Po co Polsce "Vogue"? Branża modowa wcale nie jest nim zachwycona
Polski "Vogue" już we wrześniu! Takie informacje obiegły sieć w miniony poniedziałek. I chociaż wszystkie fakty dotyczące wydania polskiej "biblii mody" są na razie płynne i w strefie domysłów, to wielbiciele stylu już nie mogą się doczekać pierwszego wydania. Tylko czy nasz kraj potrzebuje w ogóle "Vogue'a"? Branża jest w tym temacie niestety bezlitosna.
"VOGUE" POLAND JUŻ JESIENIĄ?
Wielbicielki mody (i nie tylko one) mogą zacząć świętować. Media obiegła informacja, że już jesienią w kioskach pojawi się polska edycja najpopularniejszego i najbardziej ekskluzywnego magazynu o modzie - "Vogue'a". Prawa do wydawania pisma miał rzekomo wykupić Sebastian Kulczyk. Jak donoszą media, stanowisko dyrektora objąć ma jego była żona - Katarzyna Jordan. W roli redaktora naczelnego obsadzono znanego i cenionego dziennikarza Filipa Niedenthala, byłego redaktora naczelnego magazynu "Esquire", który w styczniu zakończył współpracę z wydawnictwem Marquard Media Polska.
Co ciekawe, od kilku lat mówiło się o tym, że to właśnie wydawnictwo Marquard Media Polska posiada prawa do wydawania polskiego "Vogue'a", których pierwotnym właścicielem jest Conde Nast. Teraz jednak wykupić miał je przedsiębiorca Sebastian Kulczyk, którego rzecznik prasowy, Jarosław Sroka, zdecydowanie zdementował te informacje.
W momencie pojawienia się informacji, zaczęły rodzić się spekulacje. "Flesz" doniósł, że redaktor naczelną zostać ma modelka Małgorzata Bela, która od lat współpracuje z najlepszymi projektantami i zna świat mody od podszewki. Ta informacja szybko została jednak wyparta przez wiadomości z portalu "Wirtualne Media", które przekazały, że za sterami modowej biblii zasiądzie Filip Niedenthal. Sam zainteresowany informacji nie potwierdza i nie chce rozmawiać z dziennikarzami.
Wygląda na to, że premiera polskiego "Vogue'a", która planowana jest na wrzesień tego roku, opiera się głównie na spekulacjach. Jednak burza, jaka rozpętała się wokół tego tematu jest jak najbardziej realna. Informacja o powstaniu polskiej edycji "Vogue'a" obiegła sieć lotem błyskawicy. Facebook zasypany został wpisami wielbicielek mody, które od lat czekały na ten właśnie magazyn. Wiadomość udostępniły też najpopularniejsze blogerki i portale. Być może część z was zada sobie pytanie: o co ten cały szum? Jednak reakcja jest uzasadniona!
- "Vogue" to biblia mody. Tak jak czekaliśmy na pierwszy numer "Playboya" czy "Elle", tak teraz przyszedł czas na "Vogue'a". Osobiście bardzo chciałbym, żeby to przedsięwzięcie się udało i żeby magazyn wyszedł na polski rynek – _mówi w rozmowie z nami słynny stylista, Tomasz Jacykow. – Żyjemy jednak w zupełnie innych czasach, czasach internetu i szafiarek. Dlatego papierowy "Vogue" to coś bardziej retro i związanego z sentymentalnym podejściem do mody. To tak, jakby wziąć starą książkę, zdmuchnąć z niej kurz i zacząć czytać. Tak odnosiłbym się do "Vogue'a" –_ dodaje.
JAKI KRAJ TAKI "VOGUE"
Nie da się ukryć, że "Vogue" nie należy do gatunku prasy popularnej. Jest to ekskluzywny magazyn, w którym prezentowane są sesje najlepszych fotografów i reklamy prestiżowych produktów. Najpiękniejsze modelki świata marzą o tym, żeby pojawić się na jego okładce. Czy coś takiego ma szasnę sprawdzić się w Polsce?
- Absolutnie nie. Marki luksusowe prezentowane w "Vogue" nie mają w Polsce racji bytu. Poza tym sesje prezentowane na łamach magazynu to najczęściej sesje zagraniczne, także nie możemy tu mówić o promowaniu polskich projektantów i fotografów. Nasz "Vogue" nie wyglądałby tak, jak zagraniczne wydania. W wielkim świecie mody wszystko co polskie traktowane jest nieco po macoszemu. Niemniej jednak na pewno trzymalibyśmy mocno kciuki, żeby to przedsięwzięcie się udało – komentuje sprawę Mariusz Brzozowski, projektant mody ze znanego duetu Paprocki&Brzozowski.
Nie on jeden wypowiada się krytycznie o prasowym gigancie "Made in Poland". Autor bloga "Freestyle Voguing", Tobiasz Kowalski na swoim profilu na Facebooku pisze:
Polski Vogue. Aha. W zaświatach duchy Chanel i Diora już się biją o pierwszy rozkład reklamowy. Uwielbiam Bele, jako człowieka, modelkę, muzę i nie mogę się nadziwić, że być może będzie się jej chciało rzucać swoje perły przed lokalne wieprze. W Polsce moda to napompowane, sklonowane, wyblondzone jamochłony, które potrafią jedynie czytać ceny na metkach, a i to pewnie przychodzi im z trudem. Nasz kraj to miejsce, gdzie dobry gust przychodzi po to, żeby umrzeć. Polski Vogue będzie jego epitafium.
PIERWSZA OKŁADKA
Czy wrześniowy numer będzie faktyczną premierą polskiego "Vogue'a"? Od kilku lat na Facebooku ogromną (i wciąż rosnącą popularnością) cieszy się profil "Vogule Poland", który w prześmiewczy sposób, okraszony dozą czarnego humoru, opisuje życie polskiego show-biznesu. Twórcą profilu jest Patryk Chilewicz, który w momencie pojawienia się newsa o polskiej edycji najlepszego pisma o modzie, nie omieszkał podzielic się radosnymi wieściami ze swoimi obserwatorami. Ci z kolei wytypowali pretendentkę do pierwszej sesji okładkowej polskiego "Vogue'a". Została nią Izabela Kisio-Skorupa, która jest zdecydowaną ulubienicą czytelników strony.
Oczywiście jest to żart, ale w tym żarcie jest sporo prawdy, bo w sumie, kto z polskiego show-biznesu mógłby pojawić się na okładce tak prestiżowego magazynu?
Cóż, jaki będzie polski "Vogue" dowiemy się - miejmy nadzieję - już za kilka miesięcy. Jednak, biorąc pod uwagę ilość nieścisłości dotyczącą tego tematu, może okazać się, że poczekamy na niego znacznie dłużej. To magazyn w dużej mierze oparty na luksusowych reklamach, w którym nie wypadałoby prezentować kolekcji z popularnych sieciówek czy kosmetyków z popularnych drogerii. To miejsce, gdzie pojawiają się tylko produkty premium specjalnie wyselekcjonowane przez dział marketingu. I tu właśnie pojawia się problem, bo czy polski rynek reklamowy jest aż tak rozbudowany, by dostarczyć magazynowi "Vogue Poland" wystarczającą liczbę klientów premium i luxury? Czy polski rynek modowy stać na "Vogue'a"?