Para chciała odtworzyć kultowy taniec. Skończyło się fatalnie
Zanim przeczytacie ten tekst, odpalcie w głośnikach "Time od my life" z legendarnego filmu "Dirty Dancing"! Prawda, że czuć klimat? W rytm piosenki wczuła się także para z Anglii. Niestety ich taneczne popisy miały fatalny finał...
Próba
Sharon i Andy Price z Weston-super-Mare zapragnęli odtworzyć kultowy taniec, który w orginale wykonali Jenifer Grey i Patrick Swayze w ekranizacji z 1987 roku. Para Anglików chciała zaskoczyć gości wykonując widowiskowy układ w czasie swojego wesela.
Jak w "Time of my life"
Szczególnie zależało im, by odtworzyć finałową scenę, w której filmowy Johny podnosi swoją partnerkę i unosi nad głowę. Jak zapewniała Szaron, "Dirty Dancing" to jej ulubiony film i kocha jego finałową piosenkę.
Bolesny upadek
- Byliśmy od siebie już tylko jakieś 30 centymetrów. Sharon biegła, ja chwyciłem ją za biodra i... następne co pamiętam, to jak leżeliśmy na ziemi - opowiada 51-letni Andy, który w wyniku "zderzenia" mocno uderzył się w głowę. Jego żona miała trudności z oddychaniem. Oboje padli na trawę.
Ale najgorsze w tej sytuacji było to, że goście weselni myśleli, że upadek jest... fragmentem misternie przygotowanego układu i robili parze zdjęcia. Dopiero po chwili zorientowali się, że Andy i jego żona wcale nie udają.
Skończyło się w szpitalu
W wyniku "treningu" para trafiła do szpitala. Karetka zawiozła ich tam na sygnale. Andy Price powiedział, że kilka lat temu miał łagodny atak serca, więc eksperci medyczni byli "ostrożni" podczas badań, które przeprowadzali. Na szczęście wszystko skończyło sie pomyślnie i para po sześciu godzinach mogła wyjść do domu! Lekarze w szpitalu śmiali się, gdy dowiedzieli się jak doszło do feralnego wypadku.
- Teraz już wszystko w porządku, ale Andy wciąz ma posiniaczone ciało, a mnie bolą plecy - mówi Sharon.