Blisko ludziPolacy szpiegują się na potęgę. „Brutalna prawda mnie dobiła”

Polacy szpiegują się na potęgę. „Brutalna prawda mnie dobiła”

Miłość potrafi być skomplikowana. Czasem przychodzi ten moment, gdy mąż wydaje się podejrzanie zachowywać, a i do żony straciło się zaufanie. Kiedy większość kupuje czerwone serduszka, wino i bombonierki niektórzy wydają pieniądze w agencjach detektywistycznych. Choć wielu traktuje to jako transakcję, czasem detektyw staje się powiernikiem intymnych tajemnic.

Polacy szpiegują się na potęgę. „Brutalna prawda mnie dobiła”
Źródło zdjęć: © Fotolia | bramgino
Magdalena Drozdek

14.02.2017 | aktual.: 15.02.2017 11:38

- Mąż nie ma dla mnie czasu. Wieczorami wychodzi gdzieś, potem nie ma na nic ochoty. Wiem, że mnie zdradza, ale on nie chce ze mną o tym rozmawiać. Zaraz krzyczy, że się czepiam, a on ma przecież mnóstwo pracy. Chcę wynająć detektywa – zaczyna swoją historię jedna z internautek. Ktoś nazwie to „klasyką gatunku”.

Kilka dni później pojawia się kolejny wpis. – Liczę, że moje podejrzenia są błędne. Ale jeśli już, to będę chociaż miała dowody do rozwodu. Nie sądzę, że do mnie wróci, że będziemy razem. Nie będzie powrotu, wybaczenia. Po czymś takimi nie potrafiłabym z nim jeszcze być. Idę na całość. Mam małe dziecko w domu i nie mogę się za mężem szwendać. Ciekawe jak mu wyjaśnię, że chodzę z koleżanką po mieście, zamiast się dzieckiem zająć? Nie każdy ma czas i warunki na własne śledztwo – pisze.

I ostatni wpis: detektyw świetnie się spisał. Mąż się wyniósł z domu, gdy pokazałam mu zdjęcia. Teraz wiem, że muszę się ogarnąć, złożyć pozew do sądu, ale brutalna prawda mnie dobiła. Cóż, lepsze to niż być ofiarą tak podłego zachowania.

Uważaj na to, co robisz

Jak przyznają detektywi, którzy podobnymi sprawami zajmują się na co dzień, rzadko okazuje się, że partner mylił się w swoich przeczuciach. W 95 proc. przypadków obawy się potwierdzają.

- Przeważnie partnerzy nie szpiegują drugiej połówki dla przyjemności. Chociaż miałam ostatnio jednego klienta, który nie powiedział żonie, że wie o jej romansie. Przyznał, że po latach pokaże te dowody swoim dzieciom, żeby wiedziały, że to nie przez niego rozpadł się ten związek – opowiada w rozmowie z WP Kobieta Katarzyna Ryzner z Kobiecego Biura Detektywistycznego Lejdis.

Na jej stronie internetowej czytamy: „Instynkt, empatia, odpowiednie podejście, spojrzenie na problem „kobiecym okiem”, zrozumienie i profesjonalizm są fundamentem naszej działalności”. Kiedy dzwonię do biura, w słuchawce słyszę „Billie Jean” Micheala Jacksona: Be careful of what you do. Don't go around breaking young girls' hearts (Uważaj na to, co robisz. Nie kręć się, łamiąc serca młodych dziewcząt).

Agencja działa od 2010 roku. Do biura przychodzą nie tylko kobiety, ale też mężczyźni. - Ze swojego 11-letniego doświadczenia mogę powiedzieć, że to się rozkłada po równo – dodaje Rynzer. Panowie jej zdaniem zdradzają inaczej od kobiet. W ich przypadku zdrada opiera się na fizyczności. Kobiety wchodzą w relację znacznie głębiej i ich małżeństw nie ma jak uratować. Choć wielu panów jest gotów żonie wybaczyć i zapomnieć o zdradzie.

Aby odnieść sukces w tej branży, trzeba być nie tylko dobrym obserwatorem, ale przede wszystkim wdzięcznym słuchaczem i psychologiem. - Znajomi pytają się mnie, po co ja się zajmuje takimi brudami. A ja tego tak nie nazywam. To są ludzie. Przychodzą do mnie i są kompletnie bezbronni, zwierzają się z intymnych problemów – opowiada.

To relacja, która opiera się na zaufaniu. Bo jeśli klient czy klientka decyduje się już na taki krok, to musi liczyć się z tym, że detektyw będzie musiał poznać każdy szczegół z życia prywatnego. – Ale są różne osoby na tym rynku. Niektórzy nie przejmują się takimi rzeczami i od razu przechodzą do konkretów – przyznaje i dodaje: Nie traktuję tego, jak czystej transakcji. Staram się tym ludziom pomagać. Choć nie zaprzyjaźniamy się w firmie z klientami, to utrzymujemy z nimi dobry kontakt.

Podejrzliwość nie zna granic

W Polsce tylko 4,2 proc. partnerów osób, które żyją podwójnym życiem, podejrzewa, że może padać ofiarą zdrady (z badań prof. Izdebskiego). Innymi słowy - zainteresowani dowiadują się ostatni.

- Kobiety jako płeć mają wyśmienitą świadomość zagrożenia zdradą: od czasów jaskiniowych to niebezpieczeństwo figuruje na pierwszym miejscu ich lęków. Jednak, gdy przychodzi co do czego, to ze wszystkich sił odpychają od siebie myśl, że mogą być zdradzane. Że to może być problem tej konkretnej osoby, że zdradzać może ten konkretny, obdarzony zaufaniem, mąż. Że on może oszukiwać mnie – mówi detektyw Marcin Popowski. - Z badań prof. Starowicza wynika, że 50 proc. mężczyzn w Polsce zdradziło chociaż raz. Jak to skomentować? Nie wiem. Wniosek dla kobiet może być tylko jeden: jeśli nie byłaś lub nie jesteś zdradzana, to z pewnością będziesz. A skoro jesteś, to my pomożemy ci gościa usidlić, złapać i podpowiemy ci, co zrobić, żeby za to zapłacił – dodaje.

Czy zgłoszenie się do detektywa w celu wytropienia zdrady męża to dla kobiety norma, czy raczej ostateczność? – Niektóre panie wynajmują detektywa po to, aby oszacował, jakie trwałe lub nieodwracalne szkody dla ich małżeństwa może wyrządzić skok męża w bok. Nie przejmują się zdradą jako taką, martwią ich jedynie możliwe konsekwencje. Znałem panią, która „pilotowała” poprzez detektywa romans męża, który nie miał przyszłości. Sama, korzystając z tego, że małżonek ma mnóstwo ciekawszych od pracy zajęć, robiła karierę w ich wspólnej firmie – przejmowała po cichu jego obowiązki oraz pola decyzji – opowiada Popowski.

Praca detektywów nie zawsze wygląda jak z filmu. W dzisiejszych czasach pracownicy agencji mają ułatwione zadanie. Bramą do tajemnic partnera jest najczęściej jego telefon. Na rynku panuje też dobrobyt, jeśli chodzi o urządzenia szpiegowskie - minikamery, podsłuchy montowane pod szafkami nocnymi i w telefonach, lokalizatory GPS, wreszcie i wykrywacze podsłuchów, bo przecież trzeba romans jakoś zabezpieczyć. Tylko w 2015 r. sieć sklepów detektywistycznych sprzedała około trzech tysięcy kamer i czterech tysięcy urządzeń podsłuchujących.

Jeszcze do niedawna karierę robiło sformułowanie „szukanie materiałów na kogoś”. Jak przyznaje Popowski, wywodziło się jednak ze świata polityki, a jego znaczenie miało podejrzany odcień, bo oznaczało tyle, co „dorabianie komuś gęby”, szukanie na kogoś takich kontrowersyjnych materiałów, które poprzez kłamliwą interpretację zamieniają się w tzw. „haka”. I służą do zniesławienia lub szantażowania publiczną kompromitacją. Teraz wszystko odbywa się dyskretniej.

I drożej. Nawet jeśli kobieta wyczuwa, że coś jest nie tak, to musi jeszcze mieć środki na wynajęcie detektywa. A z tymi może być problem, bo godzina pracy detektywa kosztuje na rynku 100-200 zł, a dzień pracy 1000-1500 zł. – Faktycznie, nasze usługi nie należą do tanich. Nawet biorąc pod uwagę upusty, trzeba się liczyć z wydatkiem rzędu co najmniej 5000 zł na zlecenie. Niektórzy są w stanie zapłacić takie pieniądze, ponieważ w przypadku stwierdzenia przez sąd winy partnera, mogą otrzymać znacznie korzystniejszy dla siebie wyrok – dodaje.

Co detektywi radzą kobietom, które podejrzewają, że w małżeństwie dzieje się źle? Po pierwsze: usuń dzieci z pola walki. Po drugie: odpowiednio udokumentuj przyczynę kryzysu w małżeństwie, ale nie trać nadziei na pomyślne zakończenie – myśl, jak za pomocą dowodów zdrady uratować swój związek. Po trzecie: uwierz w szczęśliwe życie po zdradzie (z tym mężem lub z innym mężczyzną). Po czwarte: zajmij się sobą – zainwestuj w siebie i swoją niezależność.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (126)