestem karana ciszą; tak, mój mąż też mówi, że się zabije, jak od niego odejdę; tak, moja żona też powiedziała, że zniszczy mnie i całą moją firmę, jak tylko spróbuję się rozwieść", zdejmuje z nas piętno dziwoląga, obala te wszystkie szkodliwe narracje: "zobacz, ty jesteś nienormalna, spójrz na siebie, co ty robisz".

Toksyk doskonale wie, jak karać drugą stronę, jednocześnie coraz bardziej ją od siebie uzależniając.

To są ludzie, którzy potrafią zostawić nas z dnia na dzień, bez uprzedzenia, nawet bez telefonu. Wracamy do domu po pracy, a tam nie ma już rzeczy tej osoby, albo przychodzimy z pracy, miałam takie historie na sesjach, a w korytarzu czekają nasze spakowane walizki. Zdarza się, że toksyk nagle przestaje się kontaktować, znika z naszego życia jak duch (tzw. ghosting). Wysoce prawdopodobne, że znalazł po prostu bardziej wartościowe, oczywiście z jego perspektywy, pożywienie, czyli kogoś łatwiejszego w manipulacji.

Każda z nas była nowym pożywieniem. Żadna z nas nie była pierwsza i żadna z nas nie była tą jedyną – to też trzeba podkreślić. Pytając: "dlaczego mnie zostawiłeś", nigdy nie usłyszymy prawdy. Toksyk zastosuje kolejne techniki manipulacyjne, które dobierze do sytuacji. Np. jeśli zauważy, że bardzo zależy nam na dalszym kontakcie, a nasza samoocena leży i kwiczy, odstawi nas na ławkę rezerwowych (tzw. benching) i odezwie się, gdy znów zostanie sam. Będzie się bawił nami jak myszką, którą zamknął w klatce. Kiedy będzie mu się nudziło, napisze: "tęsknię za tobą, chodźmy do kina", ale innego dnia nie da myszce jedzenia i będzie patrzył, jak zwierzątko zdycha z głodu.

Co ważne, zazwyczaj to koniec relacji pokazuje nam, czy ona była zdrowa. Pracuję z setkami kobiet, a ostatnio także z mężczyznami i dla wielu z nich moment, kiedy mówią "ja chcę odejść" jest tym, gdy spadają maski, wcześniej nieznane lub skrywane oblicze partnera staje się wreszcie widoczne.

Zaczyna się szantaż emocjonalny, pojawiają się groźby, umniejszanie drugiej stronie, teksty: "przecież beze mnie sobie nie poradzisz".

Osoby, które dopuszczają się takich zachowań, czasem grożą nawet samobójstwem, są bardzo niedojrzałe emocjonalnie. To dzieci zamknięte w ciele dorosłego. W tym układzie wyjście z toksycznej relacji wygląda tak, jakby mama powiedziała trzylatkowi, że właśnie wyłącza bajkę. Dochodzi do natychmiastowego rozregulowania systemu nerwowego i wybuchu.

Dlatego pierwszym narzędziem, którego możemy użyć, opuszczając toksyczną relację, jest zauważenie, że nasz partner/partnerka nie zachowuje się jak osoba dorosła. Jeśli uświadomimy sobie, jak jest infantylny, niedojrzały, łatwiej będzie nam odejść bez poczucia, że to z nami jest coś nie tak.

Toksyk może zachowywać się racjonalnie i odpowiedzialnie?

Absolutnie nie. Ludzie toksyczni działają według schematu. Niektórzy psychologowie śmieją się, że zachowują się tak, jakby chodzili na jeden uniwersytet. Ja podkreślam natomiast, że osobowość toksyczna wynika z traumy z dzieciństwa, która zatrzymuje ludzi toksycznych na poziomie emocjonalności kilkulatka. Widać to również w rozwoju mózgu w niektórych obszarach, np. płacie czołowym.

Jeśli dobrze rozumiem, powtarzane jak mantrę "on się przecież zmieni" w przypadku toksyków możemy włożyć między bajki?

Współczesna psychologia i psychiatria nie zna przypadku wyleczenia osoby toksycznej z jej zaburzeń. Osoby te nie podlegają terapeutyzacji z uwagi na brak zdrowego rdzenia osobowości. Miałam taką historię na sesji: kobieta opowiedziała, że jej partner miał wypadek, podczas którego doszło do uszkodzenia mózgu. Od lekarza usłyszała: "bardzo panią proszę, niech pani zostawi tego człowieka. On nie będzie czuł empatii, ta relacja panią zniszczy". Takich uszkodzeń nie da się odbudować operacją czy farmakoterapią.

Zatem, zmieniają się tylko osoby, które mają aktywny płat czołowy – odpowiedzialny za empatię i zdolność do dokonania tzw. wglądu, czyli umiejętność zajrzenia w siebie i odpowiedzi na pytanie: dlaczego tak się zachowałem. Jeżeli mówimy: "nie jest dla mnie w porządku, że wykradasz pieniądze z konta oszczędnościowego dziecka", osoba empatyczna zrozumie, że wyrządza krzywdę i zaprzestanie takiego działania. Toksyk niekoniecznie. Gdy nie ma możliwości dokonania introspekcji, autorefleksji, w jaki sposób miałby się zmienić?

Nierzadko toksyczne relacje trwają latami. Rozmawiałam z kobietą, która odeszła od pijącego, kłamiącego i nieempatycznego męża dopiero po 33 latach.

Musimy wziąć pod uwagę, w jaki sposób ta kobieta była wychowywana. Skoro dziś ma co najmniej 50 lat, miała rodziców powojennych, żyjących w modus operandi: walczę o przetrwanie i jedzenie. Czy to byli rodzice, którzy nauczyli tę dziewczynkę, czym są emocje, poczucie własnej wartości? Absolutnie nie. Ona nie otrzymała od nich odpowiednich zasobów, do tego dorastała w paradygmacie patriarchalnym i dogmatach religijnych. Pojawiło się myślenie: skoro mam dach nad głową, zgadzam się na bicie, picie, szykanowanie, bo ten jedyny warunek, jaki mi przedstawiono, został spełniony.

Dzisiaj kobiety do 40. roku życia, z którymi ja głównie pracuję, mówią zazwyczaj: to trwało dwa lata, cztery, sześć, osiem… nie trzydzieści. Czas trwania w toksycznych związkach faktycznie się skraca. Rośnie świadomość, dostęp do wiedzy, terapii, do specjalistów. Dzisiaj weszliśmy też w kolejną erę człowieczeństwa, gdzie mamy możliwość zarabiania pieniędzy, dbania o siebie pod kątem fizyczności, a terapia, korzystanie z pomocy psychologa nie są tematami tabu.

Jednak nawet kilkuletni związek z toksykiem może mieć długofalowe konsekwencje. Osoby, które wyszły z takiej relacji, często są wyczerpane nie tylko psychicznie, ale także fizycznie.

Będąc w toksycznej relacji siedzimy na tykającej bombie, chodzimy po skorupkach jajek. W naszym mózgu następują ciągłe wystrzały kortyzolu, który ponosi ciśnienie krwi, niszczy stawy i układ sercowo-naczyniowy. Siada nam tarczyca, siadają jelita. Przez chroniczny stres nie śpimy, nie myślimy, mamy problemy z koncentracją, cały czas się czegoś boimy.

Jesteśmy bardzo pobudzeni, albo nasz system odpornościowy przechodzi w stan apatii. Pewne nasze pamięciowe, poznawcze funkcje są bardzo ograniczone i to nazywane jest w psychologii zespołem stresu pourazowego. Dlatego tak ważne, by obserwować własne ciało. To ono podpowie, gdzie są obszary, nad którymi powinniśmy zacząć pracować.

Osoby z zespołem stresu pourazowego często nie pamiętają konkretnych zdarzeń, ale gdy ktoś o nich wspomni, czują silną fizyczną reakcję organizmu.

Z takimi sytuacjami regularnie spotykam się na sesjach. Kobieta mówi: "nie pamiętam, żeby on zmuszał mnie do seksu", ale jej ciało – gdy tylko taki wątek zostaje poruszony – reaguje natychmiast.

Jak w takim razie możemy rozpoznać, że tkwimy w toksycznym związku?

Oprócz tego skupienia na ciele i szukaniu w nim odpowiedzi, czy nasze relacje partnerskie, romantyczne, zawodowe są zdrowe, warto zastanowić się, czy mamy przestrzeń, by o siebie dbać. Mówię o podstawie: czy śpimy tyle godzin, ile trzeba, jemy zdrowo, ćwiczymy? Jeżeli mamy wrażenie, że stanie się coś złego, gdy zaczniemy chodzić na zajęcia dwa razy w tygodniu, albo partner mówi: "Boże, jak ty wyglądasz, wzięłabyś się za siebie", ale gdy chcemy zapisać się na siłownię, protestuje: "nie, nie – ja nie będę z dzieckiem siedział", coś jest nie w porządku.

Warto zadać sobie także pytanie: "czy mogę się rozwijać?". Jak reaguje druga strona, gdy chcemy zmienić pracę, iść na studia, na kurs. I tutaj uwaga – nie, co mówi, ale jak reaguje. Proponuję taki eksperyment, żeby przestać słuchać partnera czy partnerki przez kilka dni, a w zamian zacząć go obserwować. Toksycy są świetni w snuciu wizji, co będzie za pięć czy 10 lat. Tyle że z tych opowieści nigdy nic nie wynika. Kiedyś babcie mówiły: patrz na czyny człowieka – wróćmy do tego powiedzenia, które ma wielką moc.

Wreszcie – przyjrzyjmy się własnym emocjom: czy nie są fajerwerkami, które rozwalają nam dzień? Przykład? "Rano powiedział coś takiego, że nie mogłam pracować", albo "wieczorem mówi takie rzeczy, że później pół nocy nie śpię". Zapytajmy siebie, co czujemy teraz, czy jest nam dobrze, przyjemnie. Jeżeli nie potrafimy odpowiedzieć na te pytania, trzeba rozpocząć proces, odnaleźć w sobie wewnętrzne dziecko. Żeby nam się żyło tak, jak na to zasługujemy: szczęśliwie i spokojnie.

Paula Adamska - coacherka i mentorka, autorka projektu LIFEREFRESZING, wspierającego w procesach opuszczania toksycznych relacji i odnajdywania miłości do siebie.

Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!

Chętnie poznamy wasze historie, podzielcie się nimi z nami i wyślijcie na adres: wszechmocna_to_ja@grupawp.pl

Źródło artykułu:WP Kobieta
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (223)
Zobacz także