Polka wychowuje troje dzieci w Japonii. Mówi, jakie dostaje wsparcie od państwa
Nati od 9 lat mieszka na Okinawie. Jest żoną Japończyka, z którym wspólnie wychowuje troje dzieci. W rozmowie z WP Kobieta mówi o mitach, które sprawiają, że wyobrażenie o Japonii jest mylne: "Wszyscy myślą, że Japonia żyje w przyszłości, a tak nie jest".
03.02.2022 | aktual.: 05.02.2022 09:19
Nati mając 21 lat, wyjechała z Polski do Francji w ramach Erasmusa, a potem do Anglii, gdzie ukończyła School of Oriental and African Studies. Studia zainspirowały ją do podróży do Korei i nauki języka koreańskiego. Jednak po 6 miesiącach pobytu w Seulu znalazła pracę, ale w Japonii. Po rocznym kontrakcie miała wrócić z zarobionymi pieniędzmi do Korei. Stało się jednak inaczej, bo dzięki żonie szefa poznała obecnego męża, Japończyka Hiro. Wkrótce się pobrali i zamieszkali razem. Dziś Nati jest mamą trojga dzieci i chętnie dzieli się swoją historią na Instagramie. Przestrzega też przed przeprowadzką z Polski na fali miłości do wszystkiego, co japońskie. Nie każdy się tu odnajdzie.
Justyna Sokołowska: Nati, czy jako Polka i Europejka czułaś się samotna po przyjeździe do Japonii?
Zauważyłam, że czuję się jak ryba w wodzie w sytuacjach, kiedy nie jestem "tutejsza". W Japonii zawsze będę obca, bo moje jasne oczy i włosy wręcz krzyczą, że jestem Europejką. Wiele osób przyjeżdża tu, bo kocha japońską kulturę, natomiast już po rocznym pobycie tutaj trudno im zaakceptować fakt, że nigdy nie będą w Japonii uważani za tubylców i nie będą się czuli jak "u siebie". Mnie to nie przeszkadza, dlatego tu mieszkam. Co ciekawe, gdy wracam do Polski, często czuję się nieswojo, bo wreszcie w jedynym miejscu, gdzie jestem "swoja" - czuję się obco.
Nie każdy odnajdzie się w Japonii, ponieważ kultura jest tu zupełnie inna. Choć wielu osobom się wydaje, że to bardzo nowoczesne i rozwinięte państwo, to nie jest to do końca prawdą. Pamiętam swój pierwszy dzień na Okinawie, kiedy uderzyło mnie to, że nie ma tu nigdzie robotów, a ludzie wciąż boją się używać karty kredytowej.
Dzięki żonie szefa, Japonce, poznałaś swojego męża Hiro. Zakochaliście się w sobie i po jakimś czasie się pobraliście. Jak wygląda typowy japoński ślub?
W Japonii zwykle bierze się ślub w urzędzie, nawet w piżamie, bez ceregieli. Natomiast po wielu miesiącach, gdy młoda para zbierze fundusze, wyprawia się wielkie wesele. Na Okinawie zaprasza się ponad 100 gości, ale wesele w sali hotelowej nie trwa, jak w Polsce, do rana, tylko około 2 godzin. W prezencie goście dają koperty z pieniędzmi, ale muszą to być nowe banknoty z bankomatu – na nową drogę życia i koniecznie w nieparzystej liczbie, by para się nie rozstała. Jest też zwyczaj dawania drobnych prezentów gościom weselnym. Miałam też na sobie tradycyjne kimono bingata.
Niektórzy, choć nie są chrześcijanami, organizują dodatkowo symboliczny ślub kościelny i zdarza się wtedy, że aktor wciela się w postać księdza. W trakcie wesela są występy gości, rodziców, pary młodej. Na Okinawie są też występy, na naszym weselu np. tańczyłam hula dance i graliśmy na sanshinie, lokalnym instrumencie. Występy często są szalone, panowie przebrani za panie noszą kolorowe peruki. Jest oczywiście tort, a na koniec tradycyjny taniec kachashi.
Mieszkasz tu już 9 lat. Czy z twojej perspektywy Japończycy są pracoholikami, tak jak się powszechnie uważa? Działają na autopilocie?
Mój mąż ma teraz dużo pracy, ale bardziej jest to związane z naszymi planami przeprowadzki na wieś, niż jego mentalnością Japończyka. Natomiast faktem jest, że wszyscy tu pracują dużo, ale nie ma powszechnego narzekania na pracę. Śmieję się, że chciałabym czasem, żeby mój mąż wrócił z pracy i ponarzekał, tak jak wiele osób w Polsce, że znowu musi iść do roboty. Oczywiście tylko po to, żeby mi pokazać, że wolałby zostać ze mną w domu. Natomiast on tego nigdy nie okazuje, bo tutaj jest duży respekt do tego, czym się zajmujesz. To dobra postawa, ale też dla mnie — jako jego żony i Polki mieszkającej w Japonii — czasem wkurzająca.
Wiem, że często obcokrajowcy nie potrafią przyjąć takiego myślenia, bo dla Europejczyków nielubienie pracy jest czymś normalnym. Japończycy często kończą pracę o 23:00 czy o północy, tylko żeby pokazać swoje oddanie. Natomiast na Okinawie pracuje się krócej niż w Tokio, standardowo 9 godzin dziennie, z czego jedna godzina jest przeznaczona na lunch.
Czy ten stosunek do pracy zmieniła pandemia?
Uważam, że Japonia nie jest jeszcze przygotowana na pracę zdalną, jaką wymusza pandemia. Wynika to z potrzeby socjalizacji Japończyków, relacji z szefem i zespołem. Praca z domu i wolność, jaka się z tym wiąże, to dla nich dziwny pomysł. Nie czują się z tym dobrze, to im po prostu nie wychodzi.
A jak wygląda zaplecze socjalne? Na jakie wsparcie rodziny mogą liczyć ze strony państwa?
Mamy coś takiego jak polskie 500+, które wypłacane jest co dwa miesiące (około 300 dolarów), mamy też tańsze przedszkole. Natomiast samotne matki dostają zasiłki, tanie mieszkanie socjalne i nie muszą w szkole za nic płacić. Szkoły są bezpłatne tak jak i lunche dla dzieci rodzin biedniejszych. Ogólnie socjal jest dość mocny i dość dobrze zorganizowany. Na Okinawie jest sporo biednych rodzin, ale nie jest tak, że ktoś nie ma czego do garnka włożyć. Zawsze może liczyć na jakąś pomoc.
Jesteś osobą spontaniczną i otwartą. Czy było ci trudno odnaleźć się wśród Japończyków, którzy uchodzą za mało "wylewnych" pod względem emocji?
Tak, są bardzo zdystansowani. Bardzo trudno jest przejść z nimi do następnego poziomu relacji i głębszej przyjaźni. Śmieję się, że gdybym chciała sobie ponarzekać na mojego męża, to muszę dzwonić do Polski, ponieważ w Japonii ludzie rzadko rozmawiają o swoich prywatnych sprawach. Natomiast na Okinawie, gdzie mieszkamy, ludzie są bardziej otwarci niż na Honsiu, Kiusiu czy Hokkaido.
Myślałaś o tym, żeby przekonać Hiro do zamieszkania w Polsce?
Myśleliśmy o tym, żeby przyjechać na dłuższe wakacje, wynająć campera, objechać Polskę i Europę dookoła. Bardzo chciałabym, żeby Hiro mógł się uczyć języka polskiego w Polsce, a dzieci mogły choć przez kilka miesięcy chodzić do polskiej szkoły. Tęsknię za polskimi lasami, ale też za podróżą pociągiem, bo tu żaden pociąg czy kolejka po prostu nie jeździ, wyspa jest zbyt mała. Tęsknię też za żółtym serem i ziemniakami, które są tu dość drogie. Kupiliśmy już na Okinawie mieszkanie oraz kawałek ziemi uprawnej, mamy też plan przeprowadzić się na wieś. Zatem Polska nie jest jednak brana pod uwagę.
Zapraszamy na grupę FB - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!